wtorek, 4 listopada 2014

Rozdział 27

 Drogi Pamiętniku.. Wszystko się zmienia, ja się zmieniam. Gdy tylko przypominam sobie to wszystko przez co przeszłam... To było coś na prawdę niewyobrażalnego.. Wydawałoby się, że to nie możliwe, że wyszłam z tego cała, zdrowa i znowu radosna.. Jednak pomimo tego, że mam kochaną przyjaciółkę, siostrę i chłopaka to tak na prawdę czuję pustkę w sercu.. To tak jakby mi czegoś brakowało.. Kogoś brakowało. Nie umiem tego określić ani nazwać.. Nadal nie pamiętam niczego.. z ostatniego roku. Miałam jakieś prześwity ale traktowałam to jak fikcję. Pogodziłam się z tym, że już sobie nie przypomnę wszystkiego.. Ale ta luka w sercu jest taka dręcząca... 


- Witaj kochanie - obejrzałam się za siebie i zobaczyłam Chriss'a stojącego w drzwiach mojego pokoju. Szybko zamknęłam pamiętnik i schowałam go pod poduszkę..
- Kto cię wpuścił?
- To tak mnie witasz?
- Przepraszam.. - powiedziałam i dałam mu buziaka
- Więc co cię do mnie sprowadza? - zapytałam zmieszana
- Chciałem cię po prostu zobaczyć
- Ale wszystko w porządku?
- Tak, tak.. Ale to szybko zleciało nie? Już po świętach  i nowym roku..
- Nie zmieniaj tematu. Mów o co chodzi
- Może usiądźmy hm? - zrobiliśmy tak jak powiedział i klapnęliśmy na moim łóżku
- Widz, że bardzo mocno cię kocham - nienawidzę, kiedy ktoś zaczyna tak zdanie
- ale muszę wyjechać na pewien czas..
- Jaki czas?
- Na rok
- Co?! Gdzie i po co?
- Nie denerwuj się. Z chęcią bym zabrał cię ze sobą ale to nie możliwe
- Chris o co do diabła chodzi?!
- Moja mama jest ciężko chora.. Potrzebuje leczenia a ja muszę być przy niej.. Lecimy do ojca, który jest w Hiszpanii. Znajduje się tam bardzo profesjonalna klinika a on jest jej dyrektorem..
- Rozumiem ale nie wytrzymam tutaj bez ciebie tak długo
- Posłuchaj mi też to nie jest na rękę ale muszę. To moja matka!
- Kiedy lecisz?
- Dzisiaj.. właściwie przyszedłem się pożegnać
- Co?! I mówisz mi o tym w ostatniej chwili tak?!
- Nie gniewaj się na mnie, proszę.. Będę dzwonił codziennie
- Tak? Chyba do tych wszystkich hiszpanek!
- Nie mów tak. Wiesz, że kocham tylko ciebie i nigdy ale to nigdy sobie nie odpuszczę. Zawsze będziesz moim oczkiem w głowie..
- To co,że tak po prostu się mamy pożegnać?
- Kocham Cię - powiedział i zostawił małe pudełeczko, po czym wyszedł. Tak po prostu wyszedł. Po policzku uleciała mi łza. To miał być kolejny przepiękny dzień. Wyszło na to, że pierwszy dzień lutego zaczął się nie zbyt kolorowo. Nie rozstaliśmy się ale ja wiem, że związki na odległość nie istnieją. Tak się nie da.
Sięgnęłam po małe pudełeczko i otworzyłam je. Było to wisiorek w kształcie serca. Był na nim wygrawerowany napis: Twój na zawsze. 
Nałożyłam go na szyję i opadłam na łóżko. Nawet nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Nie byłam w żadnej rozsypce ale czułam się smutno i źle. Nie był on tylko moim chłopakiem ale też najlepszym przyjacielem.
Popisałam o całej dzisiejszej sytuacji z Camille na fb. Nie była ona fanką Chris'a ale chociaż udawała współczucie. Pogadałam o tym jeszcze z Sophie. Mówiła tylko o tym, że wszystko będzie dobrze. Na dworze ściemniło się. Wybiła 18:00. Postanowiłam uporać się z tym sama. Ubrałam szare leginsy, czarne eskimoski, ciepłą bluzę, kurtkę o kolorze brudno-zielonym ze skórzanymi rękawami. Do tego komin i rękawiczki. Telefon zostawiłam w domu. Nie chciałam, żeby ktoś zakłócał mi ciszę. Na dworze prószyło delikatnie śniegiem. Coś ciągnęło mnie w stronę parku. Tu nie chodziło o moje przemyślenia a o coś innego. Usiadłam na znajomej mi ławce.Odpaliłam papierosa i zaciągałam się głęboko dymem po czym wypuszczałam go powoli z płuc
-Taka ładna i pali - uniosłam głowę do góry. Stał nade mną. To był on..
- Harry?
- Wiesz co mam dzisiaj urodziny i chcę prosić cię o jeden pocałunek tylko jeden.. Ja wiem, że.- nie słuchałam go. W stałam i dałam mu ten jeden pocałunek.

 Zrobiło mi się gorąco a w moim brzuchu pojawiło się to uczucie. To tak jakby miliardy motyli ulokowało się we wnętrzu mojego całego ciała. Przypomniało mi się. Przecież ja go kocham!
- Harry pamiętam cię! To tu się poznaliśmy. Rok temu, 1 lutego! Harry pamiętam cię!
- Nie wierzę! Ty na prawdę mnie pamiętasz?!
- Tak i kocham cię! Boże mój!  - podniósł mnie i uściskał mocno. Obsypywaliśmy się pocałunkami jak nie normalni.
- Harry tak bardzo cię przepraszam!
- Nie masz za co! Boże to najwspanialszy prezent w świecie! Już się bałem, że się nie doczekam! Kocham cię Rose i nigdy już mi tak nie rób rozumiesz! - między wypowiadanymi słowami dawaliśmy sobie pojedyncze pocałunki. Bałam się, że w tym parku zaraz dojdzie do seksu!
- Jedźmy do mnie! Chodźmy! - nie debatowałam. Wskoczyłam do jego auta i w błyskawicznym tępię znaleźliśmy się w jego mieszkaniu. Wchodziliśmy zrzucając z siebie ubrania. Kochaliśmy się tak zachłannie i namiętnie. Każdy skrawek mojego ciała (dosłownie każdy)  został obsypany pocałunkami. Ciągle powtarzaliśmy jak się kochamy.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz