wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 37

2 MIESIĄCE PÓŹNIEJ

WŁĄCZ: https://www.youtube.com/watch?v=MwpMEbgC7DA&spfreload=10


Lekarze mnie wypisali ze szpitala po miesiącu bo stwierdzili, że wszystko jest w porządku. Harry podczas tego miesiąca rzadko kiedy był u mnie. Tłumaczył się ciągłymi treningami..
Ale co z tego? Wywnioskowałam z tego, że ten jego cały boks jest ważniejszy od nas. Nasze relacje nie są teraz najlepsze. Przy ludziach łatwo udawać, że jesteśmy doskonałą parą.. Te ich gadanie typu: Rose jak ja ci zazdroszczę takiego narzeczonego, on jest jak anioł, skąd ty go wzięłaś?, takiego to z milionami świec szukać...
Tak właśnie było pod czas dzisiejszego "Baby shower" . Przyszło tylu ludzi.. Nie miałam ochoty na tę przyjęcie ale Sophie mnie namówiła. Dzięki Darcy mam jeszcze siły oddychać, bo na prawdę zaczyna mnie to wszystko przerastać. Gdy tylko wszyscy goście się rozeszli Harry od razu mnie poinformował, że musi już lecieć. Mam tylko głęboką nadzieję, że się zmieni chociaż dla Darcy.. Bo, żeby było to dla mnie, to chyba nie możliwe. Tyle razy błagałam, prosiłam ale on nic..

Któregoś dnia, najpiękniejszego w całym moim życiu, zaczęłam odczuwać niespokojne bóle, które się nasilały. Mówiłam w duchu : to nie możliwe, jeszcze prawie cały miesiąc.
Ale kochana Darcy najwyraźniej chciała już koniecznie wyjść. Chwyciłam więc za słuchawkę by zadzwonić po Sophie ale nie odbierała a bóle na prawdę były już potężne. Z trudem wybiłam numer do Harry'ego. Oczywiście nie odebrał.. normalne.
Do drzwi zadzwonił na szczęście dzwonek. Otworzyłam je a przed nimi stała osoba, której nigdy bym się nie spodziewała w takim momencie
- Chris jak, co ty?...
- Rose... j..j..jesteś w ciąży? - powiedział z miną jakby trupa zobaczył. W sumie nie dziwie mu się
- Tak się składa, że chyba rodzę.. Zawieziesz mnie do szpitala?
- J..jasne- powiedział i pomógł mi wsiąść do auta. W ekspresowym tempie dotarliśmy do szpitala. Na korytarzu zauważyła mnie siostra..
- Sophie wody mi odeszły.. i mam te cholerne skurcze! - siostra dobrze wiedziała co jest grane.. Zawołała mojego lekarza i skierowano mnie na salę porodową.. Skurcze zrobiły się tak silne.. Czułam jakby mnie rozrywało od środka. Ale walczyłam dla niej, dla mojej kruszynki. Gdy skurcze zaczęły ustępować nakazano mi przeć. Tak też robiłam
- Mocniej przyj! Przyj Rose- mówiła siostra.. - Przyj!
- No przecież Prę! - krzyknęłam i poczułam ulgę..
- Mamy ją! - powiedział lekarz..
- Sophie dlaczego nie słyszę jak płacze? - siostra spojrzała na mnie dziwnymi oczyma..
- Co się dzieje?! Co z nią? Co z moją córeczką?! Chcę ją zobaczyć! - jakaś pielęgniarka dała mi zastrzyk. Zorientowałam się, że to jakieś uspokajające "gówno" , kiedy oczy zrobiły się cięższe od tego co czułam.

OCZYMA HARRY'EGO.

Dzisiaj był ten dzień. Decydująca walka czy przejdę do półfinału. Byłem tak napalony.  Jeżeli mi się uda to będzie coś! Może nawet do finału przejdę! Trener mówi, że mam spore szanse
Na walkę przyszli wszyscy moi znajomi. Nic mnie nie powstrzyma od spuszczenia niezłego łomotu temu napakowanemu "skurwielu"
Pierwszy cios na jego nie szczęście oddał on.. Byłem taki wkurzony, że nie oszczędzałem siebie ani przez chwilę.. Spodziewałem się czegoś mocniejszego z jego strony.. Nie wiem to może przez te sterydy, które od dłuższego czasu biorę regularnie.... I ten wspaniały smak zwycięstwa. Mieliśmy iść to opić ale Niall przybiegł do szatni jakiś zdenerwowany
- No co jest stary? Nie cieszysz się? Wygraaałeem!
- Harry debilu Rose urodziła!!
- Nie czas na żarty Niall.. Doskonale wiem, że termin ma za miesiąc..
- Harry ona urodziła! Rozumiesz?! Urodziła! - po kilku sekundach do mnie to dotarło. Narzuciłem na siebie biały podkoszulek i pobiegłem do auta.. Niall tylko mówił, że powiadomi wszystkich.
Mój nacisk na gaz był taki silny, że ani mi się śniło żeby zwolnić.. Ledwo zaparkowałem i wyszedłem z pojazdu. Udałem się do środka :
- Przepraszam a pan to? - zapytała jedna z pielęgniarek
- Harry Styles. Moja narzeczona właśnie urodziła! Gdzie ona jest?
- Nazwisko poproszę..
- Davies.. - byłem taki roztargniony. Nie mogłem ustać w miejscu. Tak strasznie się cieszyłem. Kobieta podała mi numer sali, w której leżała już po porodzie moja najukochańsza. Pobiegłem do wskazanego miejsca. Wszedłem do środka.. Rose leżała poprzypinana do różnych kabli.. Na chwilę obecną nie wiedziałem co się dzieje.. Gdzie nasza Darcy? Czy to nie powinno być tak, że w tym momencie przychodzę i widzę jak Rose trzyma w ramionach naszą córeczkę?
- A Pan to kto? - zapytał jakiś lekarz
- Harry Styles, narzeczony Rose i ojciec dziecka. Co się stało? Dlaczego Rose leży w pół przytomna i gdzie moje dziecko?
- Panie Styles przede wszystkim musi pan zachować spokój... Pana córka jest teraz na oddziale ratunkowym.. Próbujemy ją obudzić do życia..
- Co?! Mów jaśniej! - powiedziałem już zdenerwowany
- Dziecko urodziło się za martwicy.. ale robimy wszystko, żeby ją..
- Chcę ją zobaczyć! Teraz! Moja córeczka! A co z Rose?
- Powinien pan przy niej być kiedy się obudzi.. Dostała leki uspokajające ale niebawem się obudzi.. - w korytarzu zauważyłem Sophie, Liam'a, Zayn'a, Perrie, Nialla i Emilly..
Zayn i Perri podeszli do mnie z pytaniem co się stało?.. Chciałem im odpowiedzieć ale coś we mnie pękło. Nie potrafiłem dusić w sobie łez. Zacząłem płakać jak nigdy..
- Powinienem tu być! Być przy niej i trzymać ją za dłoń, kiedy rodziła! To moja wina... - mówiłem jakby sam do siebie..
- Harry nie mów tak.. Idź do niej teraz i nie płacz, musisz ją wspierać.. Ona cię będzie potrzebowała teraz jak nikogo innego w świecie- mówiła Perrie.
Ogarnąłem się ale nadal płakałem i szedłem powoli do sali, w której ona leżała.. Podsunąłem krzesło obok jej łóżka i czekałem.. Tylko co ja jej powiem?.. Boże dlaczego akurat moje dziecko? Weź mnie do siebie ale zostaw ją. Błagam cię Boże- mówiłem w duchu.

OCZYMA ROSE

Uniosłam ku górze nadal ciężkie powieki. Kręciło mi się lekko w głowie. Kiedy wszystko nabrało wyraźniejszych kolorów ujrzałam Harry'ego który siedział obok mnie i płakał..
- Rose kochanie.. - mówił. Wzięłam porządny oddech i usiadłam
- Co ty tu robisz?
- Rose.. bo Darcy, ona
- Darcy! Co z nią?! Gdzie ona jest?!
- Spokojnie ona...
- Chcę zobaczyć moją córkę!
- Rose, naszą córkę- poprawił mnie
- Naszą?! Gdzie byłeś kiedy cię potrzebowałam?! Gdzie byłeś kiedy przyszła na świat?! Pytam się! Gdzie?! - wybuchnęłam płaczem.. Ten zaczął płakać jeszcze bardziej.. Nawet słowa nie mógł z siebie wydostać
- Nie wierzę! Wielki bokser płacze! Nie udawaj, że nagle cię obchodzimy!
- Rose przestań! Wiesz, że was kocham! Nie mów tak!
- Wyjdź...
- Rose przepraszam, że mnie nie było. Naprawię to.. Obiecu..
- Nie! Nie! Nie! Przestań to mówić! Cały czas przepraszasz i obiecujesz! Ale ja już się nie nabiorę. To koniec Harry
- Rose nie mów tak-  mówił słabo
- Wyjdź  i karz im, przynieść "moją" córeczkę!
- Rose ona..
- Powiedziałam! Nie wracaj bez niej! Wyjdź! - po kilku minutach zrobił jak nakazałam. Czekałam i czekałam..
Po chwili dotarło do mnie to co się stało wcześnie.. Mój poród. Nie słyszałam jak płacze. Uśpili mnie! Jeżeli jej coś się stało obiecuję, że umrę.. Moja kruszynka..




środa, 17 grudnia 2014

Rozdział 36

- Rose kochanie.. wstajemy- usłyszałam jego łagodny głos
- Co się dzieję- rozciągnęłam się leniwie
- Musimy wracać
- Dlaczego?
- Mój trener się wkurzył.. Muszę trenować teraz codziennie
- Aaa zapomniałam o tym twoim boksie- powiedziałam i wstałam. Moja walizka stała już spakowana.. Wyciągnęłam z niej kremową sukienkę, jasno-różowy sweterek i kremowe baleriny. Włosy zostawiłam rozpuszczone i byłam gotowa. Myślałam, że zrobił chociaż jakieś śniadanie. A tu nic.. Pospieszał mnie tylko jeszcze bardziej.. Zdenerwowałam się i wsiadłam do tego pieprzonego auta..
- Rose chyba się nie denerwujesz co?- zapytał a ja w tamtym momencie wybuchnęłam
- Wiesz co?! Tak ci tylko przypominam, że do jasnej cholery jestem w ciąży! Nie umyłam się, jestem głodna, śpiąca a ciebie to w ogóle nie obchodzi! W ciągu pięciu minut znalazłam się tutaj i lepiej już nic nie mów!
- Rose możemy zajechać po jakieś śniadanie..
- Jeszcze słowo i obiecuję, że wyskoczę z tego auta!
- Nie rozumiem...
- Czego ty nie rozumiesz? Pożyczyć ci ten brzuch tak? Chcesz chodzić jak worek ziemniaków! Gduby i głodny i brzydki?! - zatrzymał się na poboczu.
- Hej Rose.. Spójrz na mnie- z trudem mnie przekonał
- Nie mów tak. Jesteś piękna.. dla mnie zawsze będziesz nie zależnie od tego jak się będziesz czuła rozumiesz? - powiedział i dał mi buziaka w czoło po czym ruszył. Niby miało mnie to uspokoić ale w żadnym stopniu to tak nie podziałało. Z tych nerwów zasnęłam.  Harry obudził mnie na miejscu, wyciągnął moją walizkę  i pomógł mi ją zanieść do domu..
- Już dobrze?
- Yhymm - odpowiedziałam dalej w kiepskim nastroju
- Kocham cię - powiedział, cmoknął w usta i poleciał jak wiatr do auta.. Bałam się co będzie później.. Skoro teraz potrafił w ciągu kilku minut rzucić wszystko i przyjechać na jakiś zasrany trening..
- Rose?! Jesteś! Martwiłam się! - powiedziała Sophie, przytuliła mnie i wniosła moją walizkę. Usiadłyśmy w salonie i opowiedziałam jej wszystko.. Najbardziej się zdziwiła na wieści o wczorajszych zaręczynach.. W sumie to przecież nie od razu ślub.. To tylko zaręczyny a z takim brzuchem nie mam zamiaru stać przy ołtarzu.. Jak tak sobie myślę to czas jednak za szybko leci.. Kto by pomyślał, że ja zostanę matką szybciej od swojej starszej siostry..
Teraz, pod koniec ciąży strasznie dużo śpię.. i jem. Skoro mowa o śnie to znowu zasnęłam w środku dnia..
-Rose jadę do miasta.. Chcesz coś?
- Nie, dzięki - powiedziałam zaspana. Spojrzałam na zegarek już 19:00. Poszłam się umyć i ubrałam krótkie niebieskie spodenki i jasno-różową, luźną bluzkę.. Włosy starannie wysuszyłam i związałam w kitkę. Wstawiłam wodę na herbatę. Do drzwi niespodziewanie zadzwonił dzwonek. Chwyciłam za klamkę i otwarłam je powoli
- Dobry wieczór - kiedy go zobaczyłam myślałam, że padnę na zawał! To był on.. To na pewno był on! Był identyczny! To mój tata!

- To ty... - wykrztusiłam.
- Ale jak ty... przecież ty n..n..nie ..
-nie żyjesz? O popatrz! A jednak jestem! Stoję tu.. We własnym domu! - ręce i nogi trzęsły mi się jak galareta
- Nie wyłączysz? - powiedział i wskazał wzrokiem na gotującą się wodę. Podeszłam do kuchenki i z trudem to zrobiłam..
- Więc jesteś w ciąży! - mówił krążąc po domu.. Zaczynałam się bać.. Nie wiem czy to jakieś moje złudzenie przez tą ciąże..
- Mała Rose jest w ciąży.. Hmmm to się bardzo dobrze składa.. - kontynuował. Podszedł do mnie i chwycił mnie za brodę.. Dłońmi chroniłam dziecko
- A wiesz dlaczego?- nie odpowiedziałam nic..
- Pytam się czy wiesz?!
- Nie..
- Mówi ci coś 4 sierpnia?
- To m..moje uro..
- Nie! To żałoba! To najgorszy dzień w życiu! Życzę ci takiego samego losu jakim ty pokarałaś swoją matkę rozumiesz?! Zabiłaś ją!! Gdyby nie ty.. - spojrzał na mnie ze łzami, z nienawiścią i pogardą..
- Obiecuję ci, że się zemszczę.. Mszczę się cały czas.. Już jedno nieszczęście dostałaś.. - bałam się, że za chwilę coś się stanie. W tedy do domu wszedł Harry..
- Zostaw ją!
- O! O wilku mowa! - nie za bardzo wiedziałam o co chodzi..
- Powiedziałem zostaw ją!
- Harry co z tobą? Nie pamiętasz mnie? - skąd on go zna?! Co tu się dzieje?
- W padnę nie długo.. Chyba, że nie będzie już takiej okazji.. Rdzę ci na siebie uważać kochana- powiedział i wyszedł.
Stałam cały czas w jednym miejscu jakby wmurowana w ziemię. Harry do mnie coś mówił ale wszystko odbijało się echem o moje uszy. Wzrok wlepiony miałam w drzwi, z których przed chwilą wyszedł mój ojciec! I te jego słowa: zabiłaś ją!
To było dla mnie za wiele bezsilnie opadłam na drewnianą posadzkę w korytarzu.
Obudziłam się w jakimś jasnym pomieszczeniu. Szybko się zorientowałam, że jest to szpital. Spojrzałam w lewo, gdzie siedział mój ukochany
- Co się stało? - wymamrotałam
- Rose! Kochanie, zemdlałaś..ale jestem tui już wszystko jest dobrze
- Darcy! Co z nią? Nic jej nie jest? - w tedy odezwał się lekarz, który właśnie wszedł do sali, w której obecnie leżałam
- Będziemy musieli panią tu zatrzymać do końca ciąży..
- Ale dlaczego? Co się dzieje?
- Ciąża jest zagrożona.. Będzie pani pod naszą opieką. Gdyby nie ten młodzieniec straciłaby pani dziecko
-Harry co on wygaduje?!  Co się stało?!
- Upadłaś ale zdążyłem zamortyzować upadek i na szczęście nic wam nie jest
- O boże! Prawie ją zabiłam...
- Spokojnie nic się nie stało.. Mogę pani jeszcze tylko zapewnić, że poród odbędzie się o wiele wcześnie niż myśleliśmy..
- Czyli?- zapytałam jeszcze bardziej zdenerwowana
- Tego nie wiemy... Wkrótce zacznie pani odczuwać bóle.. Łożysko nie jest w odpowiedniej formie..
- Czyli mam tu leżeć do końca ciąży?
- Będziemy Panią obserwować. Jeżeli stan się poprawi to wypuścimy Panią do domu- odetchnęłam chociaż na chwilę. Lekarz opuścił salę i zostawił nas samych
- Już wszystko dobrze. Jestem- powiedział zatroskany i ucałował mnie w wierzch dłoni, które trzymał w swoich
- Harry skąd ty go znasz?
- Kogo?
- Dobrze wiesz o kim mówię. Skąd znasz mojego ojca? - nastała cisza. Widziałam, że się denerwował
- Nie znam go
- Nie kłam. On znał twoje imię i pytał się czy go pamiętasz. Skąd? - kontynuowałam a ten milczał
- Harry?
- Kochanie musisz ochłonąć. Nie chcę cię denerwować
- Już to dzisiaj zrobiłeś
- Rose, nie kłóćmy się błagam. Najważniejsza jesteś teraz ty i nasza księżniczka tak?
- Wyjdź- powiedziałam stanowczo
- Co? Dlaczego?
- Chcę zostać sama. Wyjdź- ucałował mnie w czubek głowy i zrobił jak nakazałam. Położyłam się i długo myślałam nad wszystkim. Dalej nie wierzę w to, że on żyje.. " Zabiłaś ją" . Te słowa krążyły po mojej głowie

środa, 10 grudnia 2014

Rozdzaił 35

Zbudziły mnie promienie słońca.. Spojrzałam w lewą stronę. Spał taki cudowny i cały mój. Próbowałam się uwolnić z jego uścisku ale nie mogłam..
Po którejś z kolei próbie udało mi się. Wstałam i powędrowałam na balkon. To taki piękny widok. Ubrałam białą, krótką  sukienkę i wyszłam na plażę. Moczyłam stopy w przyjemnej, letniej wodzie. Powietrze nad morzem jest takie czyste, szczególnie ranem..  Mogłabym tu zostać na zawsze.. Tylko ja, Harry i nasza kochana Darcy.. Już nie mogę się odczekać jak wezmę ją w ramiona.. Po długim spacerze wróciłam do domu..
- Darcy?!
- Tak?
- Gdzieś ty była? Martwiłem się o ciebie..
- Spokojnie, byłam na plaży..
- Mogłaś mnie obudzić! Nigdy więcej tak nie rób! Rozumiesz?! - krzyczał na mnie. Przestraszyłam się. To nie było w jego stylu..
- Harry przestań! Co się z tobą dzieje?! Nie krzycz na mnie.. - popatrzył na mnie z żalem w oczach, podszedł i przytulił na siłę..
- Przepraszam, nie chciałem.. Ja się tylko martwię - powiedział już spokojniej
- Nie poznaję cię wiesz? Kiedyś taki nie byłeś. Zrobiłeś się agresywny..
- Przepraszam..
- Czasami samo przepraszam nie wystarczy- powiedziałam i wyrwałam się z jego uścisku..
Poszłam do łazienki by wziąć prysznic. Uspokoił mnie.. Chwilę później Harry zawołał mnie na śniadanie.. Zeszłam do niego ze zwykłej grzeczności i może z tego, że byłam głodna..
 Na stole było pełno owoców morza.. Natychmiast zabrałam się do jedzenia.. Nie zwracałam uwagi an to, że siedzę z kimś przy stole.. Obżerałam się jak prosiak..
Harry zaśmiał się ze mnie..
- Coś cię bawi? - zapytałam surowo
- Nadal się gniewasz? - moja odpowiedź był jednoznaczna, gdy wstałam od stołu i poszłam do sypialni.. Zasnęłam.. Byłam tym wszystkim zmęczona.. To miał być piękny weekend a jest cały czas źle..

Kiedy się obudziłam na dworze było już ciemno.. Nie do wiary, że przespałam cały dzień ale miałam przynajmniej dobry humor..
Na szafce nocnej leżała karteczka: Jak wstaniesz to ubierz coś ładnego.. Kolejna niespodzianka. Harry.
Uśmiechnęłam się i zrobiłam tak jak napisał. Ubrałam długą zwiewną, białą, lekko prześwitującą sukienkę i białe japonki.. Włosy rozpuściłam i rozczesałam.. Zrobiłam sobie delikatny makijaż i wyszłam..
Usłyszałam znaną mi, romantyczną piosenkę : http://www.youtube.com/watch?v=5h0-JVuLkhQ&spfreload=10 (WŁĄCZ)
Szłam powoli długim korytarzem.. Na podłodze były rozsypane płatki róż więc wiedziałam, którędy iść.. Gdy ścieżka usypana płatkami skończyła się, ujrzałam Harry'ego w garniturze.. Stał na balkonie, przy stole ze świecami..
- Zatańczysz? - zapytał taki seksowny. Podałam mu dłoń i wtuliłam się w niego.. To była piękna chwila.. Uśmiechałam się jak głupia.. Nie spodziewałam się tego po nim.. Prawdą jest to, że zgrywa tylko takiego boksera a tak na prawdę nie jest taki.. Jest jak mały, zagubiony chłopiec.. Tylko ja go takiego znam i z tego się cieszę.. bo wiem, że przy mnie nie musi udawać.. Trzymał mnie mocno w ramionach jakby się bał, że zaraz zniknęła. Ja miałam dokładnie to samo..
- Rose?
- Tak? - zapytałam a ten uklęknął na jedno kolano i wyciągnął z kieszeni czerwone, małe pudełeczko..
- Wyjdziesz za mnie? - zabrakło mi tlenu.. Nie spodziewałam się tego ''po raz kolejny''
- Tak.. - odpowiedziałam i w tedy nałożył mi piękny pierścionek na palca. Przytuliłam się do niego i dałam mu buziaka.. To takie piękne..

  
- Ale na pewno tak? 
- Harry.. Tak - powtórzyłam jeszcze raz.. 
- Kocham cię! - wykrzyczał i pocałował.. - po tej uroczej scence podeszliśmy do stołu.. Ten wieczór był pełen romantyzmu.. 
- Już nie mogę się doczekać aż urodzisz..
- taak ja też..
- życie bez seksu jest cholernie trudne - powiedział a ja wyostrzyłam wzrok
- kto powiedział, że w ciąży nie można tego robić? - ten bardziej wyostrzył go teraz ode mnie
- Rose roznosi mnie, żeby się z tobą móc znowu kochać ale jeżeli to ci zagrozi.. albo dzidziusiowi?
- Harry ja wiem co jest dla mnie dobre.. Ale skoro nie chcesz.. - podpuszczałam go. Szybko wstał od stołu i wziął mnie na ręce..
- chodźmy na plaże- wyszeptałam mu do ucha. Tak też zrobił. To dziwne ale zawsze marzyłam o seksie pod gołym niebem i to w dodatku na plaży..
- kochanie poczekaj tu zaraz przyjdę - powiedział i pobiegł szybko do domu.. Rozebrałam się w tym czasie i cała naga weszłam do wody.. Chwilę później poczułam dotyk na moim brzuchu..
- Postaram się być ostrożnym- powiedział i zaczął od pocałunków. Nasze ciała ułożyły się na brzegu morza. Tej nocy tak pięknie ze sobą współgrały.. Był na prawdę ostrożny i czuły.. Zauważyłam, że stał się jeszcze bardziej umięśniony niż wcześnie.
Obydwoje tego potrzebowaliśmy.. Nasz ciała tej nocy lśniły bardziej niż te gwiazdy na niebie.. Nasze dusze odnalazły swój wspólny, wewnętrzny azyl
Z naszych ust zaczęły lecieć małe jęknięcia.. To piękne uczucie górowało nad wszystkim.. Nade mną, nad nim .. To uczucie oplatało całą mnie i czułam się najbezpieczniej w świecie.. W jego ramionach czułam się nawet piękna.
 Mimo tego, że często się kłócimy to i tak go kocham jak nikogo innego w świecie nie kochałam i już chyba nie pokocham..

piątek, 28 listopada 2014

Rozdział 34

Obudziłam się z uśmiechem na twarzy. Promyki słońca padały na moją twarz.. W stałam i otworzyłam okno. Było tak ciepło.. To w końcu końcówka czerwca.. ten czas tak szybko leci. Poszłam do łazienki i przemyłam twarz, umyłam zęby i związałam włosy w tak zwanego  "artystycznego koka"
Zeszłam na dół jeszcze w pidżamie i powędrowałam do kuchni
- Dzień dobry śpiochu - przywitała się Sophie
- Co tak pysznie pachnie?
- Jajecznica z cebulką- powiedziała i postawiła kanapki posmarowane masłem na stół. Dokończyła jajecznice i nałożyła mi i sobie na talerzyki. Szybko zajęłam się posiłkiem
- Ymm Sophie wyjeżdżam na weekend
- Gdzie? - zapytała zdziwiona
- Harry mnie gdzieś zabiera, jeszcze nie wiem gdzie..
- Co?! To wy znowu...
- Tak.. ON już wie o wszystkim - wstała zdenerwowana od stołu i stwierdziła, że idzie do pracy.. kłamała
W sumie rozumiem jej reakcje bo jeszcze kilka dni temu twierdziłam, że to całkowity koniec..
Ledwo wyszła Sophie a do domu wszedł Harry.. akurat miałam zmywać naczynia. Ten kazał mi usiąść i zrobił to za mnie
- A jej co się stało?
- Powiedziałam jej o nas i się wkurzyła..
-Ahamm..
- Harry to ja idę się przebrać..
-Dasz sobie radę? - zapytał zalotnie
- Tak, to że mam bęben do ziemi to nie znaczy, że ubrać się nie umiem - odpowiedziałam zaczepliwie i poszłam do swojego pokoju.
Wyciągnęłam z szafy białą bieliznę, i białą, zwiewną sukienkę na ramkach. Szybko ubrałam przygotowany strój a włosy zostawiłam w koku. Spakowałam resztę potrzebnych rzeczy do mini walizki. Na ramie zawiesiłam kremową torebkę i w sumie byłam gotowa. Chciałam zejść sama na dół ale Harry przechwycił moją torbę i zniósł ją za mnie
- Tak strasznie pięknie wyglądasz w tej sukience.. - powiedział i mnie ucałował a następnie schylił się i ucałował mój brzuch mówiąc : dzień dobry córeczko
To takie słodkie. Zaczęłam płakać
- Hej, Rose wszystko w porządku?
- tak, ja się po prostu wzruszyłam.. wybacz, hormony mi ostatnio szaleją
- Mam się bać? 
- Tak - zaśmiał się z mojego komentarza
-A ty zamierzasz na bosaka jechać czy jak? - zapytał patrząc się na moje stopy
- Nie. Bo moje sandały są tutaj na dole 
- To te? - zapytał wskazując palcem na buty. Potwierdziłam a ten chwycił obuwie i schylił się w dół
- Harry co ty robisz? 
- Mogę? - okeej, zaczyna mnie to denerwować ale podsunęłam mu swoją stopę i nałożył mi kremowe sandałki. Na rękę zawiesiłam jasną katanę i zamknęłam dom. Wsiadłam do auta i ruszyliśmy..
- Harry gdzie tak właściwie jedziemy?
- To będzie niespodzianka - odpowiedział z tym cwaniackim uśmieszkiem..
- A długo?
- Możesz się zdrzemnąć- tak też zrobiłam. Włączyłam ulubioną płytę z piosenkami i po prostu odfrunęłam.
- Rose.. Rose
- Już? - zapytałam zaspana. Na dworze było już ciemno. Przetarłam zaspane oczy i wyszłam z auta
- Harry gdzie my jesteśmy? - wyciągał nasze bagaże więc mnie chyba nie słyszał..
- Chodź kochanie-  zrobiłam tak jak powiedział.. Staliśmy przed jakimś białym, dużym domem. Słyszałam fale..
- Teraz zamknij oczy-  powiedział i po raz kolejny zrobiłam tak jak nakazał. Poczułam ciepło i inny zapach. Chyba właśnie weszliśmy do tego mieszkania. Objął mnie i kierował nie wiadomo gdzie. Ufam mu więc się nie boje
- Możesz otworzyć-  tak też zrobiłam. Otwarłam oczy i ujrzałam Morze. Ten widok był taki piękny..
- Jejkuu! Dziękuję! - powiedziałam a właściwie wykrzyczałam i przytuliłam go mocno, po czym dałam mu soczystego buziaka
- Podoba ci się? - po raz kolejny odpowiedziałam mu pocałunkiem..
- Jesteś może głodna co?
- Nie.. Mogę już po prostu zasnąć w twoich ramionach?
- Ymmm.. niech pomyślę
- Harrold! - krzyknęłam sarkastycznie
- Nie mów tak do mnie.. wiesz, że tego nie lubię - ta jego mina przygnębionego i zbłąkanego pieska..
- Kocham cię
- Ja ciebie też kocham

poniedziałek, 24 listopada 2014

Rozdział 33

   WŁĄCZ: https://www.youtube.com/watch?v=sU_sr7tPEv8

   OCZYMA HARRY'EGO

Przetarłem zaspane oczy.. To już 12:00. Ostatnio kompletnie tracę poczucie czasu. Wstałem z łóżka i poszedłem się umyć. Ubrałem swoje bokserskie rybaczki i luźną koszulkę a na to zwykłą czarną bluzę z kapturem, zawiesiłem na ramię torbę treningową i byłem gotowy do wyjścia. Wróciłem się jeszcze po klucze do auta i telefon. Wsiadłem do pojazdu i oparłem głowę o kierownicę. Już nie wytrzymywałem całej tej sytuacji z Rose. Ona jest w ciąży. Tak bardzo bym chciał, żeby to dziecko było moje.. Niestety tak nie jest. Mimo tego, że nienawidzę tego kim się stała to i tak ją kocham jak pojebany! Nie mogę pozbierać się ze swoimi emocjami. Jedyną ulgą są treningi. Tam mogę się wyżyć. Ostatnio nawet pobiłem tak strasznie kolegę, że zgarnęła go karetka. Teraz przygotowuję się do walki. Mam się zmierzyć z tak zwanym królem naszego klubu. Jest naprawdę dobry. Ale jak mi się uda to ja zostanę królem i będę jeździł po świecie reprezentując nasz klub. To już za 3 miesiące..
Szybko dotarłem na salę, przywitałem się ze swoim trenerem, który jest na prawdę potężny.. Swoich czasów był jednym z najlepszych.. ale wiek go dogonił. Raz nawet mi powiedział, że rzucił to przez rodzinę. Miał córkę i żonę ale zbyt późno się opamiętał i stracił ich.
Poszedłem więc na rozgrzewkę po uderzać w worek treningowy jak zazwyczaj...
W tym miejscu mogłem odłożyć wszystkie problemy na bok. Od tak znikały. Na początku próbowałem zapominać poprzez narkotyki.. Nie poskutkowało.. W końcu pewnego dnia poszedłem z Zayn'em na walkę. Obserwowałem jak jeden z najlepszych tak zwany Dave wygrywa z łatwością. W tamtej chwili postanowiłem sobie warunek, że kiedyś będę lepszy od niego. Co prawda byłem pod wpływem ale na następny dzień wróciłem tam i od razu się zapisałem na treningi. Nie robiłem sobie ani dnia przerwy. Trener zauważył we mnie potencjał i wziął mnie w swoje ręce
- Harry! - usłyszałem doskonale mi znany głos. Odwróciłem się i przerwałem swoje uderzenia. To był Niall
- No co jest?
- Możemy pogadać?
- O czym?
- O Rose... - zdziwiłem się.. Moja reakcja była jednoznaczna i zacząłem nabijać worek jak opętany..
- Harry stój! To jest ważne..
- Proszę stąd wyjść! Tutaj nie wolno wchodzić! - odezwał się napakowany trener..
- Harry? Proszę.. Nie pożałujesz.. - przekonywał mnie przyjaciel..
- Okej - rzuciłem i skierowałem go do szatni. Upiłem łyk wody i otarłem pot z czoła
- No co jest?
- Ymm nie wiem jak na to zareagujesz ale uznałem, że musisz wiedzieć..
- Niall nie pierdol! Przejdź do rzeczy..
- Więc ja wiem co Rose ci nagadała.. Chcę tylko, żebyś wiedział, że to wszystko to stek kłamstw..
- Boże.. ty znowu o żarciu..
- Harry idioto! Czy ty mnie słuchasz?! Ona cię okłamywała! Nie jest już z  moim kuzynem! Ona cię kocha i nosi twoje dziecko!
- Czekaj, czekaj co?! Skąd niby to wiesz?!
- Powiedziała mi o tym wczoraj jak malowałem pokój dla waszego dziecka! Liam może to potwierdzić! - w tamtej właśnie chwili rzuciłem wszystko i pobiegłem do auta. Odpaliłem silnik i popędziłem do jej mieszkania  jak oszalały.. Jezu! Wiedziałem, że coś mi tu nie gra! Ona nadal mnie kocha! Czyli, że nigdy mnie nie zdradziła! W dodatku to dziecko jest moje! W ekspresowym tempie znalazłem się pod jej drzwiami.. Dzwoniłem i dzwoniłem.. Nacisnąłem na klamkę.. Otwarte. Wszedłem do środka i popędziłem do góry.. Minąłem jakiś dziecięcy pokój.. Cicho stanąłem pod drzwiami.. Widziałem ją przez szparkę w drzwiach. Siedziała taka piękna na fotelu obok łóżeczka. Rozmawiała z nim..

- Tak bardzo bym chciała, żeby twój tatuś tu był.. Ale on nas nie kocha.. Bynajmniej mnie.. - nie mogłem tego słuchać. Otworzyłem drzwi i wszedłem do pomieszczenia
- Rose nie mów tak.. Kocham cię najbardziej na świecie. Kocham ciebie i naszego dzidziusia.. - powiedziałem stojąc przed nią. Było widać po jej minie, że jest w lekkim szoku
- H..harry jak ty tu?
- Nie ważne.. Dlaczego mnie okłamywałaś? Przecież wiesz, że cię kocham
- Powiedziałeś, że mnie nienawidzisz i w tedy ja... - przerwałem wręczając jej pocałunek. Namiętny i pełen uczucia. Ona go odwzajemniła wieszając swoje ręce na mojej szyi. Tak bardzo mi tego brakowało..
- Tęskniłam - powiedziała i znowu mnie pocałowała.. Nawet nie wiecie jak się cieszyłem. Będę Niall'owi do końca życia za to dziękował..
- Nigdy więcej mnie nie okłamuj.. Płakałem nocami.. Nie mogłem się pozbierać..
- Przepraszam - znowu mnie pocałowała..
- Mogę dotknąć? - kiwnęła głową i chwyciła moje dłonie i położyła je sobie na brzuchu. Kopnęło mnie.. To było takie magiczne..
- Dziewczynka czy chłopiec?
- Darcy..
- O mój Boże..  Nie mogę w to uwierzyć. Wybacz mi za te wszystkie słowa- powiedziałem i klęknąłem na obie nogi..
- Harry to ja przepraszam..  Zachowałam się najgorzej.. Nie powinnam cię kłamać..
- Który to miesiąc?
- Połowa piątego..
- No przecież.. Pamiętam tą noc, kochałem cię tamtej nocy jak oszalały.. Rose wybaczam ci wszystko ale to ty wybacz mi moje słowa..
- Ale ty w tedy tak strasznie mnie zraniłeś.. Nie chciałam i nie mogłam w to wierzyć..
- Już tu jestem.. nie płacz- powiedziałem widząc jak uleciała jej łza po policzku. Pocałowałem ją i przytuliłem najczulej w świecie..
- Brakowało mi ciebie- powiedziała...

  OCZYMA ROSE

To było jak sen. Jak bajka.. W końcu razem. Tak strasznie mi brakowało jego dotyku i czułych pocałunków. Nie chciałam go puszczać po bałam się, że zaraz zniknie ale Darcy zaczęła mnie kopać jak oszalała
- Harry muszę usiąść
- Coś się dzieje? Musimy jechać do lekarza! - zaśmiałam się na jego reakcję. Martwił się o nas
- Harry ona się cieszy.. Będzie wysportowana jak tatuś- powiedziałam i usiadłam na fotelu
- Dotknij.. - tak też zrobił
- Jak kopie.. Hejj Darcy tu twój tatuś. Jeszcze mnie nie poznałaś ale już jestem i będę na zawsze - to było takie słodkie. Harry opiekun. Przyłożył ucho do mojego brzucha
- Słysze jej serduszko
- Bije jak oszalałe.. - powiedziałam
-  Musisz coś zjeść prawda?
- Harry przestań.. Daję radę - to było nawet zabawne, ale podobało mi się to ,że się tak martwi. Rozmawialiśmy jeszcze długo o naszej kruszynce i o tym co robiliśmy przez ten czas.. Dowiedziałam się, że mój Harry się bije.. Nie powinnam tego pochwalać ale zapewnił mnie, że to bezpieczny sport a nie chcę mu zabraniać rzeczy, z których czerpie przyjemności. On chciał zostać na noc ale pogoniłam go do domu.. Obiecałam, że jutro przyjadę na noc.. Mówił coś o niespodziance.. Pożegnałam się z nim ( zajęło nam to jakieś 30 minut). Nie możemy się sobą nacieszyć.. W końcu mam go przy sobie.. Jest mój i tylko mój no i naszej kochanej Darcy


niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 32

Drogi Pamiętniku ten okres jest piękny. Czucie tego, że będę matką, że ta piękna istota będzie już nie długo w moich ramionach, będę mogła ją uściskać, całować i kochać jak nikogo na świecie. Harry nie odzywa się do mnie. Czas mija tak szybko a ja każdego dnia czuję je w sobie. Tak bardzo bym chciała, żeby Harry przeżywał to razem ze mną, ale niestety to jest nie możliwe. Coś się między nami skończyło i to za szybko. Już nie płaczę ale nadal go kocham całym sercem. Z Chrisem wszystko już zakończyłam. Tak mi się wydaję. Sophie wie o mojej ciąży i o dziwo też była za tym, żeby nie mówić o tym Harry'emu. Boję się, że on któregoś dnia mi zabierze mojego małego dzidziusia. Dlatego on nigdy się o nim nie dowie... 

- Rose! No chodź już!
- Idę, idę! - dziś jedziemy sprawdzić płeć mojego dzidziusia. Tak bardzo bym chciała, żeby to był chłopiec, ale dziewczynka też będzie wspaniała. Wiem o tym. Ubrałam biała zwiewną bluzkę, jasno-niebieskie jeansy i na to na rzuciłam kremowy sweterek. Związałam włosy i weszłam do auta za siostrą
- Tak się cieszę, w końcu poznam płeć! - powiedziałam podekscytowana
- Masz już wybrane imiona?
- Ymm jeśli będzie to dziewczynka to Darcy a jeśli chłopiec to Harry po tacie..- powiedziałam. On zawsze mówił, że chciałby mieć dziewczynkę o tym imieniu
- Nie sądzisz, że dawanie mu imienia po tacie to zły pomysł?
- Nie.. Mi się podoba
- Przyznaj, nadal go kochasz? - zapytała a mnie odebrało mowę. Na szczęście dojechałyśmy szybko na miejsce i wysiadłyśmy z auta. Powędrowałam do dobrze znanego mi ginekologa. Nasmarował mój brzuch maścią.. Sophie siedziała obok mnie a ja sobie wyobrażałam jakby obok siedział Harry i trzymał mnie za dłoń..
- Więc to będzie, to będzie... - przeciągał w nieskończoność a mnie roznosiło od środka, żeby w końcu to powiedział..
- Dziewczynka- powiedziała Sophie, po czym lekarz to potwierdził. Jezu Harry by się cieszył jak oszalały. Popatrzyłam na nią jeszcze chwilę i naciągnęłam bluzkę na brzuch. Lekarz mi jeszcze pogratulował bo ciąża rozwija się bez przeszkód. Wzięłam swoje rzeczy i wyszłyśmy
- To co? Jedziemy na zakupy dla naszej małej Darcy? - rzuciła Sophie. Uśmiechnęłam się i zdecydowanie odpowiedziałam tak! Pojechałyśmy więc do galerii. Weszłyśmy do sklepu dziecięcego. Tam było tyle pięknych ubranek i małych bucików. Kupiłam jej różowe body( pełno różowych i kolorowych). Ujrzałam maluśką różową sukieneczkę i maluśkie buciki do tego. Kupiłam je. Je i wile innych małych piękny ubranek. W domu stoi już białe łóżeczko i zabawki. Dzisiaj będę malowała ściany i Camille pomoże mi w rozstawianiu szafek. Postanowiłam, że kupię jej jeszcze kilka pluszaków. To wszystko jest takie piękne. W sklepie chodziłyśmy jakieś kilka godzin.  W końcu zabrałyśmy się za wyjście na dwór. Zrobiło się chłodno i ciemnawo. Przed drzwiami napotkałam się na Harry'ego. Otworzyłam szeroko oczy w nie do wierzeniu
- Rose? Ty jesteś w ciąży? - zapytał patrząc się na mój brzuch, którego nie byłam w stanie ukryć
- Ja muszę już jechać do domu- powiedziałam zdesperowana
- Nie zaczekaj.. Dlaczego mi nie powiedziałaś? Przecież jestem ojcem. Rose dlaczego? - nie miałam zielonego pojęcia co mu odpowiedzieć. Więc wtrąciła się Sophie:
- Skąd masz pewność, że jest twoje? - nie spodziewałam się tego, że ona to powie. Miałam ochotę ją zabić
- Rose co ona wygaduje? - zapytał zaskoczony
- Harry ona nie jest twoja..
- Ona? To dziewczynka?
- Tak ale nie twoja- z trudem to wypowiedziałam
- Kłamiesz!
- Nie kłamie, Chris wrócił i..
- Zejdź mi z oczu! Nie chcę na ciebie patrzeć! Jesteś obrzydliwa! - powiedział a właściwie wykrzyczał to tak, żeby każda osoba na parkingu to usłyszała. Odwróciłam się poszłam do auta. Usiadłam i zaczęłam płakać. To takie niesprawiedliwe! Jeszcze trochę i utopię się we własnych kłamstwach. On ma mnie zaw najgorszą dziewczynę na świecie. Tak na prawdę to jego córeczka...
- Rose uspokój się. Pamiętaj, że gdy ty płaczesz ona jest smutna. Nie płacz - powiedziała Sophie i otarła mi łzy
- Ruszajmy- odpowiedziałam. Szybko wróciłyśmy do domu. Miałyśmy nie spodziewanego gościa. To był Liam. Gdy mnie zobaczył to tak jakby zamarł w miejscu
- Rose ty jesteś w ciąży?
- Tak.. Mógłbyś nam pomóc z noszeniem tych rzeczy?
- J..j.jasne- powiedział i wziął większość rzeczy. Zanieśliśmy je na górę do pokoiku i zeszliśmy na dół. Usiadłam przy stole w kuchni i czekałam na kolację, którą przygotowywała Sophie
- Harry nie ma pojęcia nie?
- Dzisiaj się dowiedział
- I? Co on na to?
- Nic..
- Jak to nic?
- Powiedziałam mu, że to nie jego dziecko..
- Co? Dlaczego? Czy ty go zdra..
- Nie! Oszalałeś? Kocham go najmocniej i nie byłabym w stanie!
- To dlaczego go okłamałaś? Wiesz w jakim on jest stanie? On nie śpi, nie je.. Cały czas chodzi na siłownie się bić. Pokłada chyba nawet nadzieję w tym kierunku.. Nie raz popłakał się przy mnie..
- Ale on powiedział mi, że mnie nienawidzi!
- Dziwisz się? Rose musisz powiedzieć mu prawdę! Tak nie można..
- Dobra spokój! Nikt nie będzie mu niczego mówił! - powiedziała Sophie i położyła posiłek na stół. Była to sałatka i pyszna lazania. Zjadłam wszystko, podobnie ja Liam.. Postanowiłam ich zostawić samych. Poszłam do góry i weszłam do prawie gotowego pokoju. Do drzwi zadzwonił dzwonek. Usłyszałam głos Camille i Nialla. Sophie kazała im iść na górę. Chwilę później ujrzałam okropnie zdziwioną minę blondyna. Aż zachciało mi się śmiać..
- Rose? Ty jesteś w ciąży! - i znowu się zaczęło. Przeprowadziłam z nim podobną rozmowę jak z Liam'em i zabraliśmy się za urządzanie pokoju. Ściany miały być różowe ale miałam zakupioną taką piękną tapetę. Więc zabraliśmy się za przyklejanie jej. Niall i Liam ustawili szafki i łóżeczko. Dekoracją zajęłam się ja i Camille. Był idealny. Wypiliśmy jeszcze herbatę i pogadaliśmy chwilę o Darcy. Termin miałam na październik więc jeszcze 4 miesiące. Raz gdy Niall znowu coś palną a Camille go uderzyła to poczułam kopnięcie. To takie wspaniałe. Po godzinie wszyscy się rozeszli a Niall dodał na koniec, że tak tego nie zostawi. Poprosiłam go, żeby nie mówił nic Harry'emu ale nie wiem czy nie lepiej by było jakby on był tu teraz za mną i naszą dziewczynką.
Mijając przygotowany już pokój, nie mogłam się oprzeć i weszłam do niego. Był taki piękny.
 Już nie mogę się doczekać jak będę ja tam kładła spać. Będę siedziała i śpiewała jej kołysankę. Bycie w ciąży to chyba najwspanialszy okres w całym moim życiu. To takie dziwne. Czucie bicia drugiego serca. Te kopanie..
To jak serce w sercu
- Kocham cię kruszynko-  szepnęłam i pogłaskałam się po brzuchu. Ona w odwecie znowu zaczęła kopać. To takie wspaniałe..
- Będziesz silna jak tatuś... Harry tak bardzo cię kocham...


sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 31

- To nie do wiary- wyszeptałam
- Przepraszam. Można powtórzyć? - zapytał zdezorientowany lekarz
- Nie, ja po prostu nie mogę w to uwierzyć.. Mam prośbę niech pan nie mówi o tym mojej siostrze. Błagam
- Oczywiście, że jej nie powiem. Obowiązuje mnie tajemnica lekarska. Co innego jakby była pani nie pełnoletnia. Ale i tak chyba zdaje sobie pani sprawę z tego, że ciąży nie da się ukryć?
- Tak.. Ja tylko potrzebuje czasu
- A i mam jeszcze jedną ale złą wiadomość - wyostrzyłam oczy i zestresowałam się..
- Pani ciąża jest zagrożona. Musi pani przede wszystkim udać się do ginekologa. Ja jako lekarz doradzam pani dużo odpoczynku i dużo warzyw i owoców
- Tak, tak.. Mogę już wyjść?
- Ymm w zasadzie to tak..
- Więc dziękuję i do widzenia- powiedziałam i zerwałam się z krzesła po czym popędziłam do drzwi jak szalona. Usiadłam na krześle na korytarzu..  Złapałam się za brzuch i pomyślałam, że mam w sobie prawdziwą istotę, która czeka na to by ujrzeć światło dzienne i poznać swoich opiekunów.  Na początku byłam przestraszona.. Teraz, teraz to przeradza się w radość. Tyle, że mogłam go zabić.. Na samą myśl o tym wstałam i zaczęłam szukać ginekologa. W końcu znalazłam te drzwi, zapukałam i weszłam
- Dzień dobry. Pani do mnie?
- Tak. Właśnie wracam od lekarza i skierował mnie on do ginekologa więc jestem
- Czyli spodziewa się pani kogoś nowego?
- Tak i życie tej nowej osoby jest zagrożone. Chciałabym wiedzieć dokładnie jak..
- Rozumiem. Proszę się położyć - przerwał mi ale zrobiłam tak jak mi kazał. Podwinęłam do góry bluzkę a lekarz nasmarował mój brzuch jakąś zimną maścią. Przeszyły mnie dreszcze.. Cały czas coś sobie gadał pod nosem ale ja byłam tak podekscytowana, że nie myślałam o niczym innym. Na monitoringu ujrzałam małą ciemną plamkę
- To jest to?
- Tak to jest pani dzidziuś. Musi pani teraz chwilkę poczekać. Ja zrobię komplet badań  i za chwilę poproszę panią z powrotem
- Dobrze - odpowiedziałam i wyszłam na poczekalnie. Kiedy już weszłam do środka lekarz potwierdził zagrożenie ciąży. Mam się u niego wstawiać raz w miesiącu lub dwa i jeść zdrową żywność i dużo odpoczywać. Co jak co ale dla mnie to jest ogromne wyzwanie. Na korytarzu natknęłam się jeszcze na Sophie
- I co jest?
- Nic to po prostu przemęczenie i niedożywienie. Muszę dużo leżeć i odpoczywać
- W takim razie odwiozę cię do domu
- A praca?
- To tylko w tą i z powrotem
- Okey- powiedziałam i udałyśmy się do auta. Przez całą drogę myślałam o tej małej istotce, która jest we mnie. Nie miałam pojęcia, że to może być takie piękne
- Masz coś zjeść! - powiedziała na pożegnanie. Przewróciłam oczyma i weszłam do mieszkania. Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie jajecznicę z cebulą i ciepłą herbatę. Zjadłam wszystko! Byłam tak strasznie najedzona. Postanowiłam się położyć i pooglądać trochę tv. Nie no.. To nie jest dla mnie. Wstałam i pobiegłam na górę do swojej pracowni. Chciałam coś namalować ale ostatniego razu zrobiłam tu taki bałagan! Już miałam podnosić obrazy z ziemi ale ten kochany dzwonek zawsze dzwoni nie w tej chwili co trzeba. Zeszłam na dół i otworzyłam te przeklęte drzwi
- Harry!
- Hej...
Momentalnie złapałam się za brzuch. Nie wiem dlaczego to zrobiłam..
- Ymm mogę wejść?
- Nie za bardzo wiesz..
- Co on tu jest?! Jest tu?! - powiedział i wszedł do środka, szukając kogoś i krzycząc : gdzie jesteś gnoju?!
- Harry przestań! Co ty robisz?! - pobiegł do mojego pokoju a ja zaraz za nim
- Kogo ty do cholery szukasz?!
- Jak to kogo? Gdzie twój kochanek? - odebrało mi mowę.. Podszedł do mnie i przydusił mnie do ściany. Dłońmi zasłoniłam brzuch. Ścisnął moją szczękę
- Dlaczego mi to zrobiłaś? - zapytał patrząc mi w oczy. Za to z moich uleciała łza
- Puść mnie! - wyrwałam się z uścisku i opadłam na ziemię. Nie mogłam już ustać na nogach
- Pytam się dlaczego?! Byłem miły a ty co?! Tak mi się odwdzięczasz?!
- Wyjdź stąd!
- Nie, nie wyjdę! Do póki mi tego nie wytłumaczysz!
- Harry proszę cię.. Wyjdź ja jestem.. - ugryzłam się w język. Prawie mu powiedziałam. Byłam tak zdenerwowana, że nie kontrolowałam tego co mówię
- Jesteś co?!
- Jestem z Chrisem i nie zmienisz tego.. - w pokoju nastała cisza. Chwycił mnie za pod brudek zmuszając do tego bym spojrzała mu w oczy
- Nie na widzę cię-  wyszeptał i odszedł. Nie mogłam uwierzyć w to co powiedział. Jeszcze kilka dni temu kochał mnie najbardziej na świecie. Myśląc o tym płakałam jeszcze bardziej. Musiałam przecież coś wymyślić. Ale czemu akurat to, że jestem z Chrisem? Jestem największą idiotką na świecie. Jego słowa tak bolały.. Myślałam, że jest jeszcze dla nas szansa ale najwyraźniej myliłam się. Musiałam chronić nasze dziecko przed nim. To dziecko będzie tylko i wyłącznie moje. Nie będę się z nim nikim dzieliła. Wychowam je sama i Harry o niczym nie będzie wiedział.. A co do Chrisa będę musiała z nim po prostu zerwać
Do pokoju weszła przestraszona Camille
- Rose co się dzieje?! Widziałam jak jakieś auto odjeżdżało! Nic ci nie jest? - nie odpowiedziałam jej nic. Po prostu ją przytuliłam. Chwilę później usiadłyśmy na łóżku i opowiedziałam jej o tym, że to był Harry i wściekły szukał Chrisa
- Ale widzę, że gnębi cię coś jeszcze prócz tego. Przede mną tego nie ukryjesz..
- Ale obiecaj, że nikomu nie powiesz..
- Obiecuję na Nialla!
- Hmm więc ja i Harry spodziewamy się dziecka.. W sumie to ja się go spodziewam- wydukałam. Mina Camille była bezcenna. Otworzyła szeroko usta w nie do wierzeniu
- Ale jak to?! Który to miesiąc?
- Za chwilę początek drugiego
- Zaraz, zaraz i Harry o niczym nie wie.. Wiesz, że powinnaś mu powiedzieć!
- Camille nie! Po tym co mi powiedział i jak się zachował. Nie ma już na niego miejsca w naszym życiu
- Rose ale to jest ojciec dziecka!
- Powiedziałam nie i ty też obiecałaś, że nie powiesz więc uszanuj moją decyzję
- Uhh.. no dobrze ale wiec, że długo tego nie ukryjesz. A co powiesz jak spotkasz go na ulicy z ogromnym brzuchem?
- Nie wiem tak? Nie myślę o tym. Może wyjadę, nie wiem..

4 MIESIĄCE PÓŹNIEJ



sobota, 15 listopada 2014

Rozdział 30

Drogi Pamiętniku... Nie chciałam tego.. ale czy to oznacza, że to już koniec? Czy to oznacza, że już nie zobaczę jego uśmiechu, nie usłyszę tego jak mnie bardzo kocha? Na samą myśl o tym łzy napływają.. Nie chce takiego końca. Ledwo się pogodziliśmy.. Chris dzwoni a ja nie odbieram.. Mam tego wszystkiego dosyć.. Nie jem, nie śpię.. tęsknie.

Zerwałam się z siedzenia i pobiegłam do łazienki. Ledwo co się nachyliłam i zaczęłam wymiotować.. Zrobiło mi się słabo. Do łazienki przybiegła siostra
-Rose wszystko w porządku?
- tak to tylko zwyczajne osłabienie
-Musisz coś zjeść! W tej chwili na dół!
-okej, okej - powiedziałam i spojrzałam w lustro. Byłam blada jak ściana. Zeszłam więc do kuchni i zjadłam przygotowaną przez siostrę rybę i sałatkę
- Rose nie można tak. Rozumiem, że ty teraz cierpisz ale.. Proszę dbaj o siebie. Nie mogę patrzeć gdy jesteś taka smutna.. - nie odpowiedziałam. Podeszłam do niej i przytuliłam ją, po czym zaczęłam płakać w jej ramionach
- No już Rose.. wszystko jeszcze się ułoży- mówiła i głaskała mnie po plecach
- ale to tak cholernie boli!
- Wiesz co? Otrzyj te łzy! Usiądź w salonie. Zaraz przyjdę - zrobiłam tak jak nakazała. Po chwili dołączyła do mnie z ogromnym pudełkiem lodów i łyżkami. Otworzyłyśmy i zabrałyśmy sie do jedzenia. Długo rozmawiałyśmy. Wspominałyśmy dzieciństwo u ciotki. Tyle co ona straciła włosów przez nas . Od razu zrobiło się weselej. Rozmowę przerwał nam dzwonek do drzwi
-Spodziewasz się kogoś? - zapytałam
- O mój boże! To już osiemnasta?! Właściwie to tak. Zaprosiłam kolegę i chce, żebyś go poznała. Błagam otwórz a ja pójdę się przebrać!
- okej- zaśmiałam się z niej, biegała jak oszalała. Podeszłam i nacisnęłam na klamkę
- Liam? Co ty tu robisz?
- Ymm umówiłem się z twoją siostrą.. chyba nie masz nic przeciwko?
- nie tylko się zdziwiłam.. Proszę wejdź - zrobił tak jak powiedziałam. Pokierowałam go do salonu i usiadłam obok niego informując, że Sophie się szykuje
- hmm Rose wiem o Harry'm.. Dlaczego mu to zrobiłaś?
- kiedy ja.. To nie tak. Ja miałam amnezję i w tedy to Chris był dla mnie największym wsparciem.. Później wszystko zaczęło się komplikować i ja.. - znowu zaczęłam ryczeć.. Zrobiło mi się nie dobrze i pobiegłam do ubikacji.. Gdy wróciłam Sophie była już u jego boku
- Wychodzicie? - zapytałam widząc jak Sophie ubiera płaszcz
- tak. Tylko Rose bądź grzeczna
- Jakże inaczej - odpowiedziałam i pożegnałam się z nimi. Żegnając się z Liam'em szepnął, żebym udała się do lekarza. Zamknęłam za nimi drzwi i poszłam do łazienki wziąć gorący prysznic. To takie relaksujące. Ubrałam pidżamę i wysuszyłam włosy. Gdy tylko weszłam do pokoju po raz setny dzisiaj zaczęłam ryczeć. Wszyscy teraz myślą, że jestem podłą suką.. Powędrowałam do swojego azylu. Naszykowałam kolejną kartkę, chwyciłam za farby i zaczęłam malować. Dobór kolorów był ciemny.. Namalowałam swój smutek, namalowałam to jak się teraz czuję.. Na koniec zaczęłam wszystkim rzucać. Narobiłam nie wyobrażalnego bałaganu.. i to nie tylko w pracowni ale i w życiu.. Wyszłam zdenerwowana z pomieszczenia i ubrałam bluzę. Z jej kieszeni wyciągnęłam papierosy, usiadłam na dużej huśtawce na ganku. Zaciągałam się powoli dymem i patrzyłam na świecące, piękne gwiazdy.. Nie wytrzymam tak dłużej.. Położyłam się by mieć lepszy widok na spokojne niebo. Zasnęłam..
- Rose, Rose.. - słyszałam głosy.. Otworzyłam oczy. Ujrzałam Sophie i Liama
- Co ty tu robisz? Oszalałaś? Jesteś cała zmarznięta?! Chciałaś tu..
- tak! Nie wytrzymuje bez niego! Ja go tak strasznie kocham! - powiedziałam płacząc. Wzięła mnie w ramiona i uspakajała
- Chodź do domu.. - wstałam i mnie lekko zamroczyło.. Uznałam, że dam radę iść sama. Myliłam się. Opadłam na ziemię.. Ciemność..
Jakiś czas później obudziłam się w swoim pokoju. Siedzieli obok mnie
- Co mi się stało?
- Zemdlałaś- odpowiedział Liam
- Jutro jedziemy do lekarza!
- Przecież ty jesteś lekarzem
- Bardzo zabawne Rose! Jestem, ale wole, żeby zrobili ci cały komplet badań a teraz idź spać. Masz tu obok ciepłą herbatę. Dobranoc - powiedziała i wyszli.. W cale nie spałam. Nie miałam ochoty.. Obserwowałam jak słonce wzbija się ku górze.. To był bardzo piękny widok. Zeszłam na dół i wzięłam z lodówki ser żółty i położyłam go na kanapkę. Po drodze do pokoju natknęłam się na siostrę
- A ty co tak wcześnie wstałaś? - zapytała
- Nie mogłam zasnąć
- widzę właśnie, a wory pod oczyma rosną.. przypominam, że za jakieś dwie godziny.. dokładnie o dziesiątej jedziemy do lekarza
- ale ja na prawdę już się lepiej czuje..
- widzę właśnie - zdenerwowana poszłam do swojego pokoju. Położyłam się na chwilę.. Zasnęłam bardzo szybko..
- Rose!!
- co jest?
- jeżeli myślisz, że się wywiniesz to się grubo mylisz! Wstawaj i ubieraj się. Masz kilka minut! - zrobiłam tak jak nakazała. Ubrałam czarne leginsy, czarne eskimoski i szarą ocieplaną bluzę na zamek, z kapturem. Na to narzuciłam kurtkę i byłam gotowa. Włosy tylko rozczesałam
- chodź już!
- No przecież idę! - zamknęłam dom i wsiadłam do auta na miejsce pasażera. Jechałyśmy w ciszy. Szybko dotarłyśmy na miejsce. Wysiadłyśmy i powędrowałyśmy do budynku
- Nie musiałaś ze mną jechać. Przecież mam prawko
- kochana siostrzyczko pragnę ci przypomnieć, że ja tu pracuję..
- To czym ja wrócę?
- O patrz. To te drzwi- powiedziała a ja zdenerwowana weszłam do wskazanego gabinetu
- dzień dobry - przywitałam się i usiadłam na przeciw lekarza. Był młody i przystojny
- Dzień dobry. Więc co się dzieje?
- w sumie jestem tu przez siostrę. Ostatnio wymiotuje, jest mi słabo i raz zemdlałam. To wszystko, zwyczajne osłabienie..
- pozwól, że to ja dojdę do właściwej diagnozy- powiedział i zrobił mi te wszystkie prześwietlenia i badania. Zajęło to ponad godzinę.. Musiałam w dodatku czekać wieczność. W końcu zostałam poproszona na gabinetu..
- Więc co mi jest?
- Rzeczywiście jest pani zdrowa, tyle że osłabiona..
- No to świetnie. Czyli mogę już iść?
- hmm może pani, tyle że po dużo warzyw i owoców a i koniecznie do sklepu dziecięcego..
- Zaraz, zaraz co pan chce przez to powiedzieć?
- Gratuluję, jest pani w ciąży...

Rozdział 29

WŁĄCZ: https://www.youtube.com/watch?v=cshve7GlrgI

 Chodziłam po pokoju jak opętana. Co ja mu teraz powiem? Kogo mam wybrać? Oczywiste jest to, że Harry'ego ale Chris dał mi tyle ciepła i jego też kocham. Nie tak mocno jak Harry'ego ale kocham


 Mój telefon zaczął wibrować. To Chris. Przesunęłam wierzchem  palca po ekranie
- Halo? - powiedziałam zdenerwowana
- Rose wszystko w  porządku? Dlaczego ode mnie nie odbierasz? Martwię się
- Chris ja teraz muszę to przemyśleć. Coś się zmieniło i ja..
- Co się zmieniło? Chyba nie chcesz powiedzieć, że z nami..
- Nie, w żadnym wypadku. Nie zrywam z tobą. Kocham cię tylko potrzebuje czasu.. Wiesz wyjechałeś i muszę teraz wszystko sobie poukładać
- Jasne. Pa. Kocham cię i tęsknie - powiedział a ja się rozłączyłam. Co ja narobiłam? Jestem między młotem a kowadłem. Jak ja to powiem im obydwu? Muszę zrezygnować, z któregoś z nich ale nie chcę tego. Przywiązałam się do Chrisa a do Harry'ego.. Harry'ego po prostu kocham i nie wyobrażam  sobie życia bez niego..
Moje rozmyślenia przerwał dzwonek do drzwi. Zbiegłam na dół i wpuściłam do środka przyjaciółkę. Usiadłyśmy na kanapie w salonie. Powiedziałam jej o całej zaistniałej sytuacji. Było po niej widać ogromne zdziwienie
- i co zamierzasz? - zapytała
- Nie wiem okej? Już nic nie wiem. Czuję się z tym okropnie. Czuję się jak najgorsza osoba na świecie..
- A czy ty z Chrissem.. No wiesz.. Doszło między wami do jakiegoś większego zbliżenia?
- Czyś ty oszalała?! Niee! Mimo tego, że miałam amnezję to czułam, że nie mogę. Czułam przywiązanie do Harry'ego. Tylko co z tego skoro i tak jestem teraz po między nimi?
- Musisz to powiedzieć Harry'emu..
- Wiem, wiem ale jak?
- Dzisiaj na kolacji? - rzuciła
- O boże! To już za pół godziny! Camille przepraszam ale..
- Wiem. Tylko zadzwoń do mnie jak się z tym uporasz. Paa. Kocham cię- powiedziała i wyszła. Ja w tym czasie pobiegłam na górę. Wzięłam szybki prysznic, wtarłam w skórę krem, wysuszyłam włosy i podkręciłam lekko końcówki. Na koniec nałożyłam delikatny makijaż. Zgasiłam światło w łazience i powędrowałam do garderoby. Nałożyłam czarną sukienkę, którą kiedyś dostałam od ukochanego. Do tego buty czarne z czerwoną podeszwą, na szpilce. Narzuciłam na siebie jeszcze płaszcz w kolorze czarnym. Usłyszałam dzwonek. Otworzyłam drzwi, Harry zdziwił się jak mnie zobaczył.
- Coś nie tak?
- Nie, nie. Jesteś piękna
- Dziękuję - powiedziałam zaczerwieniona
- Idziemy?
- Tak jasne. Idziemy - odpowiedziałam, zamknęłam dom i weszłam do jego auta. Byłam strasznie spięta. Wiedziałam, że muszę mu o tym powiedzieć. Co chyba zauważył
- Coś się stało?
- Nie ja tylko denerwuję się to randką..
- Nie martw się wszystko będzie dobrze- powiedział i złapał mnie na chwilę za dłoń i ucałował ją. Westchnęłam i uśmiechnęłam się delikatnie. W końcu wysiedliśmy z auta kierując się do jednej z najlepszych restauracji w mieście. Kiedyś już tu byliśmy. To było chyba na naszej pierwszej randce..
- Harry czy to?..
- Tak, zgadza się. Myślałem, że ci się spodoba
- Bo się podoba. Dziękuję- powiedziałam i dałam mu buziaka. Weszliśmy do środka. Na parkiecie tańczyło kilka osób przy romantycznej piosence. My zasiedliśmy do stolika przy oknie. Zamówiłam tylko wodę ale Harry zaczął protestować i zamówił mi jakąś sałatkę grecką i wino do tego.
- Harry nie jestem głodna..
- Coś cię gryzie hmm? Co się dzieje? Mi możesz powiedzieć..
- Jeszcze nie teraz.
- Jak to nie jeszcze nie teraz? Powiedz mi. Przecież wiesz, że mi możesz zaufać..
- Wiem ale.. - rozmowę przerwał nam kelner. Przyniósł zamówienia. Zjadłam połowę i więcej już nie mogłam. Za to lampka wina poszła w mgnieniu oka. Musiałam się odstresować
- Zatańczymy?
- Tak - odpowiedziałam i podałam mu dłoń. Weszliśmy na parkiet i znowu ta piosenka. Ed sheeran Kiss me. Zaczęliśmy się śmiać
- Ten utwór nas prześladuje- zażartowałam
- A mi się bardzo podoba- odpowiedział. Popatrzyłam mu na chwilę w te piękne oczy. Czułam do siebie żal za to, że tak go oszukuję. Oparłam głowę o jego ramię i po prostu zatraciłam się w jego ramionach
- Powiesz mi w końcu co się dzieje? - odpowiedziałam mu pocałunkiem. Tak strasznie się bałam, że mogę go stracić.
Nagle światła skierowały się w naszą stronę. Harry'emu dali mikrofon..
- Harry co robisz? - nie odpowiedział mi. Uklęknął i wyciągnął małe pudełeczko z kieszeni. Otworzył je i zapytał :
- Rose Davies wyjdziesz za mnie? - zmarłam. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Nie w tej chwili. To za szybko. Nie teraz. Spojrzałam na niego i wyszeptałam po cichu przeprosiny. Chwyciłam płaszcz i wybiegłam z restauracji. Szpilki w ogóle nie ułatwiały mi zadania
- Rose stój! - o dziwo zrobiłam tak jak rozkazał
- Co się dzieje? Dlaczego nie? Przecież się kochamy? Przecież tu nie chodzi od razu o ślub.. - po moich policzka leciały łzy. Stałam jak wmurowana
- Hej nie płacz. Przepraszam jeśli..
- Harry przestań! Nie możemy być razem...
- Co dlaczego?
- Chris dzwonił..
- I co w związku z tym?
- My nadal jesteśmy razem i..
- Co?! Jak to jesteście razem?! Nie wierzę! Myślałem, że jesteś inna! A ty jesteś taka jak wszystkie inne! Zdradziecka dziwka! - zabolały mnie te słowa. Spoliczkowałam go. Ten spojrzał na mnie twardo i odszedł. Zaczął padać deszcz. Nadal stałam w miejscu. Nie czułam już nic..

wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział 28

WŁĄCZ :
 https://www.youtube.com/watch?v=QkqP1ar_z_A


Obudziłam się w jego ramionach. Nie spał. Patrzył na mnie zadowolony i spokojny tymi pięknymi, zielonymi oczyma. Były takie cudowne. On cały był cudowny

- Witaj piękna - powiedział na co ucałowałam go w usta
 - Harry, przepraszam - powiedziałam gładząc dłonią jego policzek
- Mówiłem, że nie masz za co mnie przepraszać. Najważniejsze jest to, że znowu jesteśmy razem i że się kochamy jeszcze bardziej niż kiedykolwiek . Więc na dowód jakże naszej ogromnej miłości czeka coś na ciebie w łazience, w sumie na nas...
Bałam się na samą myśl. Owinęłam ciało prześcieradłem i powędrowałam do pomieszczenia, o którym wcześnie wspominał ukochany.
Ujrzałam wannę, w której było mnóstwo płatek róż a w okół  były rozstawione zapachowe świeczki. W tle roznosiła się spokojna i romantyczna piosenka..
- powiedziałeś, że to jest dla, dla nas? - zapytałam z zająknięciem
- Tak. Chyba się nie wstydzisz co? - moją odpowiedzią  było zsunięcie z siebie białego materiału. Ujrzałam na jego twarzy zdziwienie. Weszliśmy do ogromnej wanny i oparta o jego ciało czułam jak gładzi mój brzuch jedną ręką. Pokierowałam ją na swoją klatkę piersiową. Zesztywniał a mnie pokryły ciarki na całym ciele. Od wróciłam się ku niemu i pocałowałam go w usta
- Zróbmy to tutaj.. teraz- wyszeptałam spokojnie. Harry nie protestował. Zabrał się do działania. Zaczęło się na pocałunkach. Później dopiero wsadził swoją męskość we mnie.  Sposób w jaki się kochaliśmy, w jaki się kochamy. Nikt nie jest w stanie tego opisać. To trzeba przeżyć. To czasami jest denerwujące, że kochasz tak mocną swoją drugą połówkę, że możesz być dla niej WSZYSTKIM i KAŻDYM. Jesteś w stanie zmienić swoje całe życie, żeby tylko ta osoba była szczęśliwa. Tak ja się czuję. Za każdym razem gdy wchodził we mnie wręcz krzyczałam z zachwytu. To dziwne ale mogłabym z nim to robić wieczność. Czuć go w każdy możliwy sposób i po prostu kochać się tak strasznie mocno.
Na koniec umyliśmy się na wzajem i wyszliśmy z wanny. Ubrałam świeżą bieliznę, którą miałam u niego. Wysuszyłam jemu włosy a on mi. Przy okazji wy balsamował moje ciało. Dużo się śmieliśmy i całowaliśmy no i dotykaliśmy..
- Mam coś dla ciebie - powiedział gdy chciałam nałożyć wczorajsze ciuchy
- Tak?
- To dla ciebie- powiedział wręczając mi wielkie pudełko bodajże z odzieżą. Bałam się otwierać bo on zawsze każe mi się ubierać w jakieś cuda niewidy. Ku mojemu zdziwieniu w pudełku był zwykły biały sweterek, ocieplane skarpetki i czarne, ocieplane leginsy..
- Jejkuu dziękuję! - powiedziałam i uściskałam go
- Tylko się Harry nie przyzwyczajaj  do tych prezentów bo wiesz co ja na ten temat myślę..
- Wiem, wiem ale jakoś muszę ci wynagrodzić tą długą rozłąkę
- Właściwie wystarczy jeden prezent albo tysiące prezentów
- Jakich? - zapytał zdziwiony
- Tysiące, milionów twoich pocałunków i objęć! - spełnił moje żądanie..
- Dobra idę do kuchni a ty się ubieraj.. W sumie wiesz co? W samej bieliźnie też mi się podoba - powiedział szczypiąc mnie za tyłek
- Tsss - powiedziałam i się zaśmiałam. Ubrałam się w zakupione przez niego ubrania i powędrowałam do kuchni. Zasiadłam do stołu i po kilku minutach dostałam ciepłe naleśniki i gorącą czekoladę. Szybko zajęłam się posiłkiem. Chciałam po sobie pozmywać ale jak Harry jest w kuchni to lepiej z nim nie zadzierać. W sumie to próbowałam ale i tak skończyło się tym, że wyniósł mnie z kuchni i usadził w salonie na kanapie. Śmieszyła mnie ta cała sytuacja
- Wiesz co Harry?!
- Hmm?
- Może odwieziesz mnie do domu co? - na moje pytanie szybkim krokiem podszedł do mnie i ze smutnymi oczkami zapytał "dlaczego?"
- Muszę pokazać się Sophie i ogarnąć się ale obiecuję, że dzisiaj..
- Nie skarbie, to ja ci obiecuję, że zabiorę cię dzisiaj na romantyczną kolację - powiedział i cmoknął mnie w czoło. Radość wyraziłam moim uśmiechem
- No to chodź. Ubieraj się
- O proszę jaki chętny, żeby mnie się pozbyć- drażniłam się z nim
- Rose ja po prostu nie mogę się już doczekać jak zobaczę cię w pięknej sukience
- Zabawne! - powiedziałam ze śmiechem i ubrałam kurtkę oraz buty. Zeszliśmy na parking i wyjechaliśmy na ulicę jego autem. Jechaliśmy przekomarzając się ze sobą i śmiejąc się
- To wysiadka - powiedziałam i chciałam wyjść ale ten zatrzymał mnie i pocałował namiętnie
- Najlepiej jakby była czerwona i czarne szpilki do tego - powiedział na co znowu się zaśmiałam i dałam mu ostatniego buziaka
- Kocham cię - dodałam i wyszłam z auta by po chwili znaleźć się w domu. Na stole w kuchni leżała karteczka od Sophie : zadzwoń jak będziesz w domu. Martwię się.
Zrobiłam tak jak napisała i wysłałam jej sms-a, że jestem w domu cała i bezpieczna. Poszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Sięgnęłam po telefon. Miałam dziesięć nieodebranych połączeń. To od Chrisa.
O mój boże! Chris! Przecież my jesteśmy razem! Na litość boską! Zapomniałam! Dałam ponieść się emocjom i po prostu zapomniałam! Jak ja to powiem Harry'emu?! Jak ja powiem Chriss'owi to, że wróciła mi pamięć i znowu jestem z Harry'm?!

wtorek, 4 listopada 2014

Rozdział 27

 Drogi Pamiętniku.. Wszystko się zmienia, ja się zmieniam. Gdy tylko przypominam sobie to wszystko przez co przeszłam... To było coś na prawdę niewyobrażalnego.. Wydawałoby się, że to nie możliwe, że wyszłam z tego cała, zdrowa i znowu radosna.. Jednak pomimo tego, że mam kochaną przyjaciółkę, siostrę i chłopaka to tak na prawdę czuję pustkę w sercu.. To tak jakby mi czegoś brakowało.. Kogoś brakowało. Nie umiem tego określić ani nazwać.. Nadal nie pamiętam niczego.. z ostatniego roku. Miałam jakieś prześwity ale traktowałam to jak fikcję. Pogodziłam się z tym, że już sobie nie przypomnę wszystkiego.. Ale ta luka w sercu jest taka dręcząca... 


- Witaj kochanie - obejrzałam się za siebie i zobaczyłam Chriss'a stojącego w drzwiach mojego pokoju. Szybko zamknęłam pamiętnik i schowałam go pod poduszkę..
- Kto cię wpuścił?
- To tak mnie witasz?
- Przepraszam.. - powiedziałam i dałam mu buziaka
- Więc co cię do mnie sprowadza? - zapytałam zmieszana
- Chciałem cię po prostu zobaczyć
- Ale wszystko w porządku?
- Tak, tak.. Ale to szybko zleciało nie? Już po świętach  i nowym roku..
- Nie zmieniaj tematu. Mów o co chodzi
- Może usiądźmy hm? - zrobiliśmy tak jak powiedział i klapnęliśmy na moim łóżku
- Widz, że bardzo mocno cię kocham - nienawidzę, kiedy ktoś zaczyna tak zdanie
- ale muszę wyjechać na pewien czas..
- Jaki czas?
- Na rok
- Co?! Gdzie i po co?
- Nie denerwuj się. Z chęcią bym zabrał cię ze sobą ale to nie możliwe
- Chris o co do diabła chodzi?!
- Moja mama jest ciężko chora.. Potrzebuje leczenia a ja muszę być przy niej.. Lecimy do ojca, który jest w Hiszpanii. Znajduje się tam bardzo profesjonalna klinika a on jest jej dyrektorem..
- Rozumiem ale nie wytrzymam tutaj bez ciebie tak długo
- Posłuchaj mi też to nie jest na rękę ale muszę. To moja matka!
- Kiedy lecisz?
- Dzisiaj.. właściwie przyszedłem się pożegnać
- Co?! I mówisz mi o tym w ostatniej chwili tak?!
- Nie gniewaj się na mnie, proszę.. Będę dzwonił codziennie
- Tak? Chyba do tych wszystkich hiszpanek!
- Nie mów tak. Wiesz, że kocham tylko ciebie i nigdy ale to nigdy sobie nie odpuszczę. Zawsze będziesz moim oczkiem w głowie..
- To co,że tak po prostu się mamy pożegnać?
- Kocham Cię - powiedział i zostawił małe pudełeczko, po czym wyszedł. Tak po prostu wyszedł. Po policzku uleciała mi łza. To miał być kolejny przepiękny dzień. Wyszło na to, że pierwszy dzień lutego zaczął się nie zbyt kolorowo. Nie rozstaliśmy się ale ja wiem, że związki na odległość nie istnieją. Tak się nie da.
Sięgnęłam po małe pudełeczko i otworzyłam je. Było to wisiorek w kształcie serca. Był na nim wygrawerowany napis: Twój na zawsze. 
Nałożyłam go na szyję i opadłam na łóżko. Nawet nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Nie byłam w żadnej rozsypce ale czułam się smutno i źle. Nie był on tylko moim chłopakiem ale też najlepszym przyjacielem.
Popisałam o całej dzisiejszej sytuacji z Camille na fb. Nie była ona fanką Chris'a ale chociaż udawała współczucie. Pogadałam o tym jeszcze z Sophie. Mówiła tylko o tym, że wszystko będzie dobrze. Na dworze ściemniło się. Wybiła 18:00. Postanowiłam uporać się z tym sama. Ubrałam szare leginsy, czarne eskimoski, ciepłą bluzę, kurtkę o kolorze brudno-zielonym ze skórzanymi rękawami. Do tego komin i rękawiczki. Telefon zostawiłam w domu. Nie chciałam, żeby ktoś zakłócał mi ciszę. Na dworze prószyło delikatnie śniegiem. Coś ciągnęło mnie w stronę parku. Tu nie chodziło o moje przemyślenia a o coś innego. Usiadłam na znajomej mi ławce.Odpaliłam papierosa i zaciągałam się głęboko dymem po czym wypuszczałam go powoli z płuc
-Taka ładna i pali - uniosłam głowę do góry. Stał nade mną. To był on..
- Harry?
- Wiesz co mam dzisiaj urodziny i chcę prosić cię o jeden pocałunek tylko jeden.. Ja wiem, że.- nie słuchałam go. W stałam i dałam mu ten jeden pocałunek.

 Zrobiło mi się gorąco a w moim brzuchu pojawiło się to uczucie. To tak jakby miliardy motyli ulokowało się we wnętrzu mojego całego ciała. Przypomniało mi się. Przecież ja go kocham!
- Harry pamiętam cię! To tu się poznaliśmy. Rok temu, 1 lutego! Harry pamiętam cię!
- Nie wierzę! Ty na prawdę mnie pamiętasz?!
- Tak i kocham cię! Boże mój!  - podniósł mnie i uściskał mocno. Obsypywaliśmy się pocałunkami jak nie normalni.
- Harry tak bardzo cię przepraszam!
- Nie masz za co! Boże to najwspanialszy prezent w świecie! Już się bałem, że się nie doczekam! Kocham cię Rose i nigdy już mi tak nie rób rozumiesz! - między wypowiadanymi słowami dawaliśmy sobie pojedyncze pocałunki. Bałam się, że w tym parku zaraz dojdzie do seksu!
- Jedźmy do mnie! Chodźmy! - nie debatowałam. Wskoczyłam do jego auta i w błyskawicznym tępię znaleźliśmy się w jego mieszkaniu. Wchodziliśmy zrzucając z siebie ubrania. Kochaliśmy się tak zachłannie i namiętnie. Każdy skrawek mojego ciała (dosłownie każdy)  został obsypany pocałunkami. Ciągle powtarzaliśmy jak się kochamy.

 

wtorek, 21 października 2014

Rozdział 26


- Rose mogę ci zadać pytanie?
- Właśnie je zadałeś pytając czy możesz je zadać..
- Oj Rose wiesz o co mi chodzi..
- No to dawaj - powiedziałam zdezorientowana
- Więc czy ty pamiętasz cokolwiek co między nami było? Jakiś najmniejszy szczegół cokolwiek?
- Harry już ci mówiłam, że nie pamiętam nic! Już było dobrze ale musiałeś to zepsuć! - powiedziałam i wstałam
- Rose czekaj - nie słuchałam go. Po prostu wyszłam. Ten oczywiście popędził za mną. Chwycił mnie za przed ramię zatrzymując mnie
- Czego ty do diabła chcesz?!
- Przepraszam. Już nie będę zadawał tych pytań, Bądźmy może przyjaciółmi co?
- Nie chce znowu powiedzieć czegoś czego będę żałowała więc proszę odwieź mnie już do domu
- Ale miałaś mi dać jeden wieczór..
- No i dałam?
- Właśnie, że nie bo jest godzina ósma. Zostały jeszcze dwie godziny
- To co chcesz jeszcze robić? Bo ja nie mam zamiaru wracać do tej restauracji..
- Ja też nie.. Chodźmy do auta. Pozwól, że cię zabiorę w jedno małe miejsce
- Tylko masz mnie odwieźć na czas - powiedziałam i wsiadłam do pojazdu. Jechaliśmy jakieś dwadzieścia minut.. Dotarliśmy do jakiegoś dużego budynku. Weszliśmy do środka a ja nadal nie wiedziałam gdzie on tak właściwie mnie prowadzi. Weszliśmy do ogromnej sali...
- Stań w tym miejscu- powiedział ustawiając mnie na środku pomieszczenia. Podszedł do projektora i włączył go.. W tle zaczęła lecieć dobrze mi znana piosenka : Ed Sheeran- Kiss me .  Harry zniknął mi z zasięgu wzroku. Na ścianie były wyświetlane zdjęcia moje i jego..
 
To wszystko było takie prawdziwe. Zaczynałam wierzyć w to, że na prawdę nas coś łączyło. Coś poważnego.. Usłyszałam jego szept za moimi plecami. Wiedziałam, że stoi blisko
- Teraz mi wierzysz? 
- Miałeś do tego nie wracać.. - powiedziałam patrząc na kolejne zdjęcia. Kidy pokaz się już zakończył powiedziałam stanowczo: 
- Zabierz mnie już do domu..
- Dlaczego? 
- Zabierz mnie do domu a jak nie to pójdę sama - wyszłam z pomieszczenia. Miałam taki mętlik w głowie. Harry po chwili wyszedł i otworzył auto. Usiadłam na miejscu pasażera. Jechaliśmy w ciszy. Kompletnej ciszy.
- Rose nie chciałem ci sprawić przykrości
- Daj spokój. Jutro się nie zobaczymy
- Dlaczego? Może o...
- Harry nie zrozum mnie źle ale nie zobaczymy się jutro, pojutrze, popojutrze.. i następnego dnia też nie.. 
- Zaraz, zaraz dlaczego mi to robisz? Co ja ci takiego zrobiłem? - zapytał zatrzymując się kilka domów przed moim
- Przepraszam..Pogódź się z tym, że to skończone
- Nie poddam się rozumiesz? Nigdy się nie poddam!
- Ale ja jestem z Chrisem! - wykrzyczałam na co ten spojrzał na mnie z nie do wierzeniem.. Miałam wrażenie, że zaraz się popłacze.Wybiegłam z auta i pobiegłam prosto do domu. Nawet mnie nie gonił. Znowu powiedziałam o kilka słów za dużo ale musiałam skłamać, żeby się odczepił raz na zawsze. Niech sobie znajdzie inną kobietę i niech sobie z nią ułoży życie. Ja natomiast może rzeczywiście postaram się o Chrisa, któremu na mnie zależy i który nie wmawia mi codziennie różnych rzeczy, których nie pamiętam..

2 MIESIĄCE PÓŹNIEJ 
 
Święta, święta i po świętach. Jest końcówka stycznia. Moje życie powróciło do normy. Tak jakby. Spotykam się regularnie z przyjaciółką i Chrisem, który jest mi teraz na prawdę bardzo bliski. Co weekend robiliśmy sobie wieczór filmowy. Przytulaliśmy się i śmieliśmy jak zawsze..
 Harry od tamtego dnia nie dał znaku życia.. Camille mi wspominała jedynie coś o tym, że jest pogrążony. Była u mnie nawet jego przyjaciółka Perrie. Mówiła o tym, że kiedyś już zdradziły go dwie dziewczyny a teraz ja. Tyle, że ja go nie zdradziłam. Bo gdyby nas coś poważnego łączyło to bym to pamiętała. 
 Na prawdę teraz dopiero poczułam, że żyję. Uwolniłam się od niego. Mam jednak plany co do Chrisa. Rozumiemy się i lubimy...
Może coś z tego będzie..

sobota, 11 października 2014

Rozdział 25

 Weszłam zdenerwowana.  Pobiegłam na górę. Przebrałam się w szare leginsy i czarną bluzę z kapturem (batman). Usiadłam na parapecie i zadzwoniłam do Camille. Opowiedziałam jej o wszystkim. Gdy usłyszała jak go potraktowałam nakazała mi go przeprosić. Zastanowiłam się nad tym chwilę i stwierdziłam, że na prawdę to było chamskie. Zadzwoniłam więc do niego i w ramach przeprosin zgodziłam się na jedną randkę..
- Rose chodź tu na chwilkę! - krzyknęła Sophie. Zbiegłam na dół i zobaczyłam jakiegoś mężczyznę. Nie znałam go
- Pan do mnie?
- Tak. Jestem Louis. Możemy porozmawiać?

 
- O czym? 
- To jest sprawa osobista..
- Przykro mi ale my się nie znamy, więc proszę wyjść z mojego domu. 
- Nalegam- powiedział zdenerwowany
- Proszę wyjść albo zadzwonię po policję! - zrobił tak jak powiedziałam i opuścił nasz dom. 
- Sophie kto ot był?
- Nie mam zielonego pojęcia. Przedstawił się jak Louis Tomlinson i stwierdził, że musi z tobą pilnie porozmawiać..
- Nie potrzebnie go wpuściłaś. Mógł to być jakiś przestępca czy..
- Daj spokój.. Był całkiem przystojny- zażartowała na co przerzuciłam oczyma
- Wiesz co? Mam dzisiaj wolne i ty też więc może pójdziemy na zakupy co?
- Mam wszystko
- No dawaj! Takie siostrzane zakupy
- Dobra, dobra.
- To idź się przebież i jedziemy! 
- Przecież jestem ubrana i nie będę się przebierała
- To w takim razie daj mi 20 minut.. - ubrałam w tym czasie moje czarne eskimoski i pooglądałam chwilę tv. Sophie wyrobiła się w określonym przez nią czasie. Wsiadłyśmy do jej czarnego Jeep'a i odjechałyśmy. Włączyłam płytę miley cyrus i nastawiłam głośno. Śmiałyśmy się i ,śpiewałyśmy głośno piosenki.  Akurat leciała piosenka We Can't Stop. 
W końcu dotarłyśmy do galerii. Wypiłyśmy najpierw kawę w restauracji, żeby mieć dużo energii na poszukiwania. Po wypiciu napojów zaczął się szał Sophie. Zakupy szczerze nie były moją ulubioną rzeczą na mojej liście ale chciałam, żeby Sophie była zadowolona i szczęśliwa więc poudawać jeden dzień nie zaszkodzi. Kupiłam sobie kilka kosmetyków, 2 ciepłe bluzy. Jedna jaskrawo różowa z czarnymi paskami po bokach z kapturem, druga była taka sama tyle, że granatowa. Jedna para butów do kolan. Wyglądały jak kalosze ale były to ładne lśniące kozaki z różowym dodatkiem po bokach. Do tego 2 pary spodni. Zwykłe jeansy i leginsy czarne. Skarpetki, bielizna i to wszystko. 
 Za to Sophie pokupowała sobie 5 pięknych sukienek, rajstopy, bielizna, 3 pary spodni, jakieś bluzki i bluzy.. No i oczywiście kosmetyki. Ona podobnie jak ja ceniła sobie naturalność ale każda kobieta musi mieć niezbędne jej do życia kosmetyki w toaletce. 
- Rose może ty chcesz jakąś sukienkę? 
- Nie, wystarczy mi to co mam. 
- No daj spokój! Chociaż jedną! 
- Dobra, dobra..  - kupiłam więc tą sukienkę. Była to granatowa rozkloszowana sukienka z długimi rękawami, które były w koronkę. W końcu zakupy dobiegły końca. Wychodząc z galerii zgubiłam Sophie. 
Uggh zabiję ją. Pędziłam z tymi wszystkim torbami przez korytarz. Weszłam do sklepu z perfumami. Natknęłam  się tam na Harry'ego. 
- Harry cześć. Ty tutaj?
- Ty na zakupach?! Przecież ty nienawidzisz łazić po sklepach..
- Ciicho bo Sophie się dowie - powiedziałam na co się zaśmiał. Kolejna rzecz, którą wiedział tylko on. 
- Oh Rose! Tu jesteś. Idziemy? - powiedziała Sophie
- Tak jasne. Cześć Harry - powiedziałam na co mi odpowiedział i przypomniał o jutrzejszym spotkaniu. Załadowałyśmy wszystko do auta i wsiadłyśmy do środka. 
- Wybierasz się z nim gdzieś jutro?
- Tak. Na randkę..
- Rose to nie jest chłopak dla ciebie
- Wiem, wiem. Ale spokojnie ja po prostu jestem mu to winna i już. Jeden wieczór i tyle..
- Skoro tak mówisz.. A i pojedziemy jeszcze do fryzjera. Muszę podciąć włosy
- Ughh.. 
- Tobie też się przyda podcięcie końcówek- na miejscu podcięłam te końcówki i w końcu mogłyśmy wrócić do domu. Było już ciemno. Zima co raz bliżej i jest co raz zimniej. Ale lubię chłód. Weszłyśmy do domu. Pierwsze co zrobiłam to rzuciłam się z tymi torbami na łóżko w pokoju i odsapnęłam. 
- Rose!
- Co znowu?!
- Do ciebie! 
- Nieee - powiedziałam sama do siebie i zeszłam na dół. 
- Cześć Chris. A ciebie co do mnie sprowadza? 
- Pogadamy? 
- Jasne zapraszam do góry. Herbaty, czekolady?  
- Herbaty - zrobiłam więc jemu kubek herbaty a sobie czekolady i zaniosłam na górę. Usiadłam na łóżku obok niego i zapytałam:
- O co chodzi? 
- Moja babcia umarła i musiałem się komuś wyżalić.. 
- Oh Chris- powiedziałam i przytuliłam się do niego by dodać mu otuchy. Pogadaliśmy tak z dwie, trzy godziny i chłopak pojechał do domu
- Co to za przystojniak? 
- Chris i nie nie jestem z nim. To przyjaciel
- Od przyjaźni do..
- Nie kończ. To nie chłopak dla mnie. Jest dobrym przyjacielem i tyle..
- Jasne, jasne..- nie miałam zamiaru się więcej kłócić. Poszłam do góry, przebrałam się w pidżamę i zasnęłam.
 NASTĘPNEGO DNIA.

Cholera! Znowu się spóźnię! Wczorajszy dzień tak mnie wykończył, że obudziłam się o 14:30. A o 15:00 miałam jazdy! Szybko się umyłam, włosy związałam do góry. Nie miałam nawet czasu, żeby  się pomalować. Ubrałam wczorajszy zakupiony różowy polar z kapturem, czarne leginsy i te piękne kozaki. Do kieszeni w bluzie włożyłam telefon i wybiegłam
- Podwieźć Panienkę? - odwróciłam głowę w bok. To znowu on. Ten cały Tomlinson. 
- Czego Pan ode mnie chce? Niech pan odejdzie! 
- Nalegam znowu..
- A ja się nie zgadzam! Niech mi da Pan spokój! - odjechał z piskiem opon. Co za natrętny człowiek. Czego on może ode mnie chcieć?  Szybko dotarłam na jazdy. Miałam dzisiaj do zrobienia 3 godziny. 
- Podwieźć Panią do domu? - zapytał instruktor na koniec. Nagle przypomniało mi się o Harry'm. 
- A mógłby Pan podwieźć mnie pod restaurację? - podałam mu dokładny adres. Podziękowałam na koniec i wybiegłam. Weszłam jak poparzona do restauracji. Było to jakieś ekskluzywne miejsce. Wszyscy w garniturach i sukienkach. Za to ja wyglądałam jak największa sierota na świecie. W dodatku nie byłam pomalowana ani trochę. Chciałam wyjść ale Harry zdążył mnie zauważyć. Podeszłam czerwona jak burak do stolika. 
- Harry dlaczego mi nie powiedziałeś, że to taka restauracja? 
- Przecież pięknie wyglądasz
- Błagam cię.. - powiedziałam i usiadłam
- O co ci chodzi? To znaczy mogłaś ubrać jakąś sukienkę no ale..
- Nie mam na sobie ani grama makijażu!
- Przecież wiesz, że tak wyglądasz najpiękniej i podcięłaś chyba włosy nie?
- Tak ale to tylko końcówki- zdziwiło mnie to, że zauważył. Tym bardziej, że włosy miałam w kitce. Reszta rozmowy jakoś się kleiła. Dużo się śmialiśmy. Większość ludzi patrzyła się na nas jak na opętanych. A moim zdaniem to oni tacy byli. Wszyscy tacy sztywni..
 To było dziwne ale rozmieszał mnie i rozumiał jak nikt inny. 
 
 

piątek, 26 września 2014

Rozdział 24

 - Pocałuj mnie.. - powiedział. Brakowało dosłownie centymetra do tego, żeby nasze usta złączyły się. Na szczęście przerwał nam Chris.
- Rose mogę cię poprosić na chwilę?
- Nie widzisz, że jest zajęta- zdziwiłam się na komentarz Harry'ego. Potraktował mnie jak własność.
- Oczywiście. Cześć Harry- pożegnałam się i odeszłam z blondynem. Spoglądnęłam na Harry'ego. Stał w bezruchu. Natomiast ja z Chrisem wyszliśmy na zewnątrz
- O co chodzi?
- Chcę cię przeprosić jeszcze raz i nie bądź już zła. To było silniejsze ode mnie..
- Doskonale wiem o co ci chodzi.. Wybaczam ci. Tylko, żeby mi się to już nie powtórzyło jasne?
- Jasne! To co misiek?!
- Misiek! - powiedziałam i przytuliłam go - pogadaliśmy jeszcze chwilę i wróciliśmy do środka. Podeszliśmy pod bar i zamówiliśmy sobie po drinku. Zrobiło mi się przyjemnie ciepło. Postanowiłam zamówić jeszcze jednego i jeszcze jednego.. Później poszłam z Chrisem na parkiet. Bawiłam się wspaniale. Zaczęło mi się kręcić w głowie
- Wszystko dobrze?!
- Idę na chwilę do toalety!
- Okey! - zrobiłam tak jak powiedziałam. Stanęłam przed lustrem i spojrzałam w swoje odbicie. Byłam już wykończona. Zbliżała się 3. Schłodziłam kark zimną wodą i wyszłam. Akurat musiałam wpaść na niego. Harry..
- Jesteś pijana.
- Nie pijana tylko nie trzeźwa ha! A to różnica jest!
- Zabieram cię do domu!
- Ha! Oszalałeś?! - w odwecie chwycił mnie za rękę i pociągnął do wyjścia. Nikt nas nawet nie zauważył. A miałam nadzieję.
- Ubierz płaszcz!
- Dobrze mamo. Tylko nie krzycz- droczyłam się z nim na parkingu
- Wsiadaj..
- A może nie?
- Wsiadaj!
- Nieee! - nagle pod stopami zniknął mi grunt. Sam mnie wsadził do auta i położył na tylne siedzenia. Szybko zasnęłam..
OCZYMA HARRY'EGO
Chciałem odwieźć ją do domu ale Sophie w padłaby w szał. Postanowiłem więc, że zawiozę ją do mojego domu, który leżał jakieś 40 km od miasta. Byliśmy już tam kiedyś razem. Co chwilę spoglądałem na nią. Tak słodko spała. Moja piękna księżniczka. Zadurzyłem się w niej na amen. To z nią pragnę spędzić resztę życia, dla niej zrobię wszystko. Jest moją lewą połową serca. Oddałem się jej w każdy możliwy sposób. Kiedy to się w końcu skończy? Niech wyzdrowieje.
Zajechałem na podjazd, nakryłem ją kocem i wyniosłem na rękach z samochodu. Położyłem ją delikatnie na dużym łóżku w sypialni. Położyłem się na chwilę obok niej. Od garnąłem jej kosmyk włosów z twarzy
-Och Rose.. moja piękna Rose.. ile jeszcze mam czekać? Jak długo?  -powiedziałem, ucałowałem ją w głowę i wyszedłem zamykając po cichu drzwi. Postanowiłem się umyć. Ubrałem czarne bokserki i białą koszulkę. Włączyłem tv i zasnąłem na kanapie  w salonie..
OCZYMA ROSE
Obudziły mnie promyki słońca, które padały na moją twarz. Przetarłam posklejane od tuszu rzęsy. Po chwili zorientowałam się, że jestem w obcym mi miejscu. Wstałam z łóżka i ostrożnie wyszłam z pokoju. Długim korytarzem dostałam się do salonu. Ktoś spał na kanapie. Podeszłam powoli i odsapnęłam z ulgą, że to był Harry. Postanowiłam odnaleźć łazienkę. Przemyłam się i rozczesałam włosy. Musiałam chodzić w tej sukience.
-Harry wstawaj- szepnęłam. Otwarł powoli oczy i uśmiechnął się szeroko
- już, już - wstał w samych bokserkach i koszulce. Był to dla mnie nie codzienny widok.
-Harry co ja tu robię?
-Byłaś tak pijana, że odwieźć cię do domu nie wchodziło w grę
- Więc odwieź mnie teraz?
- Myślałem, że..
- Nie myśl! Między nami niczego nie ma i nie będzie! Więc odwieź mnie!
- Nie mów tak! Kocham cię - powiedział i przybliżył się do mnie. Nasze usta dzieliły centymetry
- Problem w tym, że ja ciebie nie kocham i nigdy już nie pokocham rozumiesz? - powiedziałam i skierowałam się ku drzwi
- Będę czekała w samochodzie- poszłam więc do tego nieszczęsnego auta. Miejsce to wydawało mi się strasznie znajome. Poczekałam na niego chwilę. Wszedł do pojazdu wyraźnie zdenerwowany. Całą drogę przemilczeliśmy..
- I tak będę walczył - powiedział na koniec. Spojrzałam na niego i wyszłam..

czwartek, 25 września 2014

Rozdział 23

 Przetarłam zaspane oczy. Spojrzałam na budzik. To już południe! Szybko wstałam i w ekspresowym tempie umyłam się, rozczesałam włosy i ubrałam:
 Szybko wybiegłam z domu zapominając tym samym o śniadaniu. Szłam tak szybko, że można by to nazwać biegiem.. Dzisiaj mam jazdy i to w dodatku za minutę!
- Dzień dobry ,przepraszam za spóźnienie..
- Ktoś tu się chyba nie wyspał- zażartował co mnie w żadnym stopniu to nie śmieszyło..
- Dobrze, więc proszę zacząć- tak też zrobiłam. Przekręciłam kluczyk a reszta jazdy jakoś szła.. Instruktor nawet mi pogratulował. Zaproponował, że odwiezie mnie do domu ale miałam jeszcze kilka spraw do załatwienia na mieście więc podziękowałam.

Udałam się do galerii. Musiałam znaleźć jakiś prezent dla Sophie. Kończy dzisiaj 24 lata.
Szukanie prezentu dla niej, to największe wyzwanie w świecie. Chodziłam bez sensu w tą i z powrotem aż w końcu znalazłam to czego szukałam:




      Musiałam jeszcze z godzinę poczekać na wygrawerowanie napisu, który umieszczony będzie na kółku. (Sophie Davies 28.10.1990r.)
Poszłam więc do MacDonalda, gdzie pracuje Camille. Opowiedziałam jej o prezencie. Stwierdziła, że Sophie na sto procent się ucieszy. Też tak myślałam.
Pogadałyśmy jeszcze o naszych różnych bzdetach. Camille zaproponowała mi dzisiaj wypad do dyskoteki. Odmówiłam. Chciałam ten dzień spędzić z siostrą. Po godzinie czasu poszłam odebrać naszyjnik. Był taki piękny. Zapakowali mi go jeszcze w oryginalne pudełko firmy i podziękowali za zakup.
Na dworze rozpogodziło się. Słońce wyszło zza chmur i ogrzewało całe miasto. Po drodze kupiłam też duży bukiet tulipanów.
 Weszłam do domu i wsadziłam je do  wazonu. Sophie wraca za 2 godziny więc mam czas by posprzątać i zamówić jakiś dobry katering a i oczywiście po zapraszać jej znajomych.
Posprzątałam i udekorowałam dom,  przekąski rozstawiłam w jadalni i zadzwoniłam do jej znajomych.. Zaprosiłam jej dwie przyjaciółki, trzech kolegów i koleżanek..
Zgasiłam w domu światła. Wszyscy pochowali się po kątach..
- Rose?! Jesteś?!
- Nieeespodziankaa! - krzyknęliśmy radośnie. Była taka zaskoczona
- Rose to twoja sprawka?
- Może i tak..
- Zabiję cię.. 
- Też cię kocham! - posiedziałam z nimi chwilę i wręczyłam jej prezent podobnie jak reszta.
- Jejku dziękuje wam. Są naprawdę piękne - powiedziała i uściskała każdego z osobna
- Sophie mogę cię prosić na chwilkę?
- Jasne- odeszłyśmy od stołu i stanęłyśmy na korytarzu
- O co chodzi?
- Mogę iść dzisiaj do dyskoteki?
- Jasne! Jeszcze pytasz! Idź zabaw się!
- Jesteś kochana- dałam jej buziaka i poszłam się przebrać. Ubrałam białą sukienkę w falbanki, i niebieskie dodatki do tego. Umalowałam się delikatnie i wyprostowałam włosy. Na wierzch ubrałam czarny płaszcz.
- To ja wychodzę! Cześć wszystkim!
- Paa! Baw się dobrze i uważaj na siebie! - pod dom podjechała Camille za jakimś chłopakiem o blond włosach
- Cześć Rose! Jak zdrówko?
- My się chyba nie znamy?
- Owszem znamy. Jestem przyjacielem Harry'ego i chłopakiem  Camille
- Ja o tym powinnam wiedzieć tak?
- Tak.. Ale nie martw się! Wszystko się da nadrobić- westchnęłam i wsiadłam do auta. Podczas drogi bardzo dobrze się z nim dogadywałam. Dostrzegłam w nim, że lubi dużo żartować i śmiać się. Rzeczywiście miałam wrażenie jakbym go znała od dawna.
- Wysiadka lejdis! - zaśmiałyśmy się i wyszłyśmy. Szybko pobiegłyśmy do środka, gdzie było strasznie duszno. Ściągnęłam płaszcz i razem z Camille i Niall'em tanecznym krokiem podeszłyśmy do baru. Zamówiłyśmy sobie po kolorowym drinku. Szybko opróżniłyśmy zawartość szklanki i weszłyśmy w parkiet. Oddzieliłam się od nich bo nie chciałam być ich trzecią nogom. Weszłam w tłum i zaczęłam tańczyć do rytmu piosenki.. Potańczyłam i akurat musieli puścić wolną piosenkę: https://www.youtube.com/watch?v=R6xbFV-zIu0
 Postanowiłam zejść z parkietu
- Stop! Chociaż tą jedną piosenkę.. - odwróciłam się i ujrzałam Harry'ego..
- Nie ja nie umiem i zresztą..
- No proszę cię. Tylko jedną - zgodziłam się. Wydawało mi się, że dlatego bo chciałam mieć go z głowy.. Oparłam głowę o jego ramię i zamknęłam oczy. Czułam się bezpiecznie. Brakowało mi tego uczucia..
- Przy tej piosence zostaliśmy parą.. Przy tej piosence pokochałem cię jeszcze bardziej, przy tej piosence tańczyliśmy jak teraz i miałaś tę samą sukienkę..
-Harry ja i tak nic nie pamiętam więc odpuść sobie..
- Kiss me- nucił kawałek piosenki.. Nie powiem to było przyjemne.. Zamknęłam ponownie oczy i wtuliłam się w niego. Nie kontrolowałam tego. W mojej głowie zaczęły się pojawiać jakieś obrazy. Widziałam nas na parkiecie.. Całujących się....
Spojrzałam w jego oczy. Znowu ucałował mnie w czoło a ja zadowolona i bezpieczna powróciłam do wcześniejszej pozycji. Miałam taki mentlik w głowie. Już nie odróżniałam prawdy od kłamstwa