poniedziałek, 16 czerwca 2014

Rozdział 7


Gdy tylko Harry zaparkował lunął deszcz. Wysiedliśmy i pobiegliśmy szybko do pizzerii.
- Zajmij miejsca. Przywitam się z pewną kobietą i zaraz przyjdę- skinęłam głową i poszłam zająć miejsce przy oknie. Muszę przyznać, że tłumów tu nie było.
Po dokładnym rozglądnięciu się zauważyłam na ścianie przy wyjściu mały obraz pięknej kobiety. Podeszłam bliżej by przyjrzeć się dokładniej. Ta restauracja była kiedyś jego matki.. Anne Styles. Matka Harry'ego.
Spojrzałam na niego. Wyraźnie wpatrywał się we mnie. Jego twarz tak jakby skamieniała. Chwycił mnie za rękę i wyprowadził na zewnątrz, gdzie nadal padał deszcz. Chłopak ciągnął mnie za sobą. Czułam się jak jakaś marionetka.
- Harry to boli! Puść mnie! - nie posłuchał się. Szedł dalej. Otworzył drzwi ale mimo wszystko i tak nie wsiadłam. Stałam i patrzyłam jak jego zielone oczy przemieniają się w czerń.. Chwyciłam swoimi dłońmi jego twarz i spojrzałam na niego jeszcze raz. Ujrzałam ból, tęsknotę.. nienawiść..
Bez zastanowienia przytuliłam się do niego mocno. Tym razem to on był jak marionetka. Stał w bezruchu przez kilka minut. Spojrzałam na niego. Jego oczy przybrały normalnego koloru. Po chwili zostałam obdarowana pocałunkiem.
- A to za co? - zapytałam zdezorientowana.
- Jedźmy już stąd. Nie chce tu być. To był zły pomysł. Przepraszam - miałam ochotę zapytać o co chodzi ale się powstrzymałam i wsiadłam do auta. Byliśmy cali mokrzy. Jak nie śnieg to deszcz. Na szczęście już za dwa miesiące wakacje. Tak jechałam i rozmyślałam nad balem, nad tym jaką sukienkę ubiorę.. Ciekawe czy Harry będzie chciał iść ze mną..
- Wysiadka- wyrwał mnie z mojego zamyślenia.
- Myślałam, że zabierzesz mnie na pierwszą randkę..
- Przepraszam cię ale straciłem ochotę - że co?! Stracił ochotę? Przecież nic mu nie zrobiłam. A może jestem zbyt nudna jak na niego..
- ymm jasne. Więc cześć - powiedziałam twardo. Wyszłam z samochodu i szybko powędrowałam do mieszkania. Byłam wściekła. Potraktował mnie jak powietrze. Nawet nie raczył mi powiedzieć głupiego cześć czy coś w tym stylu.
- Co się stało? - zapytała zdziwiona Sophie, która właśnie coś robiła w kuchni.
- Chłopacy są do niczego! -warknęłam i usiadłam bezsilnie na jednym z krzeseł w kuchni przy blacie.
- Czyżby moja mała siostra miała na myśli kogoś konkretnego? - zapytała przysiadając się do mnie. Więc opowiedziałam jej całą historię z Harry'm. Ta nieco oburzyła, gdy zdradziłam jej jego imię. Mówiła coś, że miała kiedyś chłopaka o tym imieniu. Byli ze sobą jakieś dwa lata ale to jeszcze jak miała 17 lat. Czyli była w moim wieku. Mówiła też, że nie ma nic przeciwko, że mam chłopaka. Tyko mam uważać itd..
Mówiła też, że chce go poznać. Po naszej rozmowie zaczął dzwonić mi telefon. Harry. Uśmiechnęłam się do siostry i poszłam do swojego pokoju.
- Rose?
- Tak ,a któż by inny?
- Jesteś w domu?
- Tak- powiedziałam a ten się rozłączył. No wspaniale.. Rzuciłam telefonem i na szczęście wylądował na łóżku.
- Rose?! - zawołała Sophie.
- No co?
- Ymm mam dzisiaj nockę i wracam dopiero jutro ale wieczorem.. Przepraszam za to, że tak rzadko jestem w domu ale jakoś ci to wynagrodzę. W przyszły weekend wezmę wolne i pojedziemy gdzieś dobrze?
- Ale nie musisz mi niczego wynagradzać. Dam sobie radę jak zawsze. Jedź bo się spóźnisz.
- Czy ty się mnie zbywasz? - zapytała z irytacją.
- Nie ja po prostu...
- Jak chcesz to zaproś do siebie tego Harry'ego. Tylko bez żadnych głupstw mi tutaj. - powiedziała z nutką wyobraźni. Zaśmiałam się. Ta oczywiście musiała jeszcze dodać swoje przed samym wyjściem z domu.
- Włącz alarm! A i zjedz kolacje. No i poczęstuj chłopaka! I pamiętaj o zabezpieczeniu! Kocham cię!
- Sophie!!
Chciałam powiedzieć coś jeszcze ale nie zdążyłam. Czy ona myśli, że ja już uprawiam sex?! Nawet jeśli to go tu nie będzie. Wzięłam kawałek pizzy, ubrałam szare dresy, czarny top i wyłożyłam się na kanapie w salonie. Włączyłam jakieś kreskówki bo nic sensownego nie było w telewizji..
- Ding Dong! - ughh pozabijam! Urwę łeb! Kto śmie mi przeszkadzać w takiej chwili?!
Wstałam i otworzyłam te nieszczęsne drzwi.
- Harry. Co ty tu robisz? - powiedziałam zdziwiona bo ostatniej osoby, której bym się tu dzisiaj spodziewałam to on..
- Przepraszam - powiedział i wyciągnął bukiet róż zza pleców.
Zmarszczyłam brwi i mierzyłam go wzrokiem.
- myślisz, że zmięknę przez te twoje przepraszam i te oczy szczeniaczka i ten piękny bukiet?
-Czyli mi wybaczysz?
Uśmiechnęłam się, przytaknęłam głową i rzuciłam się na niego.
- Tęskniłam- powiedziałam i wstawiłam kwiaty do wazonu. Ukroiłam kawałek pizzy i zaniosłam loczkowi, który siedział już na kanapie w salonie.
Przysiadłam się do niego i oparłam głowę o jego ramię bawiąc się naszymi palcami.
- dlaczego nie jesz?
- nie mam ochoty..
- a czy ty masz w ogóle na cokolwiek ochotę?..
- właściwie to jest jedna rzecz, na którą mam ochotę już od dawna...
- A co konkretnie?
- posłuchaj wiem, że nie jesteś jeszcze gotowa ale zrozum, że cię kocham i pragnę cię najbardziej na świecie..
- możesz to powiedzieć jeszcze raz?
- Kocham cię całym moim sercem. Chce dać ci wszystko..
Spojrzałam na niego i usiadłam na nim okrakiem. Zaczęłam składać na jego ustach namiętne pocałunki.
- ale, że na kanapie?
- przepraszam.. poniosło mnie..to nie tak, że ja tego nie chce. Ja chce,żeby ten pierwszy raz był idealny rozumiesz?
Myślałam, że się zdenerwuje ale on po prostu wtulił się w moją klatkę piersiową i objął mnie w talii.
- powiedziałam coś nie tak?
- nawet nie wiesz jak się ciesze, że będę twoim pierwszym.
Uśmiechnęłam się i ułożyłam głowę na jego kolanach. Po jakimś czasie czułam, że usypiałam. Usłyszałam tylko jego ostatnie słowa wypowiedziane szeptem.
- Będzie idealnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz