poniedziałek, 22 września 2014

Rozdział 20

  Lekarze zrobili mi jeszcze kilka podstawowych badań i wszystko wskazuje, że to jest amnezja tym czasowa. Więc wszystko powinno wrócić do normy.  Mówili też o tym, że powinnam prowadzić stary tryb życia. Postanowiłam, że napiszę maturę za rok bo nie dam rady nadrobić pół roku w ciągu kilu dni. Wróciłam więc do domu. Ten cały Harry cały czas do mnie dzwonił. Zaczynał mnie denerwować. Z jednej strony nie chcę mieć z nim nic wspólnego ale z drugiej strony jest w nim coś takiego co mnie do niego ciągnie. Tak jakbym go rzeczywiście znała. W szpitalu też codziennie odwiedzał mnie Chris. Polubiłam go. Tylko on mi nie powtarza ciągle tego co powinnam pamiętać.
 Dziś na obiad miała przyjść Camille. Od razu po powrocie poszłam wziąć długi, ciepły prysznic. Rozczesałam włosy i ubrałam: 
  Włosy zostawiłam rozpuszczone. Następnie poszłam do swojej pracowni. Spostrzegłam wiele nowych obrazów. Na większości z nich był ten Harry. Co raz bardziej wierzyłam w to, że między nami coś się wydarzyło. W mojej głowie pojawił jakby urywek tego co było.
Ujrzałam tego bruneta. Uśmiechał się do mnie i patrzyliśmy się na siebie długo.. To wszystko. Zbiegłam szybko po schodach do Sophie, która urzędowała właśnie w kuchni
- Sophie posłuchaj! Coś sobie przypomniałam!
- Co takiego?
- Tego chłopaka. Widziałam go. To było coś w stylu pierwszego spotkania
- Jak to sobie przypomniałaś?
- Weszłam do swojej pracowni. Leżało tam mnóstwo nowych  obrazów. Na większości z nich był ten mężczyzna. Błagam cię opowiedz mi coś..
- Wiesz, że wygrałaś konkurs na najlepszy obraz roku i dostałaś propozycję, żeby uczyć się w jednej z najlepszych szkół malarskich?
- Na prawdę?! Ja?! - wpadłam w szał. Zawsze o tym marzyłam
- Kiedy to było?
- Kilka miesięcy temu. Miałaś zacząć od razu ale na drodze stanął ci on i wybrałaś jego - już się nie odezwałam. Poszłam do swojego pokoju. Czyżby to było aż tak poważne, żebym zrezygnowała ze swoich marzeń? Aż tak go kochałam?
Postanowiłam zadzwonić do Justina. Może on coś mi przypomni. Muszę z nim porozmawiać. Z tęskniłam się za nim. Wybiłam na telefonie jego numer kilka razy. Nie odbierał. Zadzwoniłam więc do jego mamy.
- Halo? - usłyszałam głos kobiety
- Dzień dobry. Z tej strony Rose. Jest może Justin w domu?- kobieta rozpłakała się
- Rose jeżeli to ma być żart to kiepsko on ci wyszedł. Nadal rozpaczamy
- Żart? Rozpaczacie? Nad czym?
- Przecież doskonale wiesz, że go już z nami nie ma
- Jak to nie ma? Co się stało?!
- Do widzenia - powiedziała stanowczo i odłożyła słuchawkę. Co ona miała na myśli mówiąc, że go już z nami nie ma? I dlaczego płakała? Mam tylko nadzieję, że nic mu nie jest.
 Chwilę później do drzwi zadzwonił dzwonek. Zeszłam na dół i otworzyłam je.
- Harry co ty tu robisz?
- Przyszedłem cię zobaczyć. Wiedz, że się nie poddam. Będę o ciebie walczył aż do skutku
- Właściwie to wejdź. Muszę się czegoś dowiedzieć
- Co on tu robi? - zapytała zdenerwowana siostra gdy tylko go zobaczyła
- Muszę z nim porozmawiać. Nie gniewaj się- powiedziałam i poszłam z nim na górę. Zdziwiła mnie jego swoboda. Czuł się tak jakby tu już był.. Usiadłam obok niego i trochę skrępowana poprosiłam o tym, żeby mi opowiedział o wszystkim
- Więc byliśmy parą. Kochaliśmy się nad życie..
- Mógłbyś opowiedzieć coś o moim życiu a nie tylko o nas?
- Kiedy przez ostatnie pół roku to ja byłem twoim życiem a ty moim
- Chyba bym pamiętała takie wielkie uczucie?
- Powinnaś. Nawet nie wiesz jak mnie to boli, że mnie nie pamiętasz. Patrze na ciebie i pragnę cię pocałować lecz nie mogę
- Wiesz może co się stało z Justinem? - nastała cisza
- Dzwoniłam do jego mamy i powiedziała, że go już z nami nie ma... Wyjechał gdzieś czy jak?
- Rose on chorował..
- Tak?
- Nie powinienem ci tego mówić..
- Błagam cię powiedz mi! Wiem, że tylko ty mi powiesz prawdę, którą chcę znać- powiedziałam zaniepokojona
- No dobra ale to może cię zaboleć.. On chorował na raka i umarł.. Między innymi dlatego doszło do wypadku...
- Co?! Nie, nie to nie możliwe.. Kłamiesz! - zaczęłam krzątać się po pokoju. Do oczu zaczęły napływać mi łzy
- Rose spokojnie.. Chciałaś prawdy to jej dostałaś i właśnie takiej reakcji się obawiałem
- Wyjdź!
- Nie zostawię cię z tym samej
- Błagam powiedz, że kłamiesz - powiedziałam już zalana łzami
- Rose musisz się uspokoić- nie reagowałam na jego słowa. Zbiegłam na dół
- Sophie dlaczego mnie okłamywałaś?! Dlaczego nie powiedziałaś mi prawdy?!
- O czym ty mówisz?
- Czy to prawda, że Justin nie żyje?! Odpowiedz mi!
- Tak ale.. - nie dałam jej dokończyć. Wybiegłam z mieszkania.. Biegłam ile sił w nogach.. Skręciłam do parku. Chwilę później byłam na cmentarzu. Biegałam jak oszalała w próbie odnalezienia grobu. Miałam nadzieję, że to nie prawda do czasu aż to zobaczyłam : Justin Baker, urodzony ***, zmarł***, Syn,wnuk, kuzyn i przyjaciel. Opadłam z bezsilności na bruk. Dłońmi podpierałam się o grób przyjaciela..
- nie, nie, nie możesz! Dlaczego ty?! Nie możesz mnie zostawić! Ja miałam ciebie a ty miałeś mnie!

   - Rose! Jestem.. Nie płacz.. Wszystko będzie dobrze.. - powiedział brunet, który znalazł się obok mnie w mgnieniu oka..
- Kłamiesz! Nic już nie będzie takie same! Straciłam wszystko! Została mi tylko siostra! Tracę wszystkich po kolei. Wszyscy krewni, rodzice a teraz on!
- Masz mnie. Pamiętaj, że zawsze będę cie kochał
- Zostaw mnie samą!
- Chodź do domu bo się rozchorujesz
- Proszę cię. Zostaw mnie..- zrobił tak jak powiedziałam. Przez długi czas jeszcze płakałam. Nie mogłam się z tym pogodzić.. Wszytko tylko nie jego śmierć.. Moje życie odwróciło się do góry nogami. Z dnia na dzień co raz więcej nałogów i łez.. Przestałam wierzyć w lepsze jutro. Już nie budziłam się z nadzieją na lepszy dzień.. Każdego dnia zastanawiam się co ja tak właściwie jeszcze tu robię. Straciłam ochotę nawet na oddychanie.. Lepsza ja już nie wróci..











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz