wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 37

2 MIESIĄCE PÓŹNIEJ

WŁĄCZ: https://www.youtube.com/watch?v=MwpMEbgC7DA&spfreload=10


Lekarze mnie wypisali ze szpitala po miesiącu bo stwierdzili, że wszystko jest w porządku. Harry podczas tego miesiąca rzadko kiedy był u mnie. Tłumaczył się ciągłymi treningami..
Ale co z tego? Wywnioskowałam z tego, że ten jego cały boks jest ważniejszy od nas. Nasze relacje nie są teraz najlepsze. Przy ludziach łatwo udawać, że jesteśmy doskonałą parą.. Te ich gadanie typu: Rose jak ja ci zazdroszczę takiego narzeczonego, on jest jak anioł, skąd ty go wzięłaś?, takiego to z milionami świec szukać...
Tak właśnie było pod czas dzisiejszego "Baby shower" . Przyszło tylu ludzi.. Nie miałam ochoty na tę przyjęcie ale Sophie mnie namówiła. Dzięki Darcy mam jeszcze siły oddychać, bo na prawdę zaczyna mnie to wszystko przerastać. Gdy tylko wszyscy goście się rozeszli Harry od razu mnie poinformował, że musi już lecieć. Mam tylko głęboką nadzieję, że się zmieni chociaż dla Darcy.. Bo, żeby było to dla mnie, to chyba nie możliwe. Tyle razy błagałam, prosiłam ale on nic..

Któregoś dnia, najpiękniejszego w całym moim życiu, zaczęłam odczuwać niespokojne bóle, które się nasilały. Mówiłam w duchu : to nie możliwe, jeszcze prawie cały miesiąc.
Ale kochana Darcy najwyraźniej chciała już koniecznie wyjść. Chwyciłam więc za słuchawkę by zadzwonić po Sophie ale nie odbierała a bóle na prawdę były już potężne. Z trudem wybiłam numer do Harry'ego. Oczywiście nie odebrał.. normalne.
Do drzwi zadzwonił na szczęście dzwonek. Otworzyłam je a przed nimi stała osoba, której nigdy bym się nie spodziewała w takim momencie
- Chris jak, co ty?...
- Rose... j..j..jesteś w ciąży? - powiedział z miną jakby trupa zobaczył. W sumie nie dziwie mu się
- Tak się składa, że chyba rodzę.. Zawieziesz mnie do szpitala?
- J..jasne- powiedział i pomógł mi wsiąść do auta. W ekspresowym tempie dotarliśmy do szpitala. Na korytarzu zauważyła mnie siostra..
- Sophie wody mi odeszły.. i mam te cholerne skurcze! - siostra dobrze wiedziała co jest grane.. Zawołała mojego lekarza i skierowano mnie na salę porodową.. Skurcze zrobiły się tak silne.. Czułam jakby mnie rozrywało od środka. Ale walczyłam dla niej, dla mojej kruszynki. Gdy skurcze zaczęły ustępować nakazano mi przeć. Tak też robiłam
- Mocniej przyj! Przyj Rose- mówiła siostra.. - Przyj!
- No przecież Prę! - krzyknęłam i poczułam ulgę..
- Mamy ją! - powiedział lekarz..
- Sophie dlaczego nie słyszę jak płacze? - siostra spojrzała na mnie dziwnymi oczyma..
- Co się dzieje?! Co z nią? Co z moją córeczką?! Chcę ją zobaczyć! - jakaś pielęgniarka dała mi zastrzyk. Zorientowałam się, że to jakieś uspokajające "gówno" , kiedy oczy zrobiły się cięższe od tego co czułam.

OCZYMA HARRY'EGO.

Dzisiaj był ten dzień. Decydująca walka czy przejdę do półfinału. Byłem tak napalony.  Jeżeli mi się uda to będzie coś! Może nawet do finału przejdę! Trener mówi, że mam spore szanse
Na walkę przyszli wszyscy moi znajomi. Nic mnie nie powstrzyma od spuszczenia niezłego łomotu temu napakowanemu "skurwielu"
Pierwszy cios na jego nie szczęście oddał on.. Byłem taki wkurzony, że nie oszczędzałem siebie ani przez chwilę.. Spodziewałem się czegoś mocniejszego z jego strony.. Nie wiem to może przez te sterydy, które od dłuższego czasu biorę regularnie.... I ten wspaniały smak zwycięstwa. Mieliśmy iść to opić ale Niall przybiegł do szatni jakiś zdenerwowany
- No co jest stary? Nie cieszysz się? Wygraaałeem!
- Harry debilu Rose urodziła!!
- Nie czas na żarty Niall.. Doskonale wiem, że termin ma za miesiąc..
- Harry ona urodziła! Rozumiesz?! Urodziła! - po kilku sekundach do mnie to dotarło. Narzuciłem na siebie biały podkoszulek i pobiegłem do auta.. Niall tylko mówił, że powiadomi wszystkich.
Mój nacisk na gaz był taki silny, że ani mi się śniło żeby zwolnić.. Ledwo zaparkowałem i wyszedłem z pojazdu. Udałem się do środka :
- Przepraszam a pan to? - zapytała jedna z pielęgniarek
- Harry Styles. Moja narzeczona właśnie urodziła! Gdzie ona jest?
- Nazwisko poproszę..
- Davies.. - byłem taki roztargniony. Nie mogłem ustać w miejscu. Tak strasznie się cieszyłem. Kobieta podała mi numer sali, w której leżała już po porodzie moja najukochańsza. Pobiegłem do wskazanego miejsca. Wszedłem do środka.. Rose leżała poprzypinana do różnych kabli.. Na chwilę obecną nie wiedziałem co się dzieje.. Gdzie nasza Darcy? Czy to nie powinno być tak, że w tym momencie przychodzę i widzę jak Rose trzyma w ramionach naszą córeczkę?
- A Pan to kto? - zapytał jakiś lekarz
- Harry Styles, narzeczony Rose i ojciec dziecka. Co się stało? Dlaczego Rose leży w pół przytomna i gdzie moje dziecko?
- Panie Styles przede wszystkim musi pan zachować spokój... Pana córka jest teraz na oddziale ratunkowym.. Próbujemy ją obudzić do życia..
- Co?! Mów jaśniej! - powiedziałem już zdenerwowany
- Dziecko urodziło się za martwicy.. ale robimy wszystko, żeby ją..
- Chcę ją zobaczyć! Teraz! Moja córeczka! A co z Rose?
- Powinien pan przy niej być kiedy się obudzi.. Dostała leki uspokajające ale niebawem się obudzi.. - w korytarzu zauważyłem Sophie, Liam'a, Zayn'a, Perrie, Nialla i Emilly..
Zayn i Perri podeszli do mnie z pytaniem co się stało?.. Chciałem im odpowiedzieć ale coś we mnie pękło. Nie potrafiłem dusić w sobie łez. Zacząłem płakać jak nigdy..
- Powinienem tu być! Być przy niej i trzymać ją za dłoń, kiedy rodziła! To moja wina... - mówiłem jakby sam do siebie..
- Harry nie mów tak.. Idź do niej teraz i nie płacz, musisz ją wspierać.. Ona cię będzie potrzebowała teraz jak nikogo innego w świecie- mówiła Perrie.
Ogarnąłem się ale nadal płakałem i szedłem powoli do sali, w której ona leżała.. Podsunąłem krzesło obok jej łóżka i czekałem.. Tylko co ja jej powiem?.. Boże dlaczego akurat moje dziecko? Weź mnie do siebie ale zostaw ją. Błagam cię Boże- mówiłem w duchu.

OCZYMA ROSE

Uniosłam ku górze nadal ciężkie powieki. Kręciło mi się lekko w głowie. Kiedy wszystko nabrało wyraźniejszych kolorów ujrzałam Harry'ego który siedział obok mnie i płakał..
- Rose kochanie.. - mówił. Wzięłam porządny oddech i usiadłam
- Co ty tu robisz?
- Rose.. bo Darcy, ona
- Darcy! Co z nią?! Gdzie ona jest?!
- Spokojnie ona...
- Chcę zobaczyć moją córkę!
- Rose, naszą córkę- poprawił mnie
- Naszą?! Gdzie byłeś kiedy cię potrzebowałam?! Gdzie byłeś kiedy przyszła na świat?! Pytam się! Gdzie?! - wybuchnęłam płaczem.. Ten zaczął płakać jeszcze bardziej.. Nawet słowa nie mógł z siebie wydostać
- Nie wierzę! Wielki bokser płacze! Nie udawaj, że nagle cię obchodzimy!
- Rose przestań! Wiesz, że was kocham! Nie mów tak!
- Wyjdź...
- Rose przepraszam, że mnie nie było. Naprawię to.. Obiecu..
- Nie! Nie! Nie! Przestań to mówić! Cały czas przepraszasz i obiecujesz! Ale ja już się nie nabiorę. To koniec Harry
- Rose nie mów tak-  mówił słabo
- Wyjdź  i karz im, przynieść "moją" córeczkę!
- Rose ona..
- Powiedziałam! Nie wracaj bez niej! Wyjdź! - po kilku minutach zrobił jak nakazałam. Czekałam i czekałam..
Po chwili dotarło do mnie to co się stało wcześnie.. Mój poród. Nie słyszałam jak płacze. Uśpili mnie! Jeżeli jej coś się stało obiecuję, że umrę.. Moja kruszynka..




1 komentarz:

  1. Jezu !! 😭😭 Rycze :c Pisz następny bo nie wytrzymam ! 😞😭😭

    OdpowiedzUsuń