Weszliśmy do mojego pokoju. Fartem ominęłam Sophie. Zapewne była w łazience i szykowała się do pracy. Usiadłam razem z Harry'm na moim łóżku. Spojrzałam na niego. Był zmieszany .
- Więc Harry opowiadaj mi o wszystkim- powiedziałam a ten westchnął i zaczął. Powiedział mi o tym, że obie dziewczyny, które zdołał pokochac zdradziły go i dlatego tak bardzo boi się o to,że i mnie straci. Odparłam mu na to, że nigdy go nie zostawię. Kocham go najbardziej na świecie i nie była bym zdolna do czegoś takiego. Prędzej to on by zostawił mnie niż ja jego.
- A co z twoimi rodzicami? Miałeś mi opowiedziec co się stało...
- Więc gdy moja siostra miała przyjśc na świat... Ona umarła. Tak bardzo chciałem miec rodzeństwo. Później mój ojciec zaczął pic. Przestał zarabiac i w tedy to ja jako 14 latek musiałem szukac pracy. Zatrudnili mnie w pizzeri. Z biegiem czasu moja mama została jej szefową. Ale nasz horror się jeszcze nie skończył.Za każdym razem gdy ten drań wracał z baru do domu bił ją.. Znęcał się nad nią.. Obwiniał ją o to, że moja siostra nie żyje. Ona go wyrzuciła z domu ,gdy ja miałem 17 lat on wrócił. Tej nocy pracowałem bo moja mama była chora. To dokładnie było 21 grudnia. Dzień, w którym urodziła się i zmarła moja siostra.
Więc gdy wróciłem do domu ona leżała martwa na posadzce a on klęczał nad jej martwym ciałem i płakał. Byłem tak strasznie wkurzony. Nie panowałem nad sobą. Spojrzał na mnie. Płakał i próbował coś wypowiedziec ale mimo wszystko nie mógł.
Zabił własną żonę rozumiesz?! - Powiedział a ja się wzdrygnęłam na samą myśl o tym co ja bym zrobiła gdyby..
- Harry co ty w tej sytuacji zrobiłeś? - zapytałam spokojnie.
- Rose ty nie chcesz wiedziec..
- Właśnie, że chce! Masz powiedziec wszystko! Rozumiesz? Zaufaj mi
- złapałam go za dłoń by dodac odwagi. Popatrzył się na mnie i zaczął kontynuowac..
- Więc gdy zobaczyłem tego drania. Przestałem myślec. Zacisnąłem pięści i chwyciłem go za szmaty. Gdy zaczął do mnie mówic synu myślałem, że kurwica mnie weźmie.. " Nigdy nie byłem i nie będę twoim synem a ty moim ojcem! " Krzyknąłem i uderzyłem go prosto w twarz. Byłem zapłakany. Pytałem się go dlaczego?! Dlaczego to zrobił?! Mojej matce, przyjaciółce.. dlaczego.. Odpowiedział mi, że był chory. Wyśmiałem to i zacząłem go bic jeszcze bardziej.. Na jego klatce piersiowej padały co raz większe ciosy. W końcu opadł na ziemię i leżał bez ruchomo - Gdy to usłyszałam puściłam jego dłoń i wstałam z łóżka. Odgarnęłam dłońmi swoje włosy do tyłu i chodziłam nerwowo. W końcu zatrzymałam się w miejscu i zapytałam :
- Harry ale dlaczego go zabiłeś? Nie musiałeś! On i tak by odsiedział swoje w więzieniu.
- Myślisz, że ja tego chciałem?! Nie panowałem nad sobą! Gdy ją zobaczyłem.. Całą we krwi na ziemi.. Myślałem, że rozwalę wszystko w okół siebie..
- Dlatego poszedłeś do więzienia?
- Tak.. Ale ty chyba nie jesteś zła?
- Powiedz mi jak mam nie byc zła skoro wiem, że masz na koncie zabójstwo!! I to nie byle jakie.. Zabójstwo swojego ojca!
- On nigdy nim nie był rozumiesz!? - Zapadła chwila ciszy. Spojrzałam na niego ostro.
- Czy coś jeszcze masz mi do powiedzenia?
- Nie dzisiaj.
- Powiedz. Chce wiedziec z kim mam do czynienia..
- Mówisz tak jakbyś się mnie bała..
- Może i tak jest - rzuciłam obojętnie. Ten wstał a ja odsunęłam się. Nie miałam już gdzie uciekac. Moje ciało spotkało się ze ścianą. Stał jakieś 5 cm ode mnie.
- Czy na prawdę się mnie boisz? Przecież dobrze wiesz, że nigdy bym cię nie skrzywdził..
- Masz rację.. Przepraszam.. - powiedziałam i wtuliłam się w niego.
- Powiedz mi co jeszcze robiłeś? - znowu usiedliśmy na łóżku.
- Więc gdy wyszedłem z więzienia musiałem znaleźc pracę. Spotkałem w tedy mojego dawnego przyjaciela Louisa. Wkręcił mnie do swojego gangu. Chodziło w tym o to, że pomagamy ludziom znaleźc swoich wrogów lub osoby, na których szukają zemsty.. Dostawaliśmy za to nie złą kasę. Później zacząłem się bic. To coś jak walki w klatkach. W tedy zacząłem pakowac się w kłopoty. Znalazłem jednak swoich starych przyjaciół.. Zyna, Liama i Nialla oraz Perrie. Wkręcili mnie w te całe przedsiębiorstwo i tak jakoś mi się żyje .... No i później znalazłem ciebie.
- A czy ty nadal się bijesz?
- Ymmm powiedzmy. To już nie są te same walki w klatkach ale na ringu czasami lubię się pobawic.. A jeżeli chodzi o te ściganie różnych osób.. Już tego nie robię.
- Od kiedy?
- Od kilku miesięcy.
- Harry?
- co jeszcze chcesz wiedziec?
- Po prostu mnie przytul - powiedziałam a ten uśmiechnął się. Położyliśmy się na moim łóżku i przytuleni do siebie bawiliśmy się swoimi dłońmi. Tak bardzo się różniły.. Jego taka ogromna w porównaniu do mojej.
- Obiecaj, że nigdy mnie nie zranisz i nie zostawisz..
- Rose kocham cię. Nigdy ale to nigdy nic ci przy mnie nie grozi..
- Obiecaj.
- Obiecuję- powiedział i ucałował mnie w czoło.
Nastała cisza. Mogła bym w takiej ciszy leżec z nim wiecznośc ale nie dzisiaj...
- Rose ja wiem co się stało z twoimi rodzicami.... - powiedział a ja usiadłam ze zdziwienia.
- Skąd?
- Ymmm kiedyś jak byłem z Spohie to ona..
- aa rozumiem...
- chyba się nie wściekasz?
- Mówiła ci coś jeszcze o mnie jak byliście razem?
- Taak. Mówiła, że masz niesamowite poczucie humoru, że jesteś artystką, że jesteś piękniejsza od niej o 100 razy. Nie chciałem w uwierzyc bo w tamtej chwili nie wyobrażałem sobie tego ale teraz widzę.. Anioł w ciele kobiety - zarumieniłam się. Musiał to zauważyc bo zaśmiał się gdy spojrzał na mnie.
- Tak pięknie się rumienisz. Nie mogę uwierzyc w to, że cię spotkałem..
- Harry, którego to było? - zapytałam leżąc znowu w jego ramionach.
- Ymm.. Dokładnie 1 lutego a dzisiaaj jest?
- serio? Pamiętasz dzień, w którym się poznaliśmy a nie wiesz, który dzisiaj?
- no dobra to skoro tak to dzisiaj jest 3 kwietnia..
- czwarty - powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
- Rose a kiedy ty masz urodziny?
- 7 sierpnia a ty?
- Ymmm miałem już. 1 luty - zaraz, zaraz poznaliśmy się w dzień jego urodzin?!
- Harry czemu mi nic wcześnie nie mówiłeś?! - zaczęliśmy się śmiac jak dzieci.. Do pokoju weszła Sophie. Zrobiła minę jakby ktoś umarł.
- Rose idę do pracy. Nie zasiedźcie się tutaj. A zwłaszcza w łóżku - powiedziała i wyszła. Wybuchnęliśmy śmiechem.
- Muszę już iśc.
- Nigdzie cię nie puszczę- powiedziałam z ciskając jego klatkę piersiową.
- Jutro mam wcześnie trening.. Muszę już..
- Mogę iśc z tobą?!
- Rose to nie miejsce dla ciebie..
- Oj Harry proszę, proszę, proszę!
- Dobra, dobra ale musisz wstac o 6:00.
- Okeej!
- A co ze szkołą?
- Oj jeden dzień mnie nie zbawi - powiedziałam i ucałowałam go w usta. Po jakiś dziesięciu minutach pożegnałam się z nim. Stałam przy oknie i patrzyłam jak odjeżdża. Tak bardzo go kocham. Przypomniały mi się jego słowa " Anioł w ciele kobiety". Też mi coś..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz