środa, 11 marca 2015

Rozdział 43

                                                  DZIEŃ BOŻEGO NARODZENIA

-Rose chodź już do stołu!- krzyczał Sophie. Byłam tak bardzo zajęta przygotowaniami, że zapomniałam o sobie. Ubrałam czarne leginsy i elegancką, białą koszulę. Włosy lekko podkręciłam i zbiegłam na dół. To były nasze pierwsze święta w tak licznym gronie. Przyjechali rodzice Liama i jego dwie siostry a no i oczywiście to moje pierwsze święta z Darcy. Wyglądała prześlicznie. Miała na sobie piękną różową, rozkloszowaną sukieneczkę, do tego buciki pod kolor i materiałowa opaska z kwiatkiem po boku. Wszyscy się nią zachwycali. Kiedy już wszyscy byli przy stole zaczęliśmy od modlitwy i podzieleniem się opłatkiem. Polubiłam rodzinę Liama. Byli bardzo mili...
Mimo wszystko brakowało mi przy tym stole jednej osoby..
Harry'ego. Od miesiąca nie dał znaku życia. Nie pisał, nie dzwonił.. Nawet nie pytał się o Darcy.
Wiedziałam , że ta rozłąka nie będzie łatwa.. ale to boli. Każdy dzień bez niego tak strasznie się dłużył. Dlaczego akurat jego musiałam tak mocno pokochać? Jakby to nie mógł być zwyczajny, inny facet
 - Rose jedz coś- z zamyśleń wyrwała mnie starsza siostra
- Przepraszam, nie mam apetytu- powiedziałam i odeszłam od stołu. Poszłam do swojego pokoju. Chwyciłam komórkę i wyszukałam numer Harry'ego. Jeździłam tylko palcem po ekranie to w dół, to w górę..
- Zadzwoń- to był Liam
- Nie mogę- odpowiedziałam słabo
- Dlaczego?
- To ja chciałam przerwy.. Zresztą Niall mówił, że on ma się doskonale i..
- Doskonale? Ty go chyba nie widziałaś. Siedzi całymi weekendami bezsensownie w domu nad pustą szklanką i czeka na ciebie. Ty zresztą robisz to samo..
- To czemu Niall mówił inaczej?
- Oni go kryją.. Mnie nie oszuka. Po pierwsze jestem gliniarzem a po drugie Rose do jasnej cholery są święta. Jedź do niego. My zostaniemy z Darcy. Jedź, pogadaj z nim.. - mówił powoli
- Sama nie wiem- westchnęłam ciężko
- Nie schrzań tego młoda. Ty już sama dobrze wiesz co robić- powiedział, przytulił mnie i wyszedł. Miałam w głowie taki mętlik.. Posiedziałam tak jeszcze przez piętnaście minut i w końcu wstałam, poprawiłam makijaż, ubrałam kurtkę, wzięłam kluczyki do samochodu i wyszłam. Sophie nawet się nie pytała gdzie wychodzę. Coś mi się wydaje, że doskonale wiedziała o co chodzi.
Moja intuicja podpowiadała mi, że Harry będzie w mieszkaniu nad jeziorem. Więc tam też się udałam. Nie miałam swoich kluczy więc zapukałam. W korytarzu zapaliło się światło. Mój oddech zrobił się tak okrutnie ciężki.. Miałam ochotę się stamtąd wycofać jak najszybciej ale też miałam ogromną ochotę wpaść mu w ramiona i go ucałować. Drzwi otworzyły się a w nich stał on
- Rose?
Nic więcej nie potrafiłam z siebie wydusić. Kiedy go zobaczyłam, moje oczy zrobiły się szklane ze szczęścia, z tęsknoty.. Stałam tak i czekałam aż mi odpowie..
- Wróciłaś- wyszeptał
- Wróciłam- odpowiedziałam tymi samymi słowami
- Boże mój. Rose wariatko chodź tu do mnie- powiedział i padł w moje ramiona jak mały, zagubiony chłopczyk. Zaczął płakać jak nigdy. Ja w sumie też. Żadne z nas nie sądziło, że ta rozłąka może być tak okrutna..
- Rose już mnie nie zostawisz nigdy prawda?- zapytał a ja dopiero w tym momencie zorientowałam się jak bardzo go raniłam. Siebie i jego..
- Harry wybacz. Nie chciałam tego. Powinnam cię wtedy wesprzeć i zrozumieć a ja.. ja cię odtrąciłam. Wybacz mi, proszę
- Dobrze, że już jesteś.. - powiedział i pocałował mnie tak strasznie czule. Brakowało mi jego bliskości, jego zapachu.. Uzależniłam się od niego..
- Chodź, pokażę ci coś- złapał mnie za rękę i zaprowadził na górę, do salonu. Ujrzałam piękną, dużą choinkę. Wokół niej prezenty.. W tle kominek, w którym się paliło. To było jak bajka..

  - Harry jak ty to?..
- Dzisiaj. Musiałem się czymś zająć.. To wszystko robiłem z myślą o tobie i Darcy. A tu jest prezent dla ciebie- powiedział i wziął ze szklanego stolika małe pudełeczko i wręczył mi je..
- Harry ale ja nic nie mam dla ciebie..
- Kochanie, wszystkiego czego chciałem w te święta to ty.. - powiedział i cmoknął mnie w usta. Westchnęłam i wzięłam się za rozpakowywanie.
To był ten naszyjnik, który mi wręczył tamtej nocy. Mały wisiorek w kształcie papierowego samolocika
- Chcę, żebyś go miała. Nie musisz go nosić ale chcę, żebyś to ty go miała.. On ma dla mnie duże znaczenie jak ty więc.. - mówił ale mu przerwałam
- Nałożysz?- zapytałam a ten od razu się ucieszył. Odwróciłam się i poczułam jak zimny wisiorek styka się z moją klatką. Przejechałam po nim opuszkami palców. Harry odwrócił mnie w swoją stronę i zaczął całować po dekolcie, po szyi i po wargach.. Dałam mu wyraźny sygnał, że chcę tego dzisiaj.. Zaczął zrzucać ze mnie ubrania. Był taki delikatny i czuły. Starałam się go zadowolić równie dobrze. Ułożyliśmy się na kocu obok kominka. Tej nocy czułam jak oddaje mi całego siebie. Był tylko mój. Nikogo więcej.. Zabawne jest kochać kogoś tak mocno.. Jeszcze dwa lata temu stwierdziłabym, że to jest niemożliwe a jednak..
Wszystko dzieje się tak szybko.. Poznajesz kogoś i nagle, pewnego dnia, nieświadomie, że do tego dążyłeś zdajesz sobie sprawę, że potrafisz kochać..
- Harry?
- Hm?
- Chcę się z tobą ożenić- powiedziałam leżąc na jego klatce piersiowej, wpatrując się w płomienie ognia
- Już raz się zgodziłaś..- odpowiedział
- W maju- odpowiedziałam zdecydowanie
- co w maju?
 - weźmiemy ślub..
- Rose nie żaruj
- Przysięgam na wszystko. Harry Ja chcę zostać twoją żoną- powiedziałam tak wyraźnie jak tylko potrafiłam. Ten przekręcił nas tak, że teraz on znajdował się nade mną. Zaczął mnie energicznie całować i przytulać..
- Kocham Cię!- krzyczał na cały dom
- Harry głupku, jeszcze ktoś nas usłyszy- śmiałam się w głos
- Niech słyszą! Kocham Rose Davies! Kochaaam! - krzyczał. Dotknęłam prawą dłonią jego policzka i przejechałam delikatnie po nim palcem. Spojrzałam głęboko w oczy..
- Niech tak będzie już zawsze- wyeszptałam
- Zawsze..- odpowiedział i położył się na mojej klatce piersiowej. Wplotłam swoje palce w jego włosy  i rozmawiałam z nim jeszcze długo aż w końcu zasnęliśmy

wtorek, 10 marca 2015

Rozdział 42

Następnego dnia obudziłam się w ramionach Harry'ego.. Ścisnął mnie tak mocno, że nie mogłam się wydostać ale jakoś dałam radę. Poszłam do pokoju Darcy. Nie spała. Wzięłam ją na rączki
- Zobacz Darcy jak śnieg pada- mówiłam stojąc z nią przy oknie. Cała polana była pokryta śniegiem a jezioro było prawie zamarznięte. Poszłam z nią na dół i usadziłam ją w foteliku. Zrobiłam jej jeść i nakarmiłam ją. Mój telefon zaczął dzwonić. To była Perrie. Dziwne..
-Słucham?
- O Rose. Obudziłam cię?
- Nie, nie.. właściwie nie śpię już od godziny
- Nie chcesz się przejechać na zakupy?
- Oh Perrie nie dzisiaj.. Może później co?
- Jasne, jasne. Jak coś to dzwoń..
- Okej- powiedziałam i się rozłączyłam
Umyłam brudne naczynia ze wczoraj. Do kuchni niespodziewanie weszła ta blondynka ze wczoraj
- Co ty tu robisz?
- Ymm Harry powiedział, żebym została na noc. Spokojnie spałam w pokoju gościnnym.. To chyba nie problem?
- Skoro Harry tak powiedział- wzięłam Darcy na ręce i właśnie byłam w drodzę na górę
- Ymm nie miałyśmy okazji się poznać. Jestem Alex. Miło mi- popatrzyłam na nią przez chwilę ostro
- Powiedziałabym to samo ale skłamałabym, - powiedziałam i poszłam na górę. Wybiłam numer do Perry
- Perry jednak pojadę z tobą na te zakupy- powiedziałam zdenerwowana
- Coś się stało?
- Nie, nie.. Zresztą opowiem ci wszystko ,za godzinkę będę u ciebie okej?
- Okej, czekam- poszłam się ubrać w czarne leginsy, biały, luźny sweterek i czarne ocieplane koturny. Narzuciłam na siebie jeszcze granatową kurtkę i biały komin. Do kieszeni włożyłam telefon i portfel, Wzięłam trochę gotówki od Harry'ego. Małą też cieplutko ubrałam i wzięłam kluczyki do czarnego jeepa, który stał w garażu. Zapięłam dokładnie fotelik, w którym leżała Darcy i ruszyłam. Jechałam przytłumiona tymi wszystkimi myślami.. Zajechałam do Sophie. Na szczęście dzisiaj zaczynała pracę po obiedzie. Podrzuciłam jej Darcy i pojechałam pod mieszkanie Perrie i Zayna
- Hej Rose- powiedział ucieszony Zayn i przytulił mnie do siebie. Wymusiłam uśmiech na twarzy i przywitałam go ale od razu zauważył o co chodzi
- Co jest? - zapytał zmartwiony
- Nie nic..
- To znowu ten idiota Harry?
- Otóż  to- powiedziałam śmiejąc się. Po chwili na dół zeszła Perrie. Wyglądała pięknie. Nie wiem jak ona to robi, że ilekroć ją widzę to wygląda doskonale.. Ona i Zayn mieli podobny styl ubierania się. Takie trochę skate. Od zawsze byli dla mnie przykładem idealnej pary
- Zayn nie męcz już jej tak. Pozwól, że ja to zrobię- powiedziała żartobliwie i dała mu buziaka na pożegnanie
- Jak wy to robicie? - zapytałam odpalając auto
- Co? - zapytała ze śmieszną miną..
- Jesteście tacy idealni i..
- Oj nie mów tak.. Kłócimy się jak każdy ale staramy się po prostu kochać i tyle..
- Zazdroszczę ci..- mówiłam dalej
- Co ten idiota znowu ci zrobił?- zaczęłam się śmiać bo dosłownie kilka minut temu Zayn zadał to samo pytanie..
- Znasz taką blondynkę.. Alex?
- Alex? No znam
- Kim ona jest dla Harry'ego?
- Hmmm powiem ci tyle, że ona zawsze była dobrą przyjaciółką i Hazzy i Zayna, Liama i trochę też Nialla..
Oni ją uwielbiają ale mi nie przypadła do gustu.. Jest fałszywa i tyle. To znaczy ma coś takiego w tych..
-Oczach? - zapytałam przerywając jej. Co potwierdziła.
Przez następne dwie godziny szwędałyśmy się po sklepach. Perrie cała obładowana torbami a ja kupiłam kilka rzeczy Darcy i sobie jedną sukienkę i buty za namową Perrie. Następną godzinę przegadałyśmy w kawiarni.. No i musiałam wracać do domu. Sophie za pół godziny zaczyna swoją zmianę. Odebrałam Darcy i byłam w drodze do tego strasznego mieszkania. Było takie puste i odkąd tam się wprowadziliśmy wszystko zaczęło się psuć. To dziwne ale Rand Rover Harry'ego nadal stał przed domem. Wjechałam do garażu i najpierw wzięłam Darcy do mieszkania a później popędziłam po zakupy
WŁĄCZ
- Rose gdzie byłaś?
- Jakby cię to interesowało.. - rzuciłam chamsko
- Interesowało, wyobraź sobie..
- Co za zmiana.. A gdzie ta twoja blond przyjaciółeczka?
- Gdzie byłaś się pytam?! - krzyknął tak, że Darcy się przestraszyła i zaczęła płakać
- Brawo Panie Styles- powiedziałam i chciałam wziąć małą na ręce ale ten przeszkodził mi w tym i zrobił to za mnie
- Co robisz?
- Chcę wziąć moją córkę w ramiona..
- Twoją?
- Moją- powiedział stanowczo. Byłam bliska załamania nerwowego
- Przestań to robić! Mam cię dosyć!
- Nie krzycz przy niej- mówił spokojnie
- Oj przepraszam bo to ja jestem złą matką! Mam dosyć kurwa!
- Uspokój się albo ja to zrobię!
- No dalej uderz mnie po raz kolejny! Rób to co twój ojciec robił twojej matce! - jego oczy zrobiły się wręcz szklane. Odłożył Darcy do fotelika i podszedł do mnie. Uciekłam w miarę możliwości do auta. Szybko odpaliłam powóz i jechałam przed siebie.. Zatrzymałam się na końcu drogi i zaczęłam płakać. Wyć z bólu. To wszystko mnie przerasta. Już nie mogę- mówiłam w duchu. Spojrzałam w boczne lusterko. Harry zbliżał się do mnie wysokim land roverem. Szybko wysiadł i otworzył drzwi od pasażera i usiadł obok mnie..
- Harry potrzebuję przerwy.. - powiedziałam zapłakana
- Co? Dlaczego?
- Muszę to sobie wszystko poukładać..
- Co? Polecisz znowu do Chrisa?!
- Błagam cię już przestań!
- Przyznaj się do tego!
- Harry nie pogarszaj sytuacji! Już wystarczająco cię nienawidzę!
- Nienawidzisz ale kochasz.. Już to słyszałem.. Mówisz, że jestem podły! Sama nie jesteś lepsza!
- Gdzie Darcy?
- W domu z Alex..
- Ona ma nie dotykać mojego dziecka.. Wyjdź. Jadę po nią!
- Nigdzie nie pojedziesz! Nie pozwolę ci.. - oparłam bezsilnie głowę o kierownicę. Miałam ochotę umrzeć
- Czy ty kiedyś przestaniesz?
- Co?
- Czy ty kiedyś przestaniesz mnie tak krzywdzić?- popatrzył na mnie ostro i wysiadł z auta. Wszedł do swojego pojazdu i odjechał do domu. Ja ruszyłam w przeciwną stronę. Pojechałam do swojego dawnego mieszkania.. Usiadłam w swoim pokoju i zaczęłam palić papierosy. Jeden za drugim.. W pokoju było już szaro od dymu.. Do środka wszedł niespodziewanie Liam
- Rose zgaś to! Co się dzieje? Dlaczego tak płaczesz?
- Liam pomóż mi.. Ja ja ja już nie mogę- mówiłam ledwo co. Podszedł do mnie i przytulił mnie mocno. Tego właśnie potrzebowałam..
 - Rose co on ci zrobił?
- Liam między mną a nim to już chyba koniec.. To już wygasa..
- O czym ty mówisz? Przecież się kochacie..
- Ja go kocham ale on mnie już chyba przestał. Cały czas kłótnie. Trzecią noc już przepłakałam. Nie chcę takiego życia!
- Shhh zostań tutaj na noc. Pogadam  z nim. Nie płacz- mówił cicho..

 OCZYMA HARRY'EGO

-Alex możesz z nią dzisiaj posiedzieć troszkę dłużej?
- Pewnie a coś się stało?
- Muszę jechać do Rose wyjaśnić kilka spraw..
- No dobrze. Tylko uważaj na siebie - podziękowałem jej i pojechałem prosto do mieszkania Sophie. Na wejściu przywitał mnie wkurzony Liam
- Pojebało cię do reszty? Wiesz w jakim ona jest stanie? Dosłownie drżała w moich ramionach!
- Gdzie ona jest?
- Śpi w swoim pokoju..- powiedział a ja poszedłem do niej. Usiadłem obok niej i wybudziłem ją
- Harry- powiedziała przestraszona moje imię
- Chodź- wyciągnąłem w jej stronę rękę
- Gdzie?- mówiła przestraszona
- Chciałaś poznać całą prawdę.. Chodź- nalegałem. Wstała i zeszła na dół za mną
- A wy dokąd?- zapytał Liam
- Muszę to wszystko sprostować.. - powiedziałem i wyszliśmy
- Harry gdzie jedziemy?
- Do Holmes Chapel- powiedziałem twardo. Przez całą drogę myślałem o tym jak ona na to zareaguje. Co sobie o mnie pomyśli? Czy mnie zostawi?.. Nie byłem jeszcze gotowy. Nigdy nie będę. Jak na złość zaczął padać deszcz. Wręcz lać. W końcu byliśmy na miejscu..To był mój dom, w którym mieszkałem jako dziecko. Rose bacznie rozglądała się..
- Wszystko co usłyszysz tutaj.. Tutaj zostaje rozumiesz? - pokiwała niepewnie głową
- Rozumiesz?
- Tak- odpowiedziała.. Ze szkatułki w salonie wyciągnąłem mały srebrny wisiorek w kształcie papierowego samolocika i  jej go wręczyłem..
- Ten wisiorek dała mi matka.. Rose nie chciałem tego.. To działo się tak szybko.. Pamiętasz.. Mówiłem ci, że ojciec zabił matkę a ja ojca...
- Tak..
- To było kłamstwo.. Tamtej nocy wróciłem z akcji.. Razem z kolegami już jako dzieci obrabowałem sklepy.. W tedy dużo zarobiłem. Moje życie i życie mojej mamy miało się zmienić na lepsze..
Kiedy ją zobaczyłem całą posiniaczoną.. Ona jeszcze żyła.. - złapałem się za głowę, oczy mi się zamazały. Zacząłem już płakać
- W tedy miałem pistolet.. Wymierzyłem w niego. On stał tak blisko niej i.. ja zabiłem ją.. Nie chciałem tego, wpadłem w furię i własnymi pięściami zabiłem też ojca..
- Co dalej? -mówiła przestraszona
- Dalej... jako nieletniego wsadzili mnie do poprawczaka. Później jeszcze rok posiedziałem w więzieniu.. Nienawidziłem za to co zrobiłem całego świata.. Wróciłem tu.. Napiłem się. Myślałem, że wszystkie swoje smutki utopię w alkoholu.. W tedy ta dziewczyna- zrobiłem przerwę. Jeszcze chwila i zacznę się dusić własnymi łzami..
- Harry co dalej? Mów..- nalegała
- On miała z 15 lat.. Była taka niewinna, bezbronna.. Ja ją zgwałciłem, pobiłem i ona też zginęła z moich rąk.. Zwłoki wyrzuciłem do rowu..
- Harry dlaczego? - pytała siedząc też zapłakana na przeciw mnie..
- Rose ja się z tego nigdy nie wyleczę.. Myślę o tym każdego dnia. Mi też jest ciężko..
- Harry ona była jeszcze dzieckiem!
- Wiem ale teraz jak mam ciebie i Darcy.. Nie możecie mnie zostawić. Boję się, że jak mnie zostawicie to stanę się tym potworem i..
- I co? Pozabijasz nas?
- Co? Nie, nie.. Nie mów tak. Jesteście moim światem!
- Harry zawieź mnie do niej- powiedziała stanowczo
- Co chcesz zrobić?
- Chcę przerwy. To za dużo
- Chciałaś prawdy
- Ale nie takiej prawdy! Harry zabiłeś 3 osoby! Trzy! - powtarzała
- Wiem o tym! Wiem! Cyba nie myślisz, że skrzywdziłbym was?
- Ja już nie wiem co myśleć- powiedziała słabo a ja się czułem jakby ziemia miała się pode mną zapaść..
- Zawieź mnie do Darcy!- zrobiłem jak chciała.. Całą drogę przemilczeliśmy. Kiedy dotarliśmy na miejsce Rose wzięła torbę i zaczęła pakować rzeczy naszego maleństwa..
- Nie rób tego.. Błagam - mówiłem nie zważając na to, że jest tu Alex.. Nie odpowiadała mi. Wzięła z pokoiku Darcy i zabrała ją ze sobą.. To była chwila. W ciągu kilku minut moje życie legło w gruzach..


Rozdział 41

OCZYMA HARRY'EGO:


Kiedy ich razem zobaczyłem.. Myślałem tylko o jednym. Jeszcze w dodatku to był ten pierdolony Chris.. Tuż obok mnie stał Niall, który też nie był zbyt zadowolony widokiem jak jego dziewaczyna jest wręcz wypita..
Podszedłem do tego skurwiela i wymierzyłem mu cios prosto w twarz. Rose zaczęła na mnie skakać. Próbowała mnie powstrzymać ale nie tym razem. W tedy wkorczył Niall ale byłem tak zdenerwowany, że nie odpuszczałem. On już leżał na ziemi i krwawił ale to mnie napędzało jeszcze bardziej..
- Harry zostaw go!- słyszałem jak drze się Rose. Nie reagowałem. Odepchnąłem ją od siebie tak, że wylądowała na ziemi
- Harry debilu! Rose jest nieprzytomna! - popatyrzyłem się za siebie. Leżała bezruchomo na ziemi. Chciałem jej pomóc ale podbiegło do mnie dwóch ochroniarzy
- To moja dziewczyna! Zostawcie mnie kurwaa! - krzyczałem, Odepchnąłem ich siłą i zabrałem stamtąd moją ukochaną. Ułożyłem ją wygodnie na tyle auta i sprawdziłęm puls. Ona poprostu zemdlała
- Stary musimy się stąd zmywać. Ochroniarze cię szukają- powiedział Niall
- Weź auto Camille i odwieź ją do domu. Zadzwoń do Sophie, żeby się nie martwiła- nakazałem i z piskiem ruszyłem do naszego domu. Jechałem bardzo szybko. Nie całą godzinę później byliśmy w naszym domu nad jeziorem. Zdjąłem z niej te brudne ubrania i ubrałem mój biały podkoszulek, który na niej wyglądał jak sukienka. Ucałowałem ją w czoło i ułożyłem wygodnie w sypialni. Zszedłem na dół i zadzwoniłem do Sophie
- Harry co jest? Coś ty znowu zrobił?
- Jak tam Darcy? -zapytałem nie zwarzając na jej wcześniej zadane pytania
- Dobrze, śpi. Co z Rose?
- Znalazłem ją. Dzięki za pomoc. Gdybyś mi powiedziała gdzie jest to może nie doprowadziła by się do takiego stanu kurwa!- mówiłem az zaciśniętymi pięściami
- Gdybyś nie miał jej w tyłku to by ta sytuacja w ogóle nie miała miejsca!
- Mam dla ciebie radę kochana.. Nie wtrącaj się w nasze życie bo możesz utracić kontakty ze swoją siostrzenicą. Wiesz.. ty nie możesz mieć dzieci i chyba nie chcesz, żeby Liam się o tym dowiedział hm?
- Jesteś świnią.. Nigdy się nie zmienisz- powiedziała i rozłączyła się. Poszedłem się jeszcze tylko umyć i usiadłem w jadalni, gdzie stał duży czarny fortepian. Zacząłem grać znaną mi melodie, którą wymyśliłem.. dobrałem do tego słowa i tak sobie nuciłem.. WŁĄCZ .
Zacząłem myśleć.. dużo myśleć.. O przeszłości, o domu, o mamie i o siostrze i o tym skurwielu..
Zaczęły mi lecieć łzy. Nikomu o tym nie mówię.. nie mam tyle odwagi. Kiedyś wspomniałem o tym Rose ale to była bajka, to nie cała prawda. Nie wiem czy kiedyś się odważe, żeby jej o tym powiedzieć...
Dlaczego to wszystko musi być tak cholernie trudne. Gdyby nie to, że mam ją i Darcy.. Nie wiem co bym zrobił.. Boję się tylko, że ona mnie zostawi. Nie zniósł bym tego.. 
Po długich romyśleniach wstałem i poszedłem położyć się do pokoju gościnnego..

 NASTĘPNEGO DNIA Z RANA

Wstałem leniwie. Było bardzo wcześnie. Zjadłem z dwa banany i poszedłem pobiegać, Wróciłem i zrobiłem sobie i Rose mocną kawę. Poszedłem do góry, żeby sprawdzić co tam u niej. Nie spała
- Rose? -zapytałem a ta nawet na mnie nie spojrzała. Usiadłem obok niej\
- Jesteś złą matką- powiedziałem a ta dalej leżała w tej samej pozycji 
- Dobra.. po pierwsze nigdy więcej tego nie zrobisz. Po drugie co ten skurwiel tam robił!? - wydarłem się i widziałem jak lekko podskoczyła 
- Harry daj sobie spokój.. -mówiła z chrypką
- Czego ci kurwa brakuje?! Czego?! Obiecałem, że się zmienie.. Zmieniłem jak tylko mogłem! Czego jeszcze chcesz?!
- Szczerości- mówiła ze łżami w ozczach 
- Jakiej kurwa szczerości?! Juzz ci coś mówiłem na ten temat! 
- Możesz nie krzyczeć? 
- Co!? Główka boli na kaca?! Pamiętasz może chociaż czy dałaś temu Chrissowi, czy nie?!- wstała z miejsca i zmierzała w stronę łazienki. Chwyciłem ją mocno za przedramię i zatrzymałem w miejscu 
- Nie rycz kurwa! To ja powinienem tu płakać! Ty masz dziecko! Bądź rozsądniejsza!
- Puść mnie. To boli- mówiła nadal spokojnie ale bliska załamania
- Kurwa rozmawiaj ze mną normalnie! 
- Normalnie? Ty nie masz pojęcia o tym słowie. To ja niby jestem nieodpowiedzialna? Spójrz na siebie..
- Idź się unmyj i ubierz.. Nie wiem ogarnij się. Ja jadę po Darcy
- Ja chcę po nią jechać- protestowała. Wyśmimałem ją
- Najpierw spróbuj wytrzeźwieć.. - rzuciłem i wyszedłem. Odpaliłem auto i pojechałem so Sophie. Liam na wejściu zgarnął mnie do salonu
- Stary kocham cię jak brata ale wczoraj przegiąłeś
- Tobie o co chodzi?
- Coś ty nagadał Sophie? - westchnąłem i poszedłęm do pokoiku po Darcy. Leżała na golaska, świeżo po kąpieli
- Witaj kochanie- wziąłem ja na ręce a ta zaczęłą się śmiać. Moja małą osłoda na każdy dzień. Chiwlę później do pokoju weszłą Sophie
- Nie musisz się fatygować. Ubiorę ją i jadziemy do domu- powiedziałem twardo
- Gdzie jest Rose? -zapytała zatroskana
- W domu, kaca leczy..- już mi nie odpowiedziała wyszła a j
- Nie musisz się fatygować. Ubiorę ją i jedziemy do domu- powiedziałem stanowczo 
- Gdzie jest Rose?- zaapytała zatroskana
-W domu, kaca leczy..- już mi nie odpowiedziała i wyszłą a ja wziąłem się za ubieranie Darcy. Wsadziłęm ją w fotelik i zabrałem do auta. Z mieszkania wyleciał Liam
- Hazza gadałem wczoraj z Alex i prosi cię kontakt..
- Alex? Co ona robi w Londynie? 
- Przyjechała wcszoraj.. - powiedział. Podziękowałem i odpaliłem pojazd. Byliśmy w drodze do domu. Wszedłem trzaskając drzwiami. Rose podleciała do Darcy i wzięła ją na ręce.. Nie odezwałą się do mnie ani słowem. Oparłem się o futrynę przed pokojem Darcy i słuchałem jak Rose z nią rozmawia
- Moja prełka kochana. Mamucia nigdy cię nie zostawi. Moje szczęście najdroższe- miałem wyżuty, że powiedziałem jej, że jest złą matką. Nie jest tak ale to oc zrobiła wczoraj było strasznie nieodpowiedzialne.. 
- Rose jadę.. - powiedziałęm a ta nawet nie zapytała gdzie.. Nie rozumiem jej już wogóle.. 
Umuyłem się i ubrałem marynarkę. Pojechałem do biura na spotkanie w sprawie otworzenia kolejnego hotelu i Miami. Po spotkaniu poinformowano mnie, że czeka na mnie jakaś kobieta w moim biurze.. Wszedłem i strasznie się ucieszyłem, kiedy ją zobaczyłem. To była Alex
- O mój boże! Jak ty się zmieniłeś!- podleciała i uściskała mnie radośnie
- Alex ty kwitniesz- powiedziałem i ucałowałem przyjaciółkę w policzek
- Mam cię udusić? 
- Za co?- zapytałem 
- Masz dziecko! Jak? Kiedy?
- Czekaj, czekaj za chwileczkę kończę może pojedziemy do jakiejś kawiarni? 
- Jasne.. - powiedziała. Cieszyłem się z jej wizyty. Ostatni raz widziałem ją w moje urodziny, dwa lata temu. To tamtego dnia poznałem Rose.. 
   
 OCZYMA ROSE

Darcy zasnęła.. Hary pojechał bodajże do pracy,, Ale w niedzielę?..
Ubrałam czrne leginsy i luźną koszulę w czerwono-czarną kratę. Włsoy związałąm w kitkę, Poszłam do sypialni. Wyszłam na balkon. Ujrzłam piękne, duże jezioro. Teraz mi się przypomniało.. Tamtej imprezy, tamtego lata.. Harry obiecał mi, że kiedyś w tym miejscu wybuduje nam dom. W tedy to wyśmiałam bo stwierdziłam, że to jest nierealne ale on to zrobił.. 
Przetarłam dłońmi twarz. Z lewej strony na pliczku poczułam ból. Poszłam do lusterka. Miałam na nim ogromnego siniaka, No pięknie.. Zatuszowałam go trochę ale i tak był widoczny
Pokręciłam się jeszcze chwilę po mieszkaniu i poszłam do swojej pracowni. Chwyciłam w dłoń pędzel i zaczęłam malować jakieś bazgroły.. Miałam tyle planów.. Chciałam wyjechać i kształcić się w tym kierunku... Poznałam Hazze i wszystko poszło w niepamięć.. 
Usłyszałam płacz dziecka.. Pobiegłam do Darcy. Dałam jej jeść i wzięłam ją do swojej pracowni. Cieszyłą się jak nigdy.. 
- Pójdziesz w ślady mamusi tak? Oby nie w tatusia bo bokserem raczej nie zostaniesz- śmiałam się do niej. Wyciągnęłam nowe płutno i zaczęłam szkicować moją ucieszoną księżniczkę,, Było już strasznie późno a Harrye'go nadal nie było.. Usłyszłam na dole śmiechy
- O wilku mowa- móiłam do Darcy. Wzięłam ją na ręce. I ona i ja byłyśmy całe umazane farbą
- Zobacz to jest Darcy!- mówił radosny Harry. Pryszedł z jakąś blond włosą kobietą. Była bardzo ładna. Wzięła ją na ręce, Miałam ochotę jej walnąć w twarz. Harry nawet nas sobie nie przedstwaił.. Traktował mnie jak cień
- Harry oan musi iść się już umyć i spać
- Idź ty się lepiej umyj.. My się nią zajmiemy- powiedział a ja nie wierzyłam w to co się działo.. Zignorowałam to i poszłam na górę. Weszłam pod zimne strumienie wody. Miałam nadzieję, że to pomoże ale na marnę.. Ubrałam się  wpidżamę i położyłam się w mokrych włosach na łóżku w sypialni. Leżałąm i patrzyłam przez okno na idelaną pełnie księzyca. Był mi źle,, Zaczęłam płakać.. To nie był powód ale już nie wytrzymywałam. Ten dom mnie przytłaczał. Czułam się w nim jak więzień.. 
Leżałam tak kilka godzin.. 
- Wszystko w pożądku? - zapytał brunet siadając tuż obok mnie
- tak- powiedziałam z ledwością
- Przecież widzę, że płaczesz.. Co jest?
- Zajmij się swoją koleżaneczką..
- Właśnie.. ona chce cię poznać
- Nie mam ochoty.. - powiedziałam a ten wyszedł jakby nigdy nic.. To już było męczące,, Nie wiem ile jeszcze tak pociągnę.. 

poniedziałek, 9 marca 2015

Rozdział 40

5 MIESIĘCY PÓŹNIEJ..

Drogi Pamiętniku..
Nie potrafię dobrać nawet słów by opisać całe te szczęście, które się dzieje u mnie od dłuższego czasu.. Jest tak idealnie. Harry naprawdę się zmienił. Dalej trenuje ale ma czas też dla nas. Stał się moim ideałem.. Kłócimy się ale to normalne w związku. Od 3 miesięcy mieszka z nami Liam, chłopak Sophie.. W sumie narzeczony. Właśnie zerkam jak moje słoneczko pięknie śpi. Czekamy razem na Harry'ego, który ma dla nas niespodziankę. 
Czas tak szybko leci.. Mamy już początek grudnia a Darcy niedługo skończy pół roku. To dziwne ale nadal nie mogę się ją nacieszyć.. Uwielbiam każdy jej oddech, każde spojrzenie, każde jęknięcie i ten wspaniały uśmiech, który sprawia, że kwitnę razem z nią..

 
- Rose Harry przyjechał! - krzyknęła z dołu starsza siostra. Słyszałam tylko śmiechy Liama i Hazzy. Mimo tego, że są dorośli i tak zachowują się jak dzieci..
- Hej słonko- powiedział, kiedy wszedł do pokoiku małej i ucałował mnie w usta. Następnie ucałował Darcy w czoło
- Harry to gdzie my jedziemy?
- Mówiłem ci, że to będzie niespodzianka- droczył się ze mną
- Wiesz, że nie lubię niespodzianek
- Ta akurat powinna ci się spodobać..
- A daleko to?
- Nie, jakieś pół godziny jazdy stąd.. - pokiwałam głową i zaczęłam ubierać naszą małą blondynę. To dziwne ale i ja i Harry jesteśmy ciemni a Darcy jest jasna.. Styles wspominał kiedyś, że był przez pewien czas jasnym blondynem ale nie długo.. Zresztą nieistotne.. Ubrałam ją ciepło i była gotowa. Jeszcze tylko ja. Ubrałam jasnoróżową bluzę z szarym kapturem, szare leginsy i czarne eskimoski. Włosy związałam w kitkę, zarzuciłam na siebie moro kurtkę, szalik, wzięłam jeszcze torebkę i byliśmy gotowi..
- Rose tylko tam nie zemdlej z wrażenia- powiedział Liam
- Liam ty coś wiesz? Powiedz mi- nakazałam
- To my skarbie już musimy chyba wychodzić bo ktoś tu ma za długi język- warknął Harry i klepnął lekko Liama w ramię.. Normalnie zaczęli by się bić ale Harry w drugiej ręce miał swoją księżniczkę więc tym razem sobie odpuścili..
Weszliśmy do wysokiego, czarnego land rovera i ruszyliśmy z piskiem opon
- Harry spokojniej!
- Przepraszam..
- Nie widzisz jaka jest pogoda?
- Nooo.. padaa śnieg- powiedział jak do niepełnosprawnej umysłowo osoby..
- Nie mów do mnie w ten sposób
- Czyli jak?
- Srak- odpowiedziałam i już się nie odzywałam. Dałam głośniej piosenkę w radiu i miałam go gdzieś
- Ej dobra.. Rose nie kłóćmy się o takie bzdury co? - przerwał ciszę
- Jakie bzdury?
- Serio? Kilka minut temu kłóciliśmy się o pogodę.. - powiedział a ja wybuchłam śmiechem. Zaraz po mnie on.. Tak właśnie wyglądały nasze kłótnie..
- I tak cię koocham - powiedział
- Ja ciebie też.. - chwycił moją dłoń i ucałował jej wierzch
- Zaraz będziemy na miejscu- zjechał w jakiś mały las. Ta droga wydawała mi się znajoma..
- Harry czy my tu już byliśmy?
- Może- odpowiedział i jechał dalej. Za lasem zauważyłam przepiękny drewniany dom

- Harry kto tu mieszka? - zapytałam zdziwiona
- Dobrzy znajomi- odpowiedział z dziwnym uśmieszkiem na twarzy i zaparkował. Odpiął Darcy i wyciągnął ją z auta
- Podoba ci się?
- Ymm tak, bardzo. Tyle,że ma dziwne przeczucie.. - mówiłam zmierzając za nim w stronę mieszkania
- Jakie?
- Ja tu już kiedyś chyba byłam- mówiłam nie pewnie
- Może kiedyś ci taki wybuduję- powiedział i otworzył drzwi. Darcy w foteliku postawił na chwilę na ziemi
- Harry skąd masz klu.. - nie zdążyłam dokończyć. Uniósł mnie w górę i przeprowadził przez główne wejście
- Harry co ty robisz? - pisnęłam
- Witajcie w domu-  powiedział a ja zaczęłam się śmiać w głos
- Co w tym takiego śmiesznego?- uniósł jedną brew w górę
- Harry gdzie są ci znajomi..
- Nie ma znajomych. Jesteśmy my. Wybudowałem go dla nas. Rose, ten dom jest nasz- mój wyraz twarzy był wtedy nie do opisania. Stałam z otwartą buzią i nie wierzyłam. On był dokładnie taki jaki chciałam. Zaczęłam się rozglądać.. Wszystko było idealne.. Na dole piękny salon połączony z kuchnią. Skromnie tak jak lubię. Harry dobrze wie, że nie lubię tej sterylności i luksusów.. :
Tuż za kuchnią była duża jadalnia.Nieco dalej były dwa małe pokoje gościnne i dwie łazienki.. Podążyłam więc schodami na górę. Harry bacznie mi się przyglądał. Na górze był nieco mniejszy salon, który prowadził do trzech pomieszczeń. Otworzyłam pierwsze drzwi. To był pokoik Darcy
- Jejku Harry jaki piękny- powiedziałam i wzięłam małą na ręce. Bacznie się rozglądała jak ja. Wyszliśmy z pokoiku Darcy. Nacisnęłam na kolejną klamkę
- Kochanie a to miejsce tylko i wyłącznie dla nas- szepnął. Otworzyłam je ujrzałam przepiękną sypialnię:
Oniemiałam z wrażenia. Były w niej też drzwi, jedne prowadził do łazienki a drugie do naszej ogromnej, już zaopatrzonej garderoby
- Harry te ciuchy nie są moje- powiedziałam zdziwiona tym wszystkim
- Skoro masz zostać moją żoną to musisz dbać o wygląd
- Co? Kim? Harry przecież..
- Idź do salonu i otwórz ostatnie drzwi- powiedział i wręczył mi kluczyk. Zmarszczyłam brwi ale zrobiłam tak jak nakazał. Ciekawiło mnie czemu to było na klucz. Stanęłam przed nimi i otworzyłam. Kiedy to zobaczyłam popłakałam się ze wzruszenia. Moja własna pracownia malarska. Tak dawno nie trzymałam pędzla w dłoni. Był tam już cały sprzęt. Najdroższe rzeczy..  Brakowało tylko moich obrazów, żeby wypełnić pustą przestrzeń i kilka gratów ze starej pracowni. Ale to co zobaczyłam przerosło moje oczekiwania..




- Podoba ci się? - zapytał stojąc za mną i opierając swoją głowę o moje ramię
- Harry ja... ja..- nie wiedziałam nawet co powiedzieć. Objął mnie w pasie i przekręcił w swoją stronę
- Wiesz, że cię kocham? - zapytał
- Wiem ale to wszystko.. To za dużo- powiedziałam w końcu
- Ale to wszystko dla was. Jesteście moim całym światem. Kocham was i do końca życia nie uda mi się ci podziękować za to wszystko co mi dałaś rozumiesz? Gdyby nie ty
- Harry rozumiem. Ja ciebie też kocham i dziękuję za wszystko- powiedziałam i dałam mu buziaka
- Rose?
- Tak?
- Wyjdź za mnie.
- Co? Ale, że tu i teraz?- zaśmiałam się
- Ja nie żartuję. Zostań moją żoną. Chcę mieć rodzinę, której nigdy nie mogłem mieć. Normalną, bez przemocy..
- Harry to co się wydarzyło u ciebie w domu..
- Nie mówmy o tym dobrze? - widziałam w jego oczach jak zaczynał się denerwować
- Ale musimy. Mam wrażenie, że w tedy w Holmes Chapel nie opowiedziałeś mi wszystkiego..
- Rose nie ma o czym mówić.. To wszystko co tam było to jedno wielkie gówno. Mam teraz was i nic więcej się nie liczy
- Harry znowu to robisz- mówiłam błagalnym głosem
-Robię co?
- Za każdym razem jak cię pytam o tamto miejsce.. uciekasz od tematu. Tak nie może być- powiedziałam a ten zdenerwowany wyszedł jakby nie było tematu.. Odetchnęłam i wyszłam, żeby zobaczyć co tam u Darcy. Siedział przy niej w jej pokoiku. Głaskał ją po główce
- Zasnęła?
-Tsaa- powiedział obojętnie
- Harry- nalegałam dalej
- Muszę gdzieś jechać
- Gdzieś?
-Gdzieś- dopowiedział tym samym słowem i wyszedł trzaskając drzwiami..
- Usiadłam zdenerwowana na foteliku obok łóżeczka i przebierałam nerwowo palcami. Zadzwoniłam do Camille
- Halo? - usłyszałam przyjazny głos przyjaciółki
- Camille mogłabyś do mnie przyjechać- mówiłam załamanym głosem
- Co się dzieje?
- Przyjedziesz?
- Jasne..
- Camille poczekaj!
- Co jest?
- Bo ja nie wiem gdzie jestem i..
- Jak to nie wiesz gdzie jesteś? Rose?! - mówiła zdenerwowana
- Harry kupił dom i nie wiem za bardzo gdzie on leży
- Rose idiotko.. Ja wiem. Już jadę- powiedziała roześmiana i rozłączyła się
- W salonie u góry był mały barek z alkoholami. Wyciągnęłam jakieś whiski i upiłam łyka.. może z dwa. Czekałam niecierpliwie aż zjawi się Camille. W końcu przyjechała
- Co jest?
- Napij się ze mną! - powiedziałam śmiejąc się w głos
- Rose a co z Darcy?
- Zawieziemy ją do Sophie. Muszę jakoś odreagować
- Okeej a Harry?
- Nie mów mi nic o nim okej?
- No dobra to Niall niech zostanie może kierowcą co?
- Nie, nie. Żadnych chłopaków. Usiądź gdzie tam sobie chcesz. Ja pójdę ubrać małą - zrobiłam to w ekspresowym tępię. Kilka minut później byłyśmy już w drodze
- O co wam znowu poszło?- zapytała blond włosa
- On chce się ze mną ożenić..
- To chyba dobrze nie?
- Nie..
- Co? Nie rozumiem cię. Przecież kochacie się, macie dziecko i dom
- Camille nie w tym rzecz.. Ja o nim prawie nic nie wiem. Z dnia na dzień przekonuję się coraz bardziej, że on nadal ma jakieś tajemnice..
- To pogadaj z nim może.. - zaczęłam się śmiać
  Myślisz, że nie próbowałam? Za każdym razem jak się go o coś pytam to wychodzi z domu. Tak jak dzisiaj.. - nasze rozmowy zajęły nam całą drogę do domu. Weszłam do mieszkania. Sophie siedziała w salonie i oglądała jakieś telenowele.. Powiedziałam jej o wszystkim i dała mi nawet pieniądze. Stwierdziła, że zasługuję na to, żeby trochę odetchnąć. Camille poszła do siebie przebrać się a ja pobiegłam na górę. Ubrałam :  



Przeczesałam jeszcze tylko włosy, narzuciłam kurtkę i byłam gotowa
- Baw się dobrze! - krzyknęła z salonu Sophie. Podbiegłam jeszcze do mojej kruszynki, która była w ramionach swojej ciotki
- Kochanie bądź grzeczna- powiedziałam i ucałowałam ją w czoło
- Będzie na pewno -dodała Sophie
- A i jak Harry będzie coś się wypytywał to nic mu nie mów okej? 
- okej, okej. Leć już i uważaj na siebie- powiedziała słysząc jak Camille trąbi pod naszym domem. Szybko weszłam do auta
- To gdzie jedziemy? 
- w DANCE CLUB jest dzisiaj ponoć dobry DJ i z tego co słyszałam był w remoncie. Każdy go chcwali
- okej, okej.. więc  jedziemy? A co z kierowcą? Bo ty pijesz..
- No tak. Wymyślimy coś na spontana jak zawsze- zaśmiała się a ja wraz z nią. Puściłyśmy głośno klubową muzykę i w rewelacyjnym nastroju szybko zajechałyśmy na miejsce
Klub na prawdę robił wrażenie. Mimo tego, że było pełno ludzi to i tak czułam się swobodnie. Podeszłyśmy pod bar i zamówiłyśmy sobie po drinku
- Rose to nasz kawałek! Chodź na parkiet! - powiedziała radośnie blond włosa i pociągnęła mnie za sobą. Jedna piosenka zamieniła się w kolejne pięć... W końcu zeszłyśmy z parkietu i podeszłyśmy po kolejną dawkę alkoholu.. Miałyśmy już zamawiać aż..
- Rose? - odwróciłam głowę w lewy bok. Myślałam, że dostanę tam zawału
- Chris ty tutaj? Myślałam, że ty..
- kolejkę? 
- Co? nie.. my właściwie już miałyśmy iść i ten.. - zmyślałam jak głupia
- Wcale, że nie! Dajesz Chris!- krzyknęła Camille. Miałam złe przeczucia ale nie odmawiałam.. Zaczęłam pochłaniać spore dawki alkoholu. Zemdliło mnie więc wyszłam na dwór. Zimne powietrze od razu poprawiło mi natrój
- Papierosa? - zapytał Chris
- Ymm w sumie tak- powiedziałam i wyciągnęłam z ledwością z paczki. Mój telefon niespodziewanie zaczął dzwonić. Byłam już tak napita, że nie widziałam kto to
- Halooo? - zapytałam przepitym głosem
- Rose?! Gdzie jesteś?! 
- O Hazuuś.. Nie wiem
- Jak to kurwa nie wiesz?! 
- Czekaaaj w sumie to wieem! Ale tobie tego nie powiem!- miałam z tego straszny ubaw
- Zostań tam! 
- Co? - powiedziałam a ten się rozłączył. Zaciągnęłam się jeszcze kilka razy i wyrzuciłam papierosa
- To co idziemy potańczyć? - zapytał stojący cały czas obok mnie blondyn
- Co? Ty tu byłeś? Jasne- mówiłam śmiejąc się w głos- wziął mnie pod rękę i poszliśmy na parkiet bawiłam się naprawdę świetnie. Prawda, że byłam już pijana ale o to właśnie chodziło. Wszystko szło tak dobrze.. do czasu aż Harry zjawił się w klubie. Widziałam jak zaciskał pięści.. To się źle skończy.. 



czwartek, 5 marca 2015

Rozdział 39

Obudziłam się następnego dnia bardzo wcześnie. Bóle były nadal bardzo silne. Narzuciłam na siebie szlafrok i zeszłam na dół. Na kanapie zastałam śpiącego Harry'ego. Miałam ochotę podejść do niego i przytulić się.. i zapomnieć o wszystkim. Niestety to było niemożliwe..
Omijając po cichu miejsce, w którym spoczywał brunet poszłam do kuchni, wyciągnęłam z lodówki mleko i upiłam z dwa łyki. Z powrotem poszłam na górę, ubrałam czarne leginsy, czarne vansy i zwykłą, szarą bluzę z kapturem, do tego moje ulubione okulary przeciwsłoneczne. Włosy rozczesałam i pozostawiłam rozpuszczone.  Nawilżyłam skórę kremem, umyłam zęby i byłam gotowa. Na ramie zarzuciłam sobie czarną torbę, do której spakowałam najważniejsze rzeczy dla mnie i dla Darcy
- Wstawaj!- krzyknęłam stojąc przed nim ze skrzyżowanymi rękoma na klatce piersiowej
- Coo się dzieje?- zapytał zdziwiony. Pod stołem zauważyłam pustą butelkę po whisky
- Harry nie wierzę w ciebie! Piłeś!
- Nie krzycz okeej?- mówił z chrypką. Usiadł leniwie na brzegu kanapy i masował dłońmi skronie
- Jadę po Darcy, jak wrócę ma cie tu nie być.. Inaczej pogadasz sobie z policją i załatwię ci zakaz zbliżania się do mnie na metr rozumiesz?
- Kochanie.. poczekaj ja cię zawiozę..
- Daruj sobie- powiedziałam obojętnie i wyszłam z mieszkania. Wsiadłam do swojego starego mini coopera. Mówiąc swojego mam na myśli Sophie.. Zabroniła mi ona nim jeździć bo to już stary rzęch ale liczyć na Harryego teraz nie mogę.. W sumie nie nowość. Wsiadłam do pojazdu i ledwo odpaliłam ale się udało.
 Szybko dojechałam na miejsce. Wyciągnęłam z auta różowy fotelik dla mojej małej i poszłam szybko znaleźć ją w końcu i wziąć w ramiona. Na korytarzu spotkałam mojego lekarza. Poinformował mnie on o tym, że mogę ją już zabrać i o tym, że moje piersi nie będą wydzielały pokarmu dla Darcy. Poinstruował mnie on od razu jakie mam jej kupić mleko. Zaprowadził mnie do swojego gabinetu, kazał podpisać jeszcze kilka papierów i tyle.. Chwilę później do pomieszczenia weszła Sophie. Trzymała na rękach moją ślicznotkę.  Cała się trzęsłam z radości. Wzięłam ją delikatnie w swoje ramiona. To było chyba najpiękniejsze przeżycie jakie do tej pory doznałam.  Patrzyła na mnie tymi pięknymi, malutkimi oczkami i uśmiechała się. Była jak wymalowana. Była idealna
- W takim razie jest pani wolna- powiedział z humorem lekarz
- Proszę tylko przestrzegać tego co pani mówiłem. Zresztą ma pani pielęgniarkę w domu więc jesteście w dobrych rękach
- Dziękuję bardzo doktorze. Do widzenia- powiedziałam i wyszłam na korytarz
- Jest piękna- zachwycałam się dalej
- Tak to prawda- odpowiedziała Sophie
- Ymm Rose a gdzie jest Harry? Nie mów, że znowu...
- Nie chcę o tym gadać. Nawalił jak zwykle.. Wracasz do domu teraz? - zapytałam odbiegając od tematu
- Za godzinkę będę na miejscu
- Okej, w takim razie porywam moją księżniczkę i będziemy czekać w domku- powiedziałam ciepło
- Rose czekaj! - zatrzymała mnie krzycząc
- Tak?
- Czym przyjechałaś?
- Jak to czym? Autem..
- Jakim?
- No moim..
- O nie nie! Mówiłam ci, że masz nim nie jeździć. Trzymaj moje kluczyki- powiedziała i wymieniłyśmy się pojazdami. Wsiadłam do wysokiego, lśniącego jeppa, starannie przypięłam pasy do fotelika, w którym słodko spało moje szczęście. Nie mogłam skoncentrować się ma drodze. Wzrok co chwilę uciekał mi na Darcy. Jaka ona jest słodka. Na dworze zrobiło się już gorąco. Ściągnęłam szarą bluzę. Na szczęście nałożyłam biały podkoszulek na ramiączkach. Po drodze zajechałam do sklepu i kupiłam mleko w proszku. Szybko wróciłam do auta. Na telefon przyszedł mi sms od Hazzy: Gdzie jesteś? Chcę się z wami zobaczyć.
Zignorowałam wiadomość i ruszyłam. Zaparkowałam ostrożnie i poszłam z Darcy do domu
- Zobacz kochanie. Tutaj razem z mamusią i ciocią będziesz mieszkała- mówiłam szeptem. Położyłam torbę na ziemi w korytarzu i poszłam z nią na górę. Pokazałam jej pokój. Ale póki co i tak będzie spała w moim, w kołysce
- Mamusia za chwileczkę wróci- powiedziałam i poszłam przygotować na dół mleko. Szybko je ostudziłam i wróciłam na górę. Była taka grzeczna. Owinęłam ją w rożek i nakarmiłam. Miała ogromny apetyt. Zaczęłam jej śpiewać kołysankę z dzieciństwa.. : don't let me , don't let me, don't let me go.. Cause I'm tired of feeling alone..
Pamiętałam tylko ten kawałek. Rose mi kiedyś ją śpiewała i mówiła, że jak mama jeszcze nosiła mnie w brzuchu to często ją nuciła przed snem
- Pięknie- usłyszałam za sobą dobrze znany mi głos
- Harry miałeś nie wra..
- Rose wybacz. To był ostatni raz. Wybacz mi, błagam.. - powiedział klęcząc na kolanach z bukietem róż
- Harry zejdźmy na dół. Położę ją tylko do kołyski
- Jest fantastyczna- powiedział stojąc tuż obok mnie
- Chodźmy już- powiedziałam i zeszliśmy na dół, gdzie była już Sophie. Wyglądała strasznie. Aż mi się jej zrobiło żal. Biedna pracuje po nocach. Muszę sobie niedługo poszukać pracy
- Zostawię was samych, wezmę tylko herbatę i idę spać- uśmiechnęłam się i usiadłam z Harrym w salonie na kanapie..
- Wiem co chcesz powiedzieć ale proszę daj mi ostatnią szansę.. - zaczął spokojnie
- Harry, która z kolei? Wiesz, że cię kocham najbardziej w świecie ale ile mogę? Czy ja wymagam aż tak wiele? Chcę być szczęśliwa- mówiłam już ze łzami w oczach
- Rose przysięgam na życie Da..
- Nie mieszaj w to Darcy.. Wszystko tylko nie ona
- Kiedy ja mówię poważnie. Przysięgam na wszystko, na moja miłość do ciebie, że się zmienię. Ureguluję swoje sprawy w firmie.. Kupię nam dom o jakim zawsze marzyłaś. Ożenimy się..
- Harry mówmy o rzeczach realnych.. - nastała cisza więc kontynuowałam
- Pamiętasz jak mówiłeś, że zrobisz testy na ojcostwo? - jego wzrok wytężył się
- Zapomnij o tym.. ja po prostu jestem chorobliwie zazdrosny- powiedział łapiąc mnie za dłonie, które bezsilnie spoczywały na moich udach..
- Harry nie mogę- powiedziałam słabo. Łzy zaczęły moczyć moje policzki. Wstałam i odgarnęłam nerwowo włosy do tyłu. Objęłam się rękoma  i stanęłam przy oknie w salonie. Wzrok zawiesiłam na parapecie
- Co nie możesz? Już mnie nie kochasz?- powiedział zdenerwowany. Nie odpowiedziałam nic..
- Czyli kochasz tamtego?- zapytał a ja nadal nic nie mówiłam. Poczułam jego obecność tuż za mną. Zacisnęłam mocno pięści i natychmiastowo wpadłam mu w ramiona. Przytuliłam się do niego tak jakbym miała go widzieć po raz ostatni. Zaczęłam dosłownie wyć. Sama nie wiem czy to z radości, czy z bólu, czy z tęsknoty..
- Nigdy więcej nie zostawiaj mnie samej- wyjąkałam
- Shh nie płacz. Jestem tutaj- powiedział gładząc mnie dłonią po plecach. Chwycił mój podbródek i uniósł go delikatnie w górę
- Kocham cię- powiedział ciepło i musnął mnie swoimi wargami delikatnie w usta. Ten nieśmiały pocałunek bardzo szybko przerodził się w pełen namiętności i porządności..
Poczułam jak jego dłonie wkradają się pod mój podkoszulek.. Kiedy poczuł władzę zjechał w dół  i ścisnął moje pośladki co spowodowało, że jęknęłam z zadowolenia. Zaśmiał się delikatnie z podniecającą chrypką w głosie
- Harry Sophie jest w domu... - mówiłam między przerwami w pocałunkach
- Nie będzie jej to przeszkadzało. Śpi jak zabita - mówił powoli
- Darcy może się obudzić w każdej chwili- mówiłam dalej
- Cholera- powiedział i uniósł mnie w górę,tym samym ściskając jeszcze bardziej moje pośladki. Zaniósł mnie do mojego pokoju i rzucił na łóżko. Widziałam, że był już podniecony. Ściągnął szybko swoją koszulkę. Kiedy zobaczyłam jego klatę myślałam, że zemdleje z wrażenia.. Jego ciało zawisło nad moim. Ucałował mnie delikatnie w usta i zabrał się do rzeczy.. Ściągnął ze mnie ubrania w ekspresowym tępię
- Jaka ty jesteś piękna- powiedział po czym zjechał w dół i zaznaczał każdy centymetr mojego ciała swoimi wargami. Jeszcze trochę i zwariuję.. Swoje ręce wplotłam w jego włosy i po kilkunastu minutowych pieszczotach poczułam jego męskość w sobie. Z każdym pogłębieniem przyspieszał tępo.. Robiliśmy to długo, zachwycałam się każdym pchnięciem. W pewnym, momencie już nie mogłam wytrzymać z ekscytacji, wbiłam swoje paznokcie w jego plecy a ten jęknął, kiedy tylko poczuł ten jakże przyjemny ból.. Ścisnął w odwecie prawą ręką moją prawą pierś. Lubiłam to..
Harry na koniec położył głowę na mojej klatce piersiowej i powiedział cicho:
- Tęskniłem- to słowo wyrażało tak wiele
- Ja też tęskniłam. Kocham cię- powiedziałam czuło i ucałowałam go w czubek głowy.. Mogłam z nim tak leżeć wieczność ale nasza mała Darcy zaczęła płakać. Szybko ubrałam koszulkę i majtki po czym pobiegłam do niej
- Shh mamusia już tu jest- powiedziałam uspokajająco i wzięłam ją na ręce. Poczułam za sobą obecność Harry'ego
- Jest piękna, Hej kochanie tu tatuś- powiedział  uśmiechnięty od ucha do ucha
- Harry weźmiesz ją? Pójdę zrobić mleko- przestraszył się na początku ale wziął ją w swoje ramiona.. To dziwne ale przestała płakać. Zaczęła się do niego uśmiechać
- No kto jest córeczką tatusia? Moja księżniczka kochana..
- Ej a co ze mną? To ja byłam twoją księżniczką- powiedziałam żartobliwie
- Kochaniee ty jesteś moją królową- oznajmił i przyciągnął mnie do siebie drugą ręką dając buziaka.. Uśmiechnęłam się i pobiegłam na dół.
W kuchni zastałam Sophie, która się zajadała jakimiś chrupkami. Zmierzyła mnie z dziwnym uśmieszkiem na twarzy. Byłam w samych majtkach i podkoszulku więc sama wszystko jakoś skleiła
- Rose już?
- Co już?
- Doskonale wiesz..
- Oj Sophie daj spokój..
- Nigdy was nie zrozumiem- zignorowałam to i zajęłam się przygotowaniem posiłku dla małej
- Rose będziemy musiały później pogadać- powiedziała poważnie
- Boże co ja zrobiłam?
- Nie nic.. Chodzi o mnie i o was też ale.. zresztą opowiem ci jak będziemy same dobrze?
- Okej- powiedziałam niezbyt przekonująco i wróciłam na górę..
Zatrzymałam się przed pokojem Darcy, kiedy usłyszałam jak Harry jej śpiewa tą samą kołysankę co wcześnie. Tyle, że on miał naprawdę piękny głos. Nie spodziewałam się po nim tego. Przyglądałam się tak jeszcze chwilkę.. Kto jak kto ale wydaje mi się, że Harry będzie dobrym tatą.  

niedziela, 1 marca 2015

Rozdział 38

WŁĄCZ: http://w216.wrzuta.pl/film/7axXN86dQmA/passenger_-_let_her_go

 Siedziałam niecierpliwie i oczekiwałam na jakąkolwiek wiadomość. Cała się trzęsłam. Nie mogłam wytrzymać tego nacisku na tą całą sytuację. Mam tylko nadzieję, że nic się jej nie jest bo obiecuje, że umrę jeśli coś się stało. Na samą myśl mam dreszcze..
- Panie doktorze! w końcu.. I co z nią? - lekarz spojrzał na mnie znacząco. Miałam wrażenie jakbym mówiła do ściany..
- Niech pani otrze łzy smutku.. Pani córka wraca do formy. Jest bardzo silna- powiedział a ja się wzruszyłam
- M.m..mogę ją zobaczyć?- zapytałam cała w skowronkach
- Oczywiście.. Pan Styles czeka już na miejscu i przygląda się jej. Niestety dostanie ją pani w ręce jutro. Dzisiaj może pani na nią zerknąć zza szyby. Jest na ostrym oddziale
- Oczywiście- powiedziałam. Do mojej sali przyszły pielęgniarki, które poodłączały ode mnie  te wszystkie kable.. Nie miałam zielonego pojęcia do czego one mi służą.. Wstałam na równe nogi i wyszłam na korytarz, gdzie stali wszyscy.. Niall, Camille, Perrie, Zayn, Liam, Sophie.. Spojrzeli na mnie z uśmiechem
- Proszę za mną- powiedział lekarz i poprowadził mnie do całkiem innej sali. Słyszałam płacze niemowląt. Obok szklanej ściany, gdzie bodajże była nasza córeczka zobaczyłam stojącego Harry'ego.. Moje serce w ciągu jednej chwili przyspieszyło niewyobrażalnie o kilkanaście razy..
Podeszłam w końcu i zobaczyłam piątkę niemowląt
- A tam leży nasza kruszynka- wskazał palcem Harry
Nie mogłam w to uwierzyć.. Przez te wszystkie miesiące ona była we mnie. Taka malutka.. Zaczęłam płakać ze szczęścia. To co przeżywałam w obecnej chwili jest nie do opisania. To po prostu trzeba przeżyć
- Rose ona jest strasznie podobna do ciebie- powiedział a ja się zaśmiałam
- Harry bez przesady. To niemowlę
- Piękne niemowlę, niczym mamusia- powiedział i objął mnie. Przytuliłam się do jego klatki piersiowej i staliśmy jak słup wpatrzeni w nasz owoc miłości
- Na zawsze- powiedział a ja odpowiedziałam mu tymi samymi słowami i dałam buziaka w usta.
Staliśmy tam jeszcze tylko chwilę i musieliśmy wyjść. Szłam strasznie wolno bo bóle były jeszcze dosyć odczuwalne. Na korytarzu była już tylko Sophie.
- Gdzie reszta?- zapytał Harry
- Musieli już wyjść. Odwiedziny trwają do 21
- Coo to, która to godzina? zapytałam zdziwiona
- No po 22. Rose ona jest piękna!Strasznie podobna do ciebie
- Mówiłem- odezwał się Harry
- Oj przestańcie. Wiem tyle, że jest kochana- odpowiedziałam
- To prawda. Jest nieziemska- dodał Harry
- W końcu się uśmiechacie
- Sophie do kiedy mam tu być?- odbiegłam od tematu
- W zasadzie lekarze już cię wypisali. Wiesz.. porodówka jest pełna i każde wolne miejsce jest potrzebne
- Nie zostawię tutaj Darcy- zaprotestowałam
- Rose ona ma tutaj bardzo dobrą opiekę. Zresztą mam dzisiaj nocną zmianę. Jedźcie do domu, zjedzcie coś i Harry przepraszam ale strasznie cuchniesz- zażartowała Sophie. Zaśmiałam się z jej komentarza a Harry zaczął się z nią droczyć
- Dobra przestańcie już.. Sophie zaopiekuj się nią.. Jutro rano tu jesteśmy więc..
- Tak wiem, wiem.. No do domu, już! - powiedziała rozśmiana siostra.. Przewróciłam oczyma i poszłam się szybko przebrać
- Rose?- zapytał dziwnie stojący w drzwiach brunet
- Tak?
- Wiesz, że musimy porozmawiać..
- Może przy wspólnej kąpieli hm?- zaproponowałam na co ten się uśmiechnął od ucha do ucha.
Kilka minut później byliśmy w drodze do mojego domu
- Harry tak nie może być- zaczęłam powoli
- Ale o co ci chodzi?- zapytał zdziwiony
-  O to, że ta twoja nowa praca czy jak ty to tam nazywasz jest ważniejsza od nas- powiedziałam stanowczo
- Rose to nie tak...
- A jak? Prosiłam, błagałam.. Ja wcale nie karze ci z tego rezygnować ale wiedz, że teraz musisz przystopować. Nie może być tak, że kariera jest ważniejsza od nas..
- Wiesz, że tak nie jest.. Zresztą wiesz co mnie w tym wkurwia najbardziej?
- Niby co?
- To, że ani razu nie byłaś popatrzeć jak walczę.. Byli wszyscy prócz ciebie
- Harry przypominam, że w tym właśnie okresie chodziłam z ogromnym brzuchem.. Wątpię, żeby to było miejsce dla ciężarnych... - już mi nie odpowiedział. Zaparkował pod bramą i weszliśmy do środka. Nie ma to jak w domu. Brakuje mi tylko mojej kruszynki
- Harry pójdę przygotować kąpiel. W mojej szafce powinien  być jakiś twój czysty podkoszulek i bluza- powiedziałam i poszłam do łazienki. Nalałam całą wannę ciepłej wody z pianą i weszłam do niej nie czekając na Harry'ego.. Oburzył się jak przyszedł ale nie zwracałam na to uwagi. Próbowałam się zrelaksować przy ulubionej muzyce i gorącej wodzie.. Chwilę później poczułam jego ciało tuż za sobą. Oparłam głowę o jego klatkę piersiową i odpoczywałam z ulgą
- Harry nie!- powiedziałam oburzona, kiedy poczułam jego dłonie na moim brzuchu
- Co się dzieje?- zapytał
- Gdybyś miał brzuch jak sflaczały worek, też byś tego nie chciał
- O czym ty mówisz? Masz piękny brzuch. Dla mnie zawsze będzie piękny.. Cała ty jesteś i będziesz- powiedział miło ale i tak wiedziałam swoje. Umyliśmy się nawzajem i wyszliśmy z wanny po jakiejś godzinie. Ciało szybko owinęłam w ręcznik, żeby ten nie mógł zauważyć mojego niezbyt atrakcyjnego ciała
- Rose chyba sobie żartujesz... Widziałem cie już nie raz nago i na prawdę nie rozumiem twojego dziwnego zachowania- powiedział oburzony
- Harry mam rozstępy! I czuję się jak największy słoń na planecie tak? Zrozum.. - mówiłam podtrzymując dłońmi ręcznik. Spojrzał na mnie dziwnie i wstał podchodząc powoli. Staliśmy tak blisko, że nasze nosy niemal się stykały
- Opuść ręcznik w dół- powiedział szeptem i spojrzał na mnie tak strasznie pociągająco
- Harry na prawdę nie..
- Rose kocham cię bardzo mocno za twoją urodę ale najbardziej za to co masz tam w środku.. Pamiętasz? Opiekujesz się moją lewą połową. Kocham cię skarbie- powiedział najpiękniej w świecie i dał mi soczystego buziaka. Tęskniłam za tym strasznie
- Harry jeszcze wszystko mnie boli i chciałabym ale.. - przerwał mi, kiedy uniósł mnie w górę. Ułożył mnie na swoich umięśnionych rękach. Położył mnie delikatnie na łóżku i zaczął krążyć językiem po moim dekolcie
- Przestań! - krzyknęłam kiedy dłońmi próbował dostać się pod ręcznik, którym byłam owinięta
- Rose o co ci kurwa chodzi?! Może ty mnie już nie chcesz co?! Ten frajer zrobił ci lepiej?!
- Jaki znowu frajer? Cały czas jesteś o kogoś zazdrosny!
- A nie mam ku temu powodów?!- ubrał spodenki i krążył po pokoju jak oszalały
- Jakich powodów?!
- On cię przywiózł do szpitala! Co on w ogóle  u ciebie robił?!
- Jesteś śmieszny- powiedziałam i wstałam z łóżka. Chciałam wyciągnąć z szafy pidżamę ale ten mi w tym przeszkodził. Pchnął mnie z powrotem na łóżko. Teraz to zaczynałam się go bać
-Dlaczego taki jesteś? - zapytałam ze łzami w oczach
- Jaki kurwa?! Powiedz to! Jaki?! To ty mu dałaś!
- Co?! Tego już za wiele! Wyjdź stąd!
- Co? Prawda boli nie?- zapytał cwaniacko
- Wynocha! Nie przyłaź tu!
- Nie poddam się, będę walczył o naszą miłość.. Możesz mnie wyganiać ale ja i tak zostanę rozumiesz?
- Jaki ty jesteś popieprzony! Zejdź mi z oczu!
- Będę na dole kochanieee! - krzyczał schodząc po schodach..  Rzuciłam się na poduszkę i znowu ryaczłam. Nie długo nie będę miała już czym płakać. Potrzebuje wsparcia a on ma to gdzieś. Nie chcę go takiego...

wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 37

2 MIESIĄCE PÓŹNIEJ

WŁĄCZ: https://www.youtube.com/watch?v=MwpMEbgC7DA&spfreload=10


Lekarze mnie wypisali ze szpitala po miesiącu bo stwierdzili, że wszystko jest w porządku. Harry podczas tego miesiąca rzadko kiedy był u mnie. Tłumaczył się ciągłymi treningami..
Ale co z tego? Wywnioskowałam z tego, że ten jego cały boks jest ważniejszy od nas. Nasze relacje nie są teraz najlepsze. Przy ludziach łatwo udawać, że jesteśmy doskonałą parą.. Te ich gadanie typu: Rose jak ja ci zazdroszczę takiego narzeczonego, on jest jak anioł, skąd ty go wzięłaś?, takiego to z milionami świec szukać...
Tak właśnie było pod czas dzisiejszego "Baby shower" . Przyszło tylu ludzi.. Nie miałam ochoty na tę przyjęcie ale Sophie mnie namówiła. Dzięki Darcy mam jeszcze siły oddychać, bo na prawdę zaczyna mnie to wszystko przerastać. Gdy tylko wszyscy goście się rozeszli Harry od razu mnie poinformował, że musi już lecieć. Mam tylko głęboką nadzieję, że się zmieni chociaż dla Darcy.. Bo, żeby było to dla mnie, to chyba nie możliwe. Tyle razy błagałam, prosiłam ale on nic..

Któregoś dnia, najpiękniejszego w całym moim życiu, zaczęłam odczuwać niespokojne bóle, które się nasilały. Mówiłam w duchu : to nie możliwe, jeszcze prawie cały miesiąc.
Ale kochana Darcy najwyraźniej chciała już koniecznie wyjść. Chwyciłam więc za słuchawkę by zadzwonić po Sophie ale nie odbierała a bóle na prawdę były już potężne. Z trudem wybiłam numer do Harry'ego. Oczywiście nie odebrał.. normalne.
Do drzwi zadzwonił na szczęście dzwonek. Otworzyłam je a przed nimi stała osoba, której nigdy bym się nie spodziewała w takim momencie
- Chris jak, co ty?...
- Rose... j..j..jesteś w ciąży? - powiedział z miną jakby trupa zobaczył. W sumie nie dziwie mu się
- Tak się składa, że chyba rodzę.. Zawieziesz mnie do szpitala?
- J..jasne- powiedział i pomógł mi wsiąść do auta. W ekspresowym tempie dotarliśmy do szpitala. Na korytarzu zauważyła mnie siostra..
- Sophie wody mi odeszły.. i mam te cholerne skurcze! - siostra dobrze wiedziała co jest grane.. Zawołała mojego lekarza i skierowano mnie na salę porodową.. Skurcze zrobiły się tak silne.. Czułam jakby mnie rozrywało od środka. Ale walczyłam dla niej, dla mojej kruszynki. Gdy skurcze zaczęły ustępować nakazano mi przeć. Tak też robiłam
- Mocniej przyj! Przyj Rose- mówiła siostra.. - Przyj!
- No przecież Prę! - krzyknęłam i poczułam ulgę..
- Mamy ją! - powiedział lekarz..
- Sophie dlaczego nie słyszę jak płacze? - siostra spojrzała na mnie dziwnymi oczyma..
- Co się dzieje?! Co z nią? Co z moją córeczką?! Chcę ją zobaczyć! - jakaś pielęgniarka dała mi zastrzyk. Zorientowałam się, że to jakieś uspokajające "gówno" , kiedy oczy zrobiły się cięższe od tego co czułam.

OCZYMA HARRY'EGO.

Dzisiaj był ten dzień. Decydująca walka czy przejdę do półfinału. Byłem tak napalony.  Jeżeli mi się uda to będzie coś! Może nawet do finału przejdę! Trener mówi, że mam spore szanse
Na walkę przyszli wszyscy moi znajomi. Nic mnie nie powstrzyma od spuszczenia niezłego łomotu temu napakowanemu "skurwielu"
Pierwszy cios na jego nie szczęście oddał on.. Byłem taki wkurzony, że nie oszczędzałem siebie ani przez chwilę.. Spodziewałem się czegoś mocniejszego z jego strony.. Nie wiem to może przez te sterydy, które od dłuższego czasu biorę regularnie.... I ten wspaniały smak zwycięstwa. Mieliśmy iść to opić ale Niall przybiegł do szatni jakiś zdenerwowany
- No co jest stary? Nie cieszysz się? Wygraaałeem!
- Harry debilu Rose urodziła!!
- Nie czas na żarty Niall.. Doskonale wiem, że termin ma za miesiąc..
- Harry ona urodziła! Rozumiesz?! Urodziła! - po kilku sekundach do mnie to dotarło. Narzuciłem na siebie biały podkoszulek i pobiegłem do auta.. Niall tylko mówił, że powiadomi wszystkich.
Mój nacisk na gaz był taki silny, że ani mi się śniło żeby zwolnić.. Ledwo zaparkowałem i wyszedłem z pojazdu. Udałem się do środka :
- Przepraszam a pan to? - zapytała jedna z pielęgniarek
- Harry Styles. Moja narzeczona właśnie urodziła! Gdzie ona jest?
- Nazwisko poproszę..
- Davies.. - byłem taki roztargniony. Nie mogłem ustać w miejscu. Tak strasznie się cieszyłem. Kobieta podała mi numer sali, w której leżała już po porodzie moja najukochańsza. Pobiegłem do wskazanego miejsca. Wszedłem do środka.. Rose leżała poprzypinana do różnych kabli.. Na chwilę obecną nie wiedziałem co się dzieje.. Gdzie nasza Darcy? Czy to nie powinno być tak, że w tym momencie przychodzę i widzę jak Rose trzyma w ramionach naszą córeczkę?
- A Pan to kto? - zapytał jakiś lekarz
- Harry Styles, narzeczony Rose i ojciec dziecka. Co się stało? Dlaczego Rose leży w pół przytomna i gdzie moje dziecko?
- Panie Styles przede wszystkim musi pan zachować spokój... Pana córka jest teraz na oddziale ratunkowym.. Próbujemy ją obudzić do życia..
- Co?! Mów jaśniej! - powiedziałem już zdenerwowany
- Dziecko urodziło się za martwicy.. ale robimy wszystko, żeby ją..
- Chcę ją zobaczyć! Teraz! Moja córeczka! A co z Rose?
- Powinien pan przy niej być kiedy się obudzi.. Dostała leki uspokajające ale niebawem się obudzi.. - w korytarzu zauważyłem Sophie, Liam'a, Zayn'a, Perrie, Nialla i Emilly..
Zayn i Perri podeszli do mnie z pytaniem co się stało?.. Chciałem im odpowiedzieć ale coś we mnie pękło. Nie potrafiłem dusić w sobie łez. Zacząłem płakać jak nigdy..
- Powinienem tu być! Być przy niej i trzymać ją za dłoń, kiedy rodziła! To moja wina... - mówiłem jakby sam do siebie..
- Harry nie mów tak.. Idź do niej teraz i nie płacz, musisz ją wspierać.. Ona cię będzie potrzebowała teraz jak nikogo innego w świecie- mówiła Perrie.
Ogarnąłem się ale nadal płakałem i szedłem powoli do sali, w której ona leżała.. Podsunąłem krzesło obok jej łóżka i czekałem.. Tylko co ja jej powiem?.. Boże dlaczego akurat moje dziecko? Weź mnie do siebie ale zostaw ją. Błagam cię Boże- mówiłem w duchu.

OCZYMA ROSE

Uniosłam ku górze nadal ciężkie powieki. Kręciło mi się lekko w głowie. Kiedy wszystko nabrało wyraźniejszych kolorów ujrzałam Harry'ego który siedział obok mnie i płakał..
- Rose kochanie.. - mówił. Wzięłam porządny oddech i usiadłam
- Co ty tu robisz?
- Rose.. bo Darcy, ona
- Darcy! Co z nią?! Gdzie ona jest?!
- Spokojnie ona...
- Chcę zobaczyć moją córkę!
- Rose, naszą córkę- poprawił mnie
- Naszą?! Gdzie byłeś kiedy cię potrzebowałam?! Gdzie byłeś kiedy przyszła na świat?! Pytam się! Gdzie?! - wybuchnęłam płaczem.. Ten zaczął płakać jeszcze bardziej.. Nawet słowa nie mógł z siebie wydostać
- Nie wierzę! Wielki bokser płacze! Nie udawaj, że nagle cię obchodzimy!
- Rose przestań! Wiesz, że was kocham! Nie mów tak!
- Wyjdź...
- Rose przepraszam, że mnie nie było. Naprawię to.. Obiecu..
- Nie! Nie! Nie! Przestań to mówić! Cały czas przepraszasz i obiecujesz! Ale ja już się nie nabiorę. To koniec Harry
- Rose nie mów tak-  mówił słabo
- Wyjdź  i karz im, przynieść "moją" córeczkę!
- Rose ona..
- Powiedziałam! Nie wracaj bez niej! Wyjdź! - po kilku minutach zrobił jak nakazałam. Czekałam i czekałam..
Po chwili dotarło do mnie to co się stało wcześnie.. Mój poród. Nie słyszałam jak płacze. Uśpili mnie! Jeżeli jej coś się stało obiecuję, że umrę.. Moja kruszynka..