środa, 17 grudnia 2014

Rozdział 36

- Rose kochanie.. wstajemy- usłyszałam jego łagodny głos
- Co się dzieję- rozciągnęłam się leniwie
- Musimy wracać
- Dlaczego?
- Mój trener się wkurzył.. Muszę trenować teraz codziennie
- Aaa zapomniałam o tym twoim boksie- powiedziałam i wstałam. Moja walizka stała już spakowana.. Wyciągnęłam z niej kremową sukienkę, jasno-różowy sweterek i kremowe baleriny. Włosy zostawiłam rozpuszczone i byłam gotowa. Myślałam, że zrobił chociaż jakieś śniadanie. A tu nic.. Pospieszał mnie tylko jeszcze bardziej.. Zdenerwowałam się i wsiadłam do tego pieprzonego auta..
- Rose chyba się nie denerwujesz co?- zapytał a ja w tamtym momencie wybuchnęłam
- Wiesz co?! Tak ci tylko przypominam, że do jasnej cholery jestem w ciąży! Nie umyłam się, jestem głodna, śpiąca a ciebie to w ogóle nie obchodzi! W ciągu pięciu minut znalazłam się tutaj i lepiej już nic nie mów!
- Rose możemy zajechać po jakieś śniadanie..
- Jeszcze słowo i obiecuję, że wyskoczę z tego auta!
- Nie rozumiem...
- Czego ty nie rozumiesz? Pożyczyć ci ten brzuch tak? Chcesz chodzić jak worek ziemniaków! Gduby i głodny i brzydki?! - zatrzymał się na poboczu.
- Hej Rose.. Spójrz na mnie- z trudem mnie przekonał
- Nie mów tak. Jesteś piękna.. dla mnie zawsze będziesz nie zależnie od tego jak się będziesz czuła rozumiesz? - powiedział i dał mi buziaka w czoło po czym ruszył. Niby miało mnie to uspokoić ale w żadnym stopniu to tak nie podziałało. Z tych nerwów zasnęłam.  Harry obudził mnie na miejscu, wyciągnął moją walizkę  i pomógł mi ją zanieść do domu..
- Już dobrze?
- Yhymm - odpowiedziałam dalej w kiepskim nastroju
- Kocham cię - powiedział, cmoknął w usta i poleciał jak wiatr do auta.. Bałam się co będzie później.. Skoro teraz potrafił w ciągu kilku minut rzucić wszystko i przyjechać na jakiś zasrany trening..
- Rose?! Jesteś! Martwiłam się! - powiedziała Sophie, przytuliła mnie i wniosła moją walizkę. Usiadłyśmy w salonie i opowiedziałam jej wszystko.. Najbardziej się zdziwiła na wieści o wczorajszych zaręczynach.. W sumie to przecież nie od razu ślub.. To tylko zaręczyny a z takim brzuchem nie mam zamiaru stać przy ołtarzu.. Jak tak sobie myślę to czas jednak za szybko leci.. Kto by pomyślał, że ja zostanę matką szybciej od swojej starszej siostry..
Teraz, pod koniec ciąży strasznie dużo śpię.. i jem. Skoro mowa o śnie to znowu zasnęłam w środku dnia..
-Rose jadę do miasta.. Chcesz coś?
- Nie, dzięki - powiedziałam zaspana. Spojrzałam na zegarek już 19:00. Poszłam się umyć i ubrałam krótkie niebieskie spodenki i jasno-różową, luźną bluzkę.. Włosy starannie wysuszyłam i związałam w kitkę. Wstawiłam wodę na herbatę. Do drzwi niespodziewanie zadzwonił dzwonek. Chwyciłam za klamkę i otwarłam je powoli
- Dobry wieczór - kiedy go zobaczyłam myślałam, że padnę na zawał! To był on.. To na pewno był on! Był identyczny! To mój tata!

- To ty... - wykrztusiłam.
- Ale jak ty... przecież ty n..n..nie ..
-nie żyjesz? O popatrz! A jednak jestem! Stoję tu.. We własnym domu! - ręce i nogi trzęsły mi się jak galareta
- Nie wyłączysz? - powiedział i wskazał wzrokiem na gotującą się wodę. Podeszłam do kuchenki i z trudem to zrobiłam..
- Więc jesteś w ciąży! - mówił krążąc po domu.. Zaczynałam się bać.. Nie wiem czy to jakieś moje złudzenie przez tą ciąże..
- Mała Rose jest w ciąży.. Hmmm to się bardzo dobrze składa.. - kontynuował. Podszedł do mnie i chwycił mnie za brodę.. Dłońmi chroniłam dziecko
- A wiesz dlaczego?- nie odpowiedziałam nic..
- Pytam się czy wiesz?!
- Nie..
- Mówi ci coś 4 sierpnia?
- To m..moje uro..
- Nie! To żałoba! To najgorszy dzień w życiu! Życzę ci takiego samego losu jakim ty pokarałaś swoją matkę rozumiesz?! Zabiłaś ją!! Gdyby nie ty.. - spojrzał na mnie ze łzami, z nienawiścią i pogardą..
- Obiecuję ci, że się zemszczę.. Mszczę się cały czas.. Już jedno nieszczęście dostałaś.. - bałam się, że za chwilę coś się stanie. W tedy do domu wszedł Harry..
- Zostaw ją!
- O! O wilku mowa! - nie za bardzo wiedziałam o co chodzi..
- Powiedziałem zostaw ją!
- Harry co z tobą? Nie pamiętasz mnie? - skąd on go zna?! Co tu się dzieje?
- W padnę nie długo.. Chyba, że nie będzie już takiej okazji.. Rdzę ci na siebie uważać kochana- powiedział i wyszedł.
Stałam cały czas w jednym miejscu jakby wmurowana w ziemię. Harry do mnie coś mówił ale wszystko odbijało się echem o moje uszy. Wzrok wlepiony miałam w drzwi, z których przed chwilą wyszedł mój ojciec! I te jego słowa: zabiłaś ją!
To było dla mnie za wiele bezsilnie opadłam na drewnianą posadzkę w korytarzu.
Obudziłam się w jakimś jasnym pomieszczeniu. Szybko się zorientowałam, że jest to szpital. Spojrzałam w lewo, gdzie siedział mój ukochany
- Co się stało? - wymamrotałam
- Rose! Kochanie, zemdlałaś..ale jestem tui już wszystko jest dobrze
- Darcy! Co z nią? Nic jej nie jest? - w tedy odezwał się lekarz, który właśnie wszedł do sali, w której obecnie leżałam
- Będziemy musieli panią tu zatrzymać do końca ciąży..
- Ale dlaczego? Co się dzieje?
- Ciąża jest zagrożona.. Będzie pani pod naszą opieką. Gdyby nie ten młodzieniec straciłaby pani dziecko
-Harry co on wygaduje?!  Co się stało?!
- Upadłaś ale zdążyłem zamortyzować upadek i na szczęście nic wam nie jest
- O boże! Prawie ją zabiłam...
- Spokojnie nic się nie stało.. Mogę pani jeszcze tylko zapewnić, że poród odbędzie się o wiele wcześnie niż myśleliśmy..
- Czyli?- zapytałam jeszcze bardziej zdenerwowana
- Tego nie wiemy... Wkrótce zacznie pani odczuwać bóle.. Łożysko nie jest w odpowiedniej formie..
- Czyli mam tu leżeć do końca ciąży?
- Będziemy Panią obserwować. Jeżeli stan się poprawi to wypuścimy Panią do domu- odetchnęłam chociaż na chwilę. Lekarz opuścił salę i zostawił nas samych
- Już wszystko dobrze. Jestem- powiedział zatroskany i ucałował mnie w wierzch dłoni, które trzymał w swoich
- Harry skąd ty go znasz?
- Kogo?
- Dobrze wiesz o kim mówię. Skąd znasz mojego ojca? - nastała cisza. Widziałam, że się denerwował
- Nie znam go
- Nie kłam. On znał twoje imię i pytał się czy go pamiętasz. Skąd? - kontynuowałam a ten milczał
- Harry?
- Kochanie musisz ochłonąć. Nie chcę cię denerwować
- Już to dzisiaj zrobiłeś
- Rose, nie kłóćmy się błagam. Najważniejsza jesteś teraz ty i nasza księżniczka tak?
- Wyjdź- powiedziałam stanowczo
- Co? Dlaczego?
- Chcę zostać sama. Wyjdź- ucałował mnie w czubek głowy i zrobił jak nakazałam. Położyłam się i długo myślałam nad wszystkim. Dalej nie wierzę w to, że on żyje.. " Zabiłaś ją" . Te słowa krążyły po mojej głowie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz