niedziela, 21 września 2014

Rozdział 18

Oczyma Harry'ego.
WŁĄCZ: https://www.youtube.com/watch?v=5anLPw0Efmo

Wybiła 18:00. Za pół godziny muszę być na sali. Poszedłem więc wziąć szybki prysznic, nałożyłem garnitur i jeszcze tylko przeczesałem włosy. Byłem gotowy. Nie mogę się doczekać naszego wspólnego tańca. Ciekawe jaką ma sukienkę? Ciekawe jak wygląda? Pozastanawiałem się jeszcze chwilę i w końcu w siadłem w auto i ruszyłem. Usłyszałem dźwięk dzwoniącego telefonu, Wyciągnąłem urządzenie z kieszeni i przejechałem palcem po ekranie.
- Tak?
- Zatrzymaj samochód!
- Kto mówi?
- Nie poznajesz głosu? A więc nie waż się wstawiać dzisiaj na ten cały bal. Uwierz mi, że jeżeli zobaczę ją w twoich ramionach to ją zabiję!
- Czego ty jeszcze ode mnie chcesz?! Do jasnej cholery! Wywiązałem się z umowy! Daj mi spokój!
- Hmm wiesz co zrobić. Zawróć bo obserwuję twój i jej każdy ruch! - rozłączyłem się. Byłem taki wściekły. Nie mogę jej przecież po raz kolejny zawieść.. Ale Louis ten zasrany lizus zrobi wszystko, żeby tylko przypodobać się swojemu szefowi. Nawróciłem więc samochód. Pojechałem do swojego mieszkania. Nalałem sobie trochę alkoholu i upiłem z dwa, trzy łyki. Po jakiejś godzinie postanowiłem, że jednak pojadę do niej. Nie mogłem tak po prostu jej zostawić. Jechałem szybko. Zaczął padać deszcz i zerwała się burza. Miałem złe przeczucia. Gdy w końcu byłem na miejscu okazało się, że Rose nie ma w budynku. Jej koleżanki mówiły, że pojechała do szpitala. Zacząłem na nie krzyczeć i wypytywać się o jej zdrowie.. Powiedziały, że jej nic się nie stało.. Byłem zdezorientowany...
Niby chodzi o jej kolegę. To na sto procent był Justin. Powędrowałem z powrotem do auta. Próbowałem się do niej dodzwonić ale na nic mi się to zdało. Zadzwoniłem więc do Camille.
- Hallo? Gdzie jesteście?!
- Cześć stary- powiedział Niall i podał mi adres tego szpitala. Ruszyłem z piskiem opon. Jeszcze chwila i oszaleję. A co jak mojej perełce coś się stało? Nie dałbym sobie z tym rady. Wszystko i każdy tylko  nie ona.. A najgorsze jest to, że mam te cholernie złe przeczucia.
 Szybko wysiadłem z auta i powędrowałem do budynku. Na korytarzu ujrzałem Sophie, Niall'a, Camill'e i tego Chris'a. Ale gdzie jest Rose?
- Gdzie ona jest?!
- Ty to woja wina! - wykrzyczała Sophie.
- Gdzie ona jest?!
- Walczy o przeżycie! Wszytko to twoja wina! Wiedziałam, że wpakujesz ją w kłopoty!
- Jak to walczy o życie?! Chcę ją zobaczyć!
- Harry uspokój się. Musimy się uzbroić w cierpliwość- powiedział Niall.
- Jaką cierpliwość?! Czy ona...
- Jeszcze żyje ale jest w tragicznym stanie..
- Nie, nie, nie! Muszę ją zobaczyć! - z moich oczu upłynęły łzy. Nie dawałem sobie z tym rady. Krzątałem się po korytarzu. Zacząłem walić pięściami w co popadnie.
- Harry uspokój się!
- Jak?! Powiedz mi jak?! Ciekawe co ty byś zrobił gdyby Camille tam leżała co?! - nie odpowiedział nic. Wiedział, że mam rację.. Po półtorej godziny z sali wyszedł lekarz. Natychmiast do niego podszedłem.
- I co z nią?!
- Czy jest pan spokrewniony z poszkodowaną?
- Jestem jej chłopakiem..
- Przykro mi ale nie mogę panu nic powiedzieć- chwyciłem go za szmaty by wykrztusił z siebie co się dzieje z moją ukochaną.. Niall i Chris odciągnęli mnie od niego z trudem.. Lekarz zabrał ze sobą Sophie.. Gdy tylko wróciła zaczęliśmy się jej wypytywać co się z nią dzieje..
- Żyje ale..
- Ale co?! - wykrzyczałem
- Jest w śpiączce i nie wiadomo kiedy się wybudzi.. Nie wiadomo czy w ogóle się wybudzi- powiedziała a ja zacząłem płakać jak małe dziecko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz